Co dalej z Chelsea? Oto sankcje, które dotknęły klub
Nałożenie w czwartek przez brytyjski rząd sankcji na właściciela Chelsea Londyn Romana Abramowicza rodzi wiele pytań, przy czym na część z nich nie ma jasnych odpowiedzi. Rząd podkreśla jednak, że celem nie jest zaszkodzenie klubowi, lecz interesom rosyjskiego oligarchy.
Sankcje, które obejmują zamrożenie aktywów, a więc także Chelsea Londyn, i zakaz wjazdu do Wielkiej Brytanii zostały nałożone, bo udało się zdobyć na tyle mocne dowody na związki Abramowicza z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, że w razie czego możliwe będzie obronienie tych dowodów przed sądem.
Przy okazji oznaczają one poważne komplikacje dla klubu będącego własnością Abramowicza od 2003 r., i który w związku właśnie z obawą zamrożenia aktywów został przez niego wystawiony na sprzedaż. Ze względu na sankcje do sprzedaży Chelsea na razie nie dojdzie, choć rząd jest otwarty na znalezienie jakiegoś rozwiązania w tej kwestii.
Jeśli chodzi o najbliższą perspektywę, to Chelsea dostała specjalną licencję - ważną do 31 maja - czyli może dokończyć udział zarówno w rozgrywkach krajowych, jak i Lidze Mistrzów. Mecze Chelsea nadal mogą być transmitowane, a klub nadal będzie otrzymywał pieniądze z tytułu praw telewizyjnych, co pozwoli na pokrywanie bieżących wydatków, w tym pensji piłkarzy i innych pracowników. Te nie są małe, bo jak się szacuje pensje wynoszą 28 mln funtów miesięcznie.
ZOBACZ TAKŻE: Real Madryt zrobił show, a właściciel Paris Saint-Germain... chlew
Ale od momentu nałożenia sankcji klub nie może sprzedawać biletów na mecze, co oznacza, że przychodzić mogą na nie tylko posiadacze karnetów i osoby, które kupiły bilety przed 10 marca. Ale już nie jest jasne, co z biletami na mecze wyjazdowe bądź na ewentualny półfinał i finał Pucharu Anglii na Wembley. Chelsea nie może też bezpośrednio sprzedawać gadżetów, choć te podmioty zewnętrzne, które je już miały przed czwartkiem, nadal mogą nimi handlować. Nie może również dokonywać żadnych modernizacji na stadionie.
Sankcje oznaczają ograniczenia w wydatkach, w tym w szczególności koszty organizacji pojedynczego meczu na Stamford Bridge nie mogą przekroczyć 500 tys. funtów, a podróży drużyny na mecz wyjazdowy - 20 tys. Szczególnie to drugie będzie trudne, zwłaszcza w przypadku meczów w Lidze Mistrzów.
Kolejnym problemem jest zakaz transferów - i z klubu, i do klubu - oraz przedłużania kontraktów i oferowania nowych. To tworzy niejasną sytuację szczególnie dla tych piłkarzy, którym latem kończą się kontrakty, jak Antonio Rudiger, Cesar Azpilicueta i Andreas Christensen.
Nadprogramową sprawą jest zamrażanie związków z Chelsea przez sponsorów. Kilka godzin po ogłoszeniu sankcji na Abramowicza operator telekomunikacyjny Three poprosił o czasowe zawieszenie umowy i usunięcie firmowego logo z koszulek piłkarzy i ze stadionu. Chelsea na mocy tej umowy dostaje 40 mln funtów za sezon, a nie jest powiedziane, że śladem Three nie pójdą kolejni.
Teoretycznie jest możliwe, że w przypadku problemów z płynnością i terminowymi wypłatami Chelsea ukarana byłaby odjęciem kilku punków w Premier League, choć na razie ten scenariusz wydaje się odległy. Zwłaszcza, że brytyjski rząd jest otwarty na przyznanie dodatkowej licencji, która pozwalałaby na sprzedaż klubu - pod warunkiem, że pieniądze z tytułu tej transakcji nie trafią na konto Abramowicza.
Od czasu, gdy niespełna dwa tygodnie temu Abramowicz ogłosił najpierw, że wycofuje się z bieżącego zarządzania klubem, a kilka dni później, że wystawia go na sprzedaż, w brytyjskich mediach nieustannie pojawiają się spekulacje na temat potencjalnych nabywców. Zainteresowanie kupnem Chelsea wyrażało ponoć ok. 20 osób lub konsorcjów, ale nie wiadomo, ilu z nich podtrzyma ten zamiar w sytuacji, gdy transakcja robi się bardziej odległa i skomplikowana. W momencie, gdy Abramowicz ogłaszał zamiar pozbycia się klubu, w grę wchodziła kwota 3 miliardów funtów.