Trener polskiej kadry w skokach na wylocie? "Spodziewaliśmy się więcej"
Reprezentacja Polski w skokach narciarskich kobiet zawiodła oczekiwania podczas trwających igrzysk olimpijskich w Pekinie. To sprawia, że pod dużym znakiem zapytania stoi przyszłość trenera kadry Łukasza Kruczka.
Nasze zawodniczki spisały się w azjatyckich zmaganiach bardzo źle - zarówno w konkursie indywidualnym, jak i drużynowym. Mało tego, Nicole Konderla w wywiadzie dla skijumping.pl zdradziła, że atmosfera w reprezentacji jest fatalna.
Zobacz także: Konflikt w polskiej kadrze! Padły mocne słowa
- Mam wrażenie, że grupa wyżera się od środka. To trudna sytuacja. Myślę, że poziom naszych skoków i ogólny regres jest spowodowany właśnie tym. To nie jest kwestia szkoleniowca. Drużyna nie będzie funkcjonować, jeżeli zespół jest rozwalony od środka. Zawodnicy nie współpracują z trenerami, a trenerzy mają różną wizję. Choćby przyszedł najlepszy szkoleniowiec na świecie, to nie będzie to działać - powiedziała.
Co prawda Konderla w powyższych słowach nie zarzuciła niczego Kruczkowi, to jednak powszechnie wiadomo, że to trener jest odpowiedzialny nie tylko za formę podopiecznych, ale również za to, jaka atmosfera panuje w zespole. W tym przypadku nie ma mowy ani o dobrej atmosferze, ani o wynikach.
W sprawie przyszłości Łukasza Kruczka, który wcześniej pracował m.in. z kadrą panów, wypowiedział się prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner.
- Najpierw musimy sytuację w kadrze skoczkiń poddać analizie. Chcemy, wraz z Adamem Małyszem, wszystkich wysłuchać. A na wnioski i ewentualne decyzje przyjdzie czas później, po sezonie. Na pewno jednak spodziewaliśmy się więcej. Zatrudniliśmy naprawdę dobrego fachowca Łukasza Kruczka. Wydawało się, że z nim jako trenerem dziewczyny znacznie się poprawią. Tymczasem postępu nie zrobiły i musimy zdiagnozować problem - rzekł w rozmowie z WP SportoweFakty.
Kruczek z reprezentacją Polski kobiet pracuje od maja 2019 roku.
Przejdź na Polsatsport.pl