Marian Kmita: On wrócił
Świetna powieść Timura Vermesa – „On wrócił” zaczyna się sensacyjnie. Otóż w Berlinie, w roku 2011, na jednej z opuszczonych parceli budzi się zdezorientowany – uwaga! – nie kto inny, tylko Adolf Hitler! Hitler nie pamięta skąd się tam wziął, ale dociera do niego, że coś jest nie tak z otaczającą go rzeczywistością. Wszak to rok 2011 a nie 1945. Większość napotkanych ludzi bierze go za aktora udającego furera III Rzeszy, ale jednak wsłuchuje się z ciekawością w to, co ma do powiedzenia.
Niedługo potem, wskutek różnych zbiegów okoliczności Hitler trafia do telewizyjnego show, gdzie cytując populistyczne frazesy z „Mein Kampf”, przystosowane do realiów początku XXI wieku, błyskawicznie zyskuje ogromną popularność w całych Niemczech. I choć powieść Vermesa to przede wszystkim satyra na współczesne media, które nawet najbardziej niebezpieczną ideologię są w stanie promować dla swoich komercyjnych lub politycznych korzyści, to w kontekście wydarzeń na Ukrainie, dzieło to nabiera zupełnie innego, niezamierzonego przez autora wymiaru. Otóż utwór ten, mimowolnie zapowiada nadejście nowego furera, tylko jak się okazało w 2014 roku, już nie Niemiec, a Rosji – Władimira Władimirowicza Putina.
ZOBACZ TAKŻE: Władimir Putin stracił czarny pas Światowej Federacji Taekwondo
Przerażające jest to, że znowu historia kołem się toczy i demokratyczny świat, i ten z lat trzydziestych ubiegłego wieku, i ten w którym żyjemy, drzemie i ignoruje wszystkie sygnały niebezpieczeństwa, później zawiera fatalne kompromisy, aż dochodzi do wojny, rozlewu krwi i najpierw tysięcy, a później milionów ofiar. Jedyna pociecha, że tak jak wtedy, tak i teraz szybko przychodzi opamiętanie i świat jednoczy się przeciwko kolejnemu tyranowi. Także świat sportu podąża za wielką polityką z wszystkimi konsekwencjami uwikłania w różne sprawy, ale w końcu jednak staje po jasnej stronie demokracji. Niestety, tak jak w polityce nie dzieje się tak od razu, bo gra o wielkie pieniądze dla wielu wciąż jest priorytetem. Jednak zawsze do czasu. I tak jak sto tysięcy protestujących pod Bramą Brandenburską zmusiło Bundestag do zmiany stanowiska Niemiec, po trzydziestu latach wspierania Rosji, tak trzeba było stanowczej postawy kilkunastu reprezentacji piłkarskich, aby Gianni Infantino i FIFA wycofali się ze swojej wcześniejszej, kompromitującej decyzji w sprawie gry reprezentacji Rosji w eliminacjach do katarskich MŚ.
Jeśli do takich wolt w postawie wielkich państw i szacownych, globalnych instytucji dochodzi z dnia na dzień, to znaczy, że sprawa jest bardzo poważna. I tak jest w istocie, bo duch Hitlera rzeczywiście zmaterializował się w szaleństwie Putina, który tak jak wódz Wielkiej Rzeszy pcha cały świat, ale i też przy okazji swój naród, ku niechybnej przepaści. Dlatego trzeba dzisiaj jedności i naszego głośnego protestu na wszystkich frontach współczesnego życia przeciwko temu szaleńcowi. I choć prawdą jest, jak powiedział mer Kijowa – Witalij Kliczko, że na każdej wojnie, tak naprawdę nie ma wygranych, to jednak tę walkę o zwycięstwo dobra nad złem musi podjąć każdy z nas. Każdy na swoim lokalnym froncie. Dlatego tak ważne jest to, co zrobią w najbliższym czasie wszystkie sportowe europejskie i światowe instytucje w sprawie wykluczenia reprezentacji Rosji i rosyjskich klubów ze wszystkich możliwych rozgrywek i turniejów. I chociaż jest naprawdę mi żal, Bogu ducha winnych rosyjskich sportowców, to innej drogi niestety nie ma. W tej sprawie nie może być kompromisów i dwuznaczności, gdy na Ukrainie giną ludzie i to po obu stronach. Podkreślam - po obu stronach. Bo czymże zawinili ci młodzi rosyjscy chłopcy, siłą wcieleni do armii i wysłani przez Putina na śmierć na Ukrainę? Wysłani bez ich wiedzy i zgody na wojnę, której nie chcą i nie rozumieją. No w czym zawinili?! To także są ofiary tej wojny, tak naprawdę nie mniej tragiczne od ukraińskich cywilów, czy ich bohaterskich żołnierzy. Dlatego trzeba grzmieć, jak się da i gdzie się da, aby zakończyć panowanie w Rosji tego nowego Hitlera i doprowadzić do rychłego pokoju. Tak jak napisał prezes PZPN Cezary Kulesza komentując skandaliczna decyzję FIFA, „tu nie ma miejsca na grę pozorów”. Sytuacja jest absolutnie czarno-biała i międzynarodowa społeczność musi działać bardzo szybko i zdecydowanie. On wrócił – naprawdę!
Przejdź na Polsatsport.pl