Przejmująca rozmowa z Jurijm Gladyrem o sytuacji na Ukrainie. "Ogarnia mnie smutek i rozpacz"
- Wiem, że przyjechaliśmy tutaj grać o Puchar Polski, taki jest nasz cel. Dla mnie to jednak ciężkie rozmawiać o tym. To wszystko we mnie kipi. Być może pomogę swojemu zespołowi wyładowując złość, która jest we mnie - powiedział ukraiński siatkarz Jastrzębskiego Węgla, Jurij Gladyr.
Bożena Pieczko: Jaka była pana reakcja i kiedy pan dowiedział się o inwazji Rosji na Ukrainę?
Jurij Gladyr: Dowiedziałem w czwartek o siódmej nad ranem, jak obudziła mnie żona przez telefon, mówiąc, że zaczęła się inwazja. Od tego momentu nie przestaję o tym myśleć. Ciężko o czymkolwiek innym myśleć i mówić. Wiem, że przyjechaliśmy tutaj grać o Puchar Polski, taki jest nasz cel. Dla mnie to jednak ciężkie rozmawiać o tym. To wszystko we mnie kipi. Być może pomogę swojemu zespołowi wyładowując złość, która jest we mnie.
ZOBACZ TAKŻE: Trener siatkarzy Asseco Resovii chce pomóc rodakowi wydostać się z Ukrainy
Jakie głosy docierają do pana od bliskich, którzy są na Ukrainie?
Nie są to pocieszające głosy. Dzięki Bogu wszyscy są zdrowi, moja matka mieszka w mieście, w którym się urodziłem i na razie jestem tam spokój. Jestem w ścisłym kontakcie z moimi przyjaciółmi, pytam się o ich zdrowie, jak się czują. Opowiadają mi o tych wydarzeniach. Trzech z nich jest w tych strategicznych punktach, gdzie toczy się walka.
Co pan czuje na wieść o tym, co się dzieje za naszą granicą? Złość, smutek?
Złość, agresję, bo nikt nie rozumie, z jakiego powodu to jest robione. Jeden stary schizofrenik sobie coś wymyślił i chce się zapisać w historii, ale za jaką cenę, skoro nawet mnóstwo Rosjan wypowiada się przeciwko niemu i chce dobić się do rozsądku tego człowieka. Ogarnia mnie wielki smutek i rozpacz, że nie mogę w niczym pomóc. Aczkolwiek staram się robić wszystko, co mogę. Przyjmę każdego, kto chce się dostać przez granicę.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl