Stefan Horngacher zmienił skoki w przepychankę na balu przebierańców

Zimowe
Stefan Horngacher zmienił skoki w przepychankę na balu przebierańców
fot. Cyfrasport
Stefan Horngacher

Podczas drużynówki na igrzyskach w Pekinie nie będziemy już skupiać się na tym, kto ile skoczył i czy wylądował telemarkiem, ale co i na jaką długość mu zwisa w kroku. Stefan Horngacher trenerem jest wybitnym, ale trochę też, niestety, pieniaczem i obłudnikiem. W skokach ze sprzętem i strojami kombinują wszyscy, bacznie też kontrolując rywali, ale Austriak swoim zachowaniem zrobił z tej dyscypliny trochę bal przebierańców, albo zabawę dzieci w piaskownicy.

- Psze pani, a Romek mnie uszczypnął. - Psze pani, Zuzia ma mokre majtki. - Krzysiu, schowaj tę ściągawę, bo dostaniesz pałę.


Tak w niewielkim tylko przerysowaniu wygląda teraz sytuacja podczas wszystkich konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich, a już ze szczególną intensywnością na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Był w latach 70-tych taki cykl czterech polskich filmów fabularnych pod szyldem "Parada oszustów". Teraz mamy narciarski remake tego serialu.


Po sobotnim konkursie na dużej olimpijskiej skoczni w Pekinie dużo głośniej niż o nowym mistrzu olimpijskim Mariusie Lindviku i o wspaniałym Ryoyu Kobayashim, który zdobył w Pekinie złoty i srebrny medal, było o skoczkach, którzy zostali kilkanaście punktów za ich plecami – Karlu Geigerze i Kamilu Stochu.

Geigera szarawary dla deskorolkowców

Portale i media społecznościowe na całym świecie (nawet w krajach gdzie żar się leje z nieba i zwykle facetów w kombinezonach latających na dwóch deskach nikt nie ogląda) obiegły zdjęcia Geigera, który wyglądał tak, jakby ubranie pożyczył od starszego brata, który ma udo jak kiedyś Piotr Jegor z Górnika Zabrze, który walnął Realowi Madryt gola z prawie 40 metrów na Santiago Bernabeu z taką mocą, że piłki nie było widać.


Niemiecki skoczek wyglądał na tych fotach, jakby trochę pomylił dyscypliny. Wydawałby się, że wybrał się właśnie na uliczne zawody deskorolkowców, gdzie spodnie typu baggy, szarawary z krokiem do kolan, są jak najbardziej pożądanym odzieniem. Nie zdziwię się jak podczas poniedziałkowych zawodów drużynowych znany dowcipniś skoczni Piotr Żyła wyskoczy nam w jakichś damskich pantalonach.


Geiger nie jest bynajmniej jedną czarną owcą (jak kiedyś sędzia Fijarczyk w czystej polskiej piłce – jak to określił wtedy prezes PZPN Michał Listkiewicz) w niewinnym stadzie na łące białego puchu. Kombinują, oszukują, próbują przechytrzyć rywali nowinkami technicznymi, ulepszaniami w strojach – praktycznie wszyscy. I to nie od tego sezonu, ale od dawna. Bo teraz, przy tym nowoczesnym wyścigu narciarskich zbrojeń, każdy detal może dać metr, czy dwa więcej i przesądzić o kolejności na podium.

Horngsztaplerka w skokach

Jedni kombinują bardziej subtelnie, drudzy mniej. Jedni mają większe skłonności do donoszenia na rywali, inni trochę się tym brzydzą. Tak się składa, że na tym balu przebierańców, w tych przepychankach, najczęściej brylują Niemcy i Polacy (choć nie tylko), a wszystko to ostatnio dzieje się pod flagą austriacką, bo tak się złożyło, że Stefan Horngacher najpierw był trenerem naszej kadry, a teraz prowadzi Niemców.


Z wielu ekip słychać głosy, że Austriak niczym raptus i pieniacz ciągle biega do pokoju kontrolerów i zgłasza jakieś zastrzeżenia co do sprzętu rywali – czy to kombinezonów, czy nart, butów, albo wiązań. Mamy nadzieję, że któregoś roku Horngacher w Zakopanem nie zgłosi protestu przeciwko Polakom dlatego, że nasi kibice dmuchają Stochowi, Kubackiemu i Żyle pod narty w czasie skoku.


Horngsztapler – tak obrazowo i prowokacyjnie jeden z internautów określił austriackiego trenera po sobotnim konkursie w Pekinie i maskaradzie z Geigerem. Patrzymy na to trochę z przymrużeniem oka, bo nasi też czasami byli takimi małymi "horngsztaplerami" i byli dyskwalifikowani za nieprzepisowe stroje, zdarzało się to i Żyle, i Kubackiemu, i Wąskowi, i innym.


Wojna na donosy także trwa z obu stron. Niedawno byliśmy oburzeni tym, że Horngacher w Willingen zaprotestował przeciwko nowinkom w butach polskich skoczków, które miały być naszą tajną bronią na igrzyska w Pekinie i "podkablował" nas do sędziów. Polacy zwracali uwagę, że Niemcy (i inne ekipy też) w ramach małych korekt kombinowali ze zmianami przy butach i wiązaniach i nikt z FIS im tego nie zablokował.


Nie możemy jednak zapominać, że Austriak odpłacił nam pięknym za nadobne. Podczas styczniowego konkursu w Bischofshofen to Adam Małysz w impulsywny zasugerował dyrektorowi Puchary Świata Sandro Pertile, że Markus Eisenbichler ma niezgodny z przepisami kombinezon. Naciskał też kontrolera sprzętu Mikę Jukkarę i ostatecznie Fin zdecydował się na dyskwalifikację Niemca.

Polacy przechytrzyli samych siebie

Z tymi naszymi butami to chyba też nie było wszystko do końca w porządku. Małysz i nasza ekipa dowodzili, że nie są to nowe buty, ale jedynie mała modyfikacja, która jest dopuszczalna w trakcie sezonu i podkreślali, że inne ekipy miały zgodę na podobne drobne korekty w sprzęcie. Władze FIS były przeciwnego zdania, zabroniły tego rozwiązania i Polacy skakali w Pekinie w butach starego typu.


Jednak sam Małysz swoimi wypowiedziami trochę kręcił bicz na własne plecy. Zapytany, dlaczego Polacy nie zgłosili przed sezonem tej nowinki w budowie butów (wtedy mogliby w nich skakać) stwierdził, że to miał być element zaskoczenia przeciwników przed igrzyskami, wprowadzony w trakcie sezonu, by nie mieli już czasu na skopiowanie tego rozwiązania. Czyli był to też rodzaj cwaniactwa i kombinowania, a zakończył się niepowodzeniem. Chytry traci dwa razy – jak w starym powiedzeniu.


Można powiedzieć kolokwialnie, że od czasu tych zdarzeń ekipa polsko-czeska i niemiecko-austriacka mają ze sobą "kosę" sprzętową. Można więc się było spodziewać, że na tak prestiżowych zawodach jak konkursy olimpijskie, demony powrócą i to ze zdwojoną mocą. I pod tym względem, niestety, rozczarowania nie było, a nawet rzeczywistość przerosła najczarniejsze prognozy. I być może to jeszcze nie koniec.

 

Czytaj dalej na kolejnej stronie.

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie