Białoński: Inwazja na Ukrainę. Czas wielkiej próby również dla sportu
Żyjemy w czasach wielkiej próby. Największej od II wojny światowej. Również w sporcie jedni zdają najważniejszy w życiu egzamin – z człowieczeństwa, a inni go całkowicie oblewają – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.
Bracia Kliczkowie zdają egzamin
Na pierwszym biegunie są z pewnością bracia Wołodymyr i Witalij Kliczkowie. Są wielkimi mistrzami, mają status gwiazd światowego bosku, wielkie pieniądze, które pozwoliłyby im czas wojennej zawieruchy spokojnie przeczekać w ciepłych krajach. Ale nie, oni stają na wysokości zadania i razem z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim dodają otuchy całemu narodowi ukraińskiemu, ba, całemu światu. Prezentując postawę godną podziwu. Są wśród potrzebujących: w szpitalach, schronach, wśród żołnierzy na linii frontu. Ryzykują życiem.
- Nie ma mowy o ucieczce z oblężonego miasta. Gdybym to zrobił, już nigdy nie mógłby spojrzeć sobie w lustro. Zostaniemy w Kijowie na zawsze – zadeklarował Witalij, który jednocześnie jest merem miasta.
Usyk z Łomanczenką pokazują światu prawdziwe wartości
W czasie próby na najważniejszy medal spisał się też złoty medalista IO w Londynie, czy zawodowy mistrz świata z Gdańska i kilku późniejszych gal – Ołeksandr Usyk. Już w 2018 r. wygrał walkę z Rosjaninem Muratem Gassijewem o mistrzowski pas i to w Moskwie. Teraz porzucił bezpieczną Anglię, by - przez Polskę - wrócić do ojczyzny i chwycić za broń, pomóc Ukrainie w najważniejszym starciu – z rosyjskim najeźdźcą.
Wasyl Łomaczenko w boksie wygrał wszystko, co się da – dwa mistrzostwa olimpijskie, dwukrotnie był amatorskim mistrzem świata, a w 2019 r., w Londynie, zunifikował tytuły WBC, WBO i WBA w boksie zawodowym. Choć zarobił miliony i ma rezydencję w słonecznej Kalifornii, rzucił to wszystko. Na początku inwazji rosyjskiej wrócił do Ukrainy, by wstąpić do oddziałów obrony terytorialnej w rodzinnym Białogrodzie nad Dniestrem.
To przemawia do świadomości całego świata w wojnie ze złem.
Lewandowski, Glik, Krychowiak i inni pokazali ludzką twarz
Dziś protest przeciwko grze z Rosją wydaje się czymś normalnym i to dla całego świata, ale gdy PZPN, Robert Lewandowski, Kamil Glik i inni nasi kadrowicze powiedzieli stanowcze „nie” graniu w piłkę z reprezentacją najeźdźcy, wcale tak nie było. Robert, Kamil, czy Grzegorz Krychowiak ryzykowali, że stracą najpewniej ostatnią szansę zagrania na mistrzostwach świata. Wszak początkowo FIFA zdecydowała, że mecz barażowy ze „Sborną” odbędzie się, tyle że nie w Moskwie, a na neutralnym terenie. Dopiero dyplomatyczny zryw w obronie zaatakowanej Ukrainy najlepszego piłkarza świata i jego kolegów, za którymi poszła zdecydowana większość reprezentacji Starego Kontynentu postawiła FIFA pod ścianą. Zawieszenie Rosjan było tylko naturalną konsekwencją tegoż lobbingu.
PZPS i nasi mistrzowie świata zdali egzamin
PZPS i reprezentacja siatkarzy również zagrali va banque, mówiąc: „Nie ma mowy, abyśmy pojechali grać na mistrzostwa do Rosji”. Bunt aktualnych mistrzów świata miał swoją wagę i w końców doprowadził do odebraniu najeźdźco wymarzonego turnieju. PZPS idzie za ciosem w działaniach pomocowych. M.in. zużyte siatki przekazuje Ukraińcom, by mogli nimi maskować swe czołgi i pojazdy bojowe.
Kompromitacja Infantino. Prezydent z medalem przyjaźni od Putina
Na drugim biegunie jest niestety, szef światowej piłki. Gianni Infantino powinien być liderem nakładania sankcji i innych form presji na najeźdźcę, by za wszelką cenę powstrzymać go od mordowania niewinnych ludzi w niepodległej Ukrainie. Najwyraźniej jednak blask orderu przyjaźni, jaki na Kremlu, w maju 2019 r. wręczył mu sam Władimir Putin, oślepia go i nie pozwala przejrzeć na oczy.
ZOBACZ TAKŻE: Niemiecki klub przechytrzył rosyjską cenzurę
A przecież Infantino ma najwięcej narzędzi. To w jego rękach jest spowodowanie, by Ukraina – broń Boże – nie przegrała barażu o MŚ ze Szkocją walkowerem. Na 24 marca nie będzie gotowa do gry w piłkę.
To w jego gestii jest ponowne otwarcie okresu transferowego dla tych obcokrajowców, którzy chcą się salwować ucieczką z Rosji. W ślad za niemieckimi trenerami, którzy już to robili, na czele z Danielem Farke i Markusem Gisolem.
Owieczkin nadal ma Putina na zdjęciu profilowym
Po drugiej stronie barykady jest też Aleksander Owieczkin. Jeden z najlepszych hokeistów świata. 1,6 mln obserwujących go na Instagramie nadal serwuje zdjęcie profilowe z Putinem, a i formy potępienia napaści na Ukrainę są dość ostrożne, by nie rzec, że na odczep się. Nie wszystko da się wytłumaczyć faktem, że żona Anastazja i dzieci Siergiej i Ilja są w Rosji. Nie wszystko da się wytłumaczyć faktem, że Putin jest jego przyjacielem. Po tym jak wywołał krwawą wojnę, również przyjaźnie trzeba zweryfikować.
W czasach, gdy dzień zaczynamy nie od sprawdzania wyników z całego świata, kto z kim wygrał w piłkę i dlaczego, tylko od tego, czy Kijów, Charków i inne miasta wolnej Ukrainy się jeszcze bronią, jakie najeźdźcy spowodowali w nich zniszczenia, warto pamiętać kto pokazał ludzką twarz i serce. A kto woli nadal trzymać sztamę z największym gangsterem światowej polityki.
Przejdź na Polsatsport.pl