Robert Kalaber: Musimy maksymalnie spożytkować ten medal!
- Mamy nadzieję, że dzieci które oglądały ten turniej będzie to dla nich takim bodźcem, który zachęci ich do trenowania hokeja. Wynik osiągnięty przez naszą reprezentację niech stanie się taką najlepszą możliwą reklamą dla tej pięknej dyscypliny sportu - mówi Słowak Robert Kalaber, trener reprezentacji Polski w hokeju na lodzie i JKH GKS Jastrzębie. Słowacja rywalizację w Pekinie zakończyła na trzecim miejscu, a medal brązowy przez nich zdobyty jest pierwszym w historii kraju.
Grzegorz Michalewski: Zdobyty w Pekinie brązowy medal przez słowackich hokeistów był dla Pana dużym zaskoczeniem? Przed rozpoczęciem turnieju olimpijskiego mało kto chyba wierzył, że ten zespół będzie w stanie wywalczyć pierwszy krążek w historii słowackiego hokeja na lodzie.
Robert Kalaber: Na pewno ten wynik traktujemy jako wielką niespodziankę, by nie powiedzieć sensację. Zgadzam się, że przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich mało kto spodziewał się, że rywalizację w Pekinie zakończymy na podium zdobywając historyczny medal dla naszego kraju. Nie było zbyt wielu przesłanek, które dawały nam szanse na osiągnięcie sukcesu. Zresztą przegraliśmy dwa pierwsze mecze na tym turnieju i nastroje na Słowacji nie mogły być dobre. Na szczęście z meczu na mecz zaczęliśmy grać coraz lepiej i przyszły tego efekty. Widać było walkę, pomysł na grę i determinację. Z zawodników zeszła presja i wszystko zaczęło prawidłowo funkcjonować.
ZOBACZ TAKŻE: Pekin 2022: Złoty medal dla Finlandii w hokeju
Słowacy zmagania w Pekinie rozpoczęli od dwóch przegranych spotkań z Finlandią 2:6 oraz ze Szwecją 1:4. Nie tylko wyniki obu meczów, ale i styl w nich zaprezentowany nie mógł napawać optymizmem.
Przygotowania do tego turnieju od samego początku były mocno ograniczone przez pandemię koronawirusa. Nie obyło się bez wielu problemów. Trenerzy nie mogli przeprowadzać normalnych treningów, bo co chwilę ktoś musiał udać się na izolację lub kwarantannę. W zasadzie udało się w pełnym zestawieniu przeprowadzić tylko dwa treningi. Do tego zawodnicy polecieli do Chin podzieleni na grupy, aby w maksymalny sposób uniknąć kolejnych zakażeń.
Kiedy trener Craig Ramsay ogłosił skład na igrzyska pojawiły się zarzuty, że do Pekinu nie pojadą najlepsi zawodnicy. Wiadomym było, że nie będą mogli zagrać gracze z ligi NHL, ale dla wielu brakowało w tej kadrze kilku doświadczonych zawodników.
Na szczęście trener potrafił umiejętnie połączyć doświadczenie z młodością. W między czasie co chwilę dochodziły problemy związane z koronawirusem, więc sytuacja w reprezentacji zmieniała się niemal cały czas. Na szczęście udało się rozwiązać te problemy. Warto zauważyć, że przez cały turniej w Pekinie graliśmy tylko na siedmiu obrońców, z czego jeden miał siedemnaście, a drugi dziewiętnaście lat. Do Chin udał się wprawdzie Marek Daloga, ale ten jeden z najbardziej doświadczonych naszych obrońców ostatecznie nie zagrał w żadnym meczu z powodu kontuzji.
Przełamanie przyszło w ostatnim meczu grupowym, w którym Słowacy pokonali Łotwę 5:2. W tym spotkaniu widać było zdecydowaną poprawę w grze całego zespołu. Nie było to chyba spowodowane tym, że turniej był rozgrywany na węższych lodowiskach, takich samych jak choćby w lidze NHL.
Nie, to nie był główny kłopot, choć faktycznie z tym mniejszym lodowiskiem problemy miało wiele ekip, głównie tych z Europy. Widać to było podczas gry w osłabieniu czy przewadze. Po drugim przegranym meczu ze Szwecją zawodnicy sami zrobili sobie takie spotkanie wewnątrz drużyny, podczas którego wyjaśnili sobie wiele spraw. Głównie dotyczyły tego, co trzeba zmienić i poprawić, aby gra naszego zespołu była niezła i przede wszystkim skuteczna. Hokej to gra błędów, ale trzeba dołożyć wszelkich starań, aby je zminimalizować.
W kolejnym, wygranym 5:2 meczu z Łotwą gołym okiem widać było metamorfozę w grze reprezentacji Słowacji.
Uważam, że dla nas było to przełomowe spotkanie. Zawodnicy nie kombinowali, tylko grali prosty hokej. I do tego bardzo skuteczny. Widać było płynność w grze, a do tego ogromną koncentrację oraz odpowiedzialność na lodzie.
Mało kto się spodziewał, że liderem tego zespołu zostanie najmłodszy zawodnik w kadrze. Zaledwie siedemnastoletni Juraj Slafkovsky z siedmioma bramkami został najskuteczniejszym strzelcem turnieju, a jego dorobek jest najlepszym wynikiem na Igrzyskach Olimpijskich w XXI wieku.
Skorzystał na tym, że w Pekinie nie mogli grać zawodnicy z ligi NHL. Gdyby było inaczej, to prawdopodobnie nie znalazłby się w kadrze na ten turniej. Ale jest to bardzo utalentowany chłopak, który ma „papiery” na wielkie granie. W tym sezonie występuje już w fińskiej ekstraklasie co tylko potwierdza, że ma wielki talent. Wspomniał Pan wcześniej, że Ramsay nie powołał do kadry kilku bardziej doświadczonych zawodników. On szukał takich graczy, którzy będą mu pasowali do jego koncepcji i takim właśnie zawodnikiem był Slafkovsky. Mimo młodego wieku dysponuje świetnymi warunkami fizycznymi, do tego ma bardzo dobrą technikę i umiejętności oraz niezły przegląd sytuacji. Zresztą w kadrze Słowacji znalazło się kilku młodych zawodników, którzy potwierdzili w Pekinie, że słusznie na nich postawiono.
Jeśli chodzi o Slafkovskiego to wielu uważa, że ma szanse zrobić wielką karierę, a podczas najbliższego draftu ligi NHL powinien zostać wybrany już w pierwszej rundzie.
Jeszcze przed Igrzyskami w Chinach wiedzieliśmy, że jest bardzo utalentowanym zawodnikiem, a w Pekinie tylko to potwierdził. Teraz przed nim bardzo trudny czas, bo będzie się musiał zmierzyć z ogromną presją i może przede wszystkim popularnością. Przed nim wielka kariera, ale musi sobie dać radę z tym co go będzie teraz czekało po igrzyskach. Jest w takim wieku, że musi dalej ciężko pracować, aby odnosić sukcesy. Jestem przekonany, że „sodówka” nie uderzy mu do głowy, bo to jest bardzo poukładany chłopak.
Drugim bohaterem Słowaków - kto wie czy nie większym od Slafkovskiego - okazał się bramkarz Patrik Rybar, który był dopiero trzecim wyborem trenera Ramsaya. Najpierw z Finlandią słaby mecz zanotował Branislav Konrad, a potem ze Szwecją, już po pierwszej tercji, zmieniony został Matej Tomek. Dopiero kiedy do bramki wszedł Rybar to gra obronna Słowaków zaczęła wyglądać bardzo dobrze.
Warto pamiętać, że to właśnie Branislav Konrad zaliczył znakomity występ na turnieju kwalifikacyjnym w Bratysławie i to jego dzięki znakomitej postawie pokonaliśmy Austrię i Białoruś oraz reprezentację Polski. W Pekinie przeciwko Finlandii nie bronił źle, ale ewidentnie brakowało mu szczęścia. To spotkanie zaczęliśmy od gry wysokim pressingiem i na dużej szybkości. Niestety, kontry które wyprowadzał przeciwnik były dla nas zabójcze. Konrad jest naprawdę niezłym bramkarzem, ale wtedy brakowało mu szczęścia i nie był w stanie pomóc drużynie. Matej Tomek dostał swoją szansę w meczu ze Szwecją, ale już w pierwszej tercji puścił trzy bramki i w przerwie zastąpił go Rybar, który zaczął bronić jak w transie.
Skąd u niego nagle taka metamorfoza? Pytam, bo był już powoływany na duże turnieje, ale tak naprawdę nigdy nie dostał szansy jako pierwszy bramkarz.
Jest to bardzo pracowity bramkarz, który cierpliwie czekał na swoją szansę i ją wykorzystał. To był jego czas i optymalnie go wykorzystał. Kontynuuje tradycje rodzinne, bo jego ojciec był także bardzo dobrym bramkarzem, który był kadrze Słowacji między innymi podczas Igrzysk Olimpijskich w Nagano i Slat Lake City. Obecnie jest cenionym trenerem, który pracował w Czechach czy w lidze KHL. Patrik jest wychowankiem Skalicy. Kiedy skończył wiek juniora miał problem ze znalezieniem klubu w słowackiej Ekstraklasie, więc poszedł grać do I ligi. Ojciec mu pomagał, podpowiadał mu i solidnie pracował nad jego warsztatem. Chłopak udowodnił swoją wartość, wyjechał za granicę i obecnie występuje w lidze KHL. W Pekinie w barażach o awans do ćwierćfinału zachował czyste konto w meczu z wicemistrzami olimpijskimi z Pjongczangu reprezentacją Niemiec, a w ćwierćfinale obronił wszystkie rzuty karne w meczu ze Stanami Zjednoczonymi.
W półfinale była szansa pokonać Finów?
Szansa zawsze była, bo ten mecz był zdecydowanie bardziej wyrównany od tego, który przegraliśmy z nimi na inaugurację 2:6. Pierwszy gol straciliśmy bardzo pechowo, krążek praktycznie wtoczył się do bramki tuż pod parkanem naszego bramkarza. Potem mieliśmy szanse, aby wyrównać, ale się nie udało. W końcówce Craig Ramsay zaryzykował i za bramkarza wprowadził na lód dodatkowego zawodnika. Niestety ten manewr przyniósł odwrotny skutek, bo Finowie zdobyli drugą bramkę, posyłając krążek do pustej bramki. Zawodnicy w tym meczu dali z siebie wszystko, ale to nie wystarczyło aby pokonać Finów.
W walce o brąz waszym rywalem była Szwecja. Dwanaście lat temu podczas Igrzysk w Vancouver, gdy pierwszy raz walczyliście o medal, po dwóch tercjach meczu o trzecie miejsce prowadziliście z Finlandią 3:1. Niestety, w ostatniej odsłonie rywal strzelił wam cztery gole i wygrał 5:3. Była obawa, że te demony mogą teraz wrócić?
Wszyscy doskonale pamiętamy tamto feralne spotkanie. Zresztą teraz wielu naszych zawodników, którzy grali w tym meczu, przestrzegało chłopaków grających w Pekinie przed brakiem należytej koncentracji i zlekceważeniem rywala. Na szczęście tym razem czarny scenariusz się nie sprawdził i pokonaliśmy Szwecję zdobywając tym samym pierwszy medal olimpijski w historii naszego hokeja.
Czy patrząc na ten medal wywalczony przez Słowację ma Pan jakąś dodatkową satysfakcję z wyniku osiągniętego przez prowadzoną przez Pana reprezentację Polski na tym turnieju eliminacyjnym w Bratysławie?
Nie patrzę na to z tej perspektywy. Chciałbym jeszcze bardziej docenić tych zawodników za te dwa pierwsze mecze na tym turnieju. Z Białorusią zagraliśmy prawdopodobnie najlepsze spotkanie w ostatnich kilku latach. Wygraliśmy go 1:0, a cały zespół zasłużył na to zwycięstwo niesamowitą konsekwencją oraz determinacją i zaangażowaniem. Niestety, ale na Słowację to już nie wystarczyło, gdyż byli poza naszym zasięgiem, co zresztą właśnie potwierdzili swoją dobrą grą w Pekinie.
Jakie znaczenie dla Słowacji ma ten brązowy medal zdobyty w Pekinie?
Mamy nadzieję, że dzieci które oglądały ten turniej będzie to dla nich takim bodźcem, który zachęci ich do trenowania hokeja. Wynik osiągnięty przez naszą reprezentację niech stanie się taką najlepszą możliwą reklamą dla tej pięknej dyscypliny sportu. Dokładnie dwadzieścia lat temu zdobyliśmy jedyne jak dotąd mistrzostwo świata w hokeju na lodzie. Wtedy też o tym sukcesie mówiło się w całej Słowacji. Miały być budowane nowe lodowiska, a stare remontowane. W planach było postawienie na mocne szkolenie młodzieży, ale niestety wszystko skończyło się tylko na słowach. Oby teraz było inaczej.
Przejdź na Polsatsport.pl