Real Madryt zrobił show, a właściciel Paris Saint-Germain... chlew
"Przez cały XXI wiek stadion Santiago Bernabeu nie był świadkiem takiego delirium podczas europejskiej nocy. Żaden z czterech triumfów w Lidze Mistrzów w latach 2014-18 nie wymagał takiego powrotu przeciwko rywalowi na tym etapie rozgrywek" - madrycki dziennik "El Mundo" skwitował show, jaki dał Real Madryt w rewanżowym starciu z Paris Saint Germain w 1/8 finału Ligi Mistrzów.
Piłkarze Carlo Ancelottiego mimo, że przegrali pierwszy mecz 0:1, a w drugim po pierwszej połowie też ulegali 0:1, strzelili trzy gole w ciągu 17 minut (Karim Benzema) i w wielkim stylu awansowali do ćwierćfinału.
ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski kontra Karim Benzema. UEFA ogłosiła wielkie starcie!
Jak Kylian Mbappe może teraz bronić swojej ciągłości w Paryżu? Bycie świadkiem takiej porażki w pierwszej osobie powinno oznaczać jego przyszłą decyzję. Oczywiście ta przyszłość wydaje się być w Madrycie o czym mówi się przynajmniej od roku. Francuz jest obecnie najlepszym graczem w Lidze Mistrzów przede wszystkim biorąc pod uwagę mecze o największym ciężarze gatunkowym, czyli nie w fazie grupowej. W ostatnich swoich ośmiu meczach w strefie play-off Mbappe strzelił osiem goli. O trzy więcej niż Robert Lewandowski. Wczorajszy gol na 1:0 przy wcześniejszym wygranej w Paryżu (też 1:0 po jego trafieniu w 94 minucie) w normalnej sytuacji powinien być mocną przepustką do ćwierćfinału. Niestety, jego koledzy z obrony i przede wszystkim genialny rodak w Realu Karim Benzema pokpili plan PSG w ciągu siedemnastu minut.
Kto wie, czy ten kwadrans z małym haczykiem, nie przesądził w ogóle o upadku, a przynajmniej potężnym zachwianiu projektu Nassera Al-Khelaifiego. Po jedenastu sezonach inwestycji bez miary (wydał w tym czasie na zawodników 1,5 miliarda euro), z mistrzostwami świata w Katarze za progiem, katarski potentat znalazł się w sytuacji granicznej. Niby ma Mbappe, Messiego, Neymara, Di Marię, Donnarummę i wielu innych genialnych graczy, ale nie ma jakościowej drużyny, nie ma stylu. Za chwilę z pewnością wyrzuci trenera Mauricio Pochettino, który podobnie jak jego poprzednicy Unai Emery czy Thomas Tuchel nie byli sobie w stanie poradzić z największymi gwiazdami zamkniętymi w złotej klatce. Przynajmniej nie tak, aby mieć szansę na sięgnięcie po Puchar Europy. Nie ma możliwości, aby w klubie został dyrektor sportowy Leonardo de Araujo, który odpowiada za konstrukcję i wydawanie pieniędzy szejka.
No i zapewne właściciel PSG straci zawodnika, na którym jego idea stała, czyli Mbappe. I do tego nic na nim nie zarobi (Francuz wciąż nie przedłużył kontraktu i jeśli tego nie zrobi, odejdzie latem za darmo). Czy można wyobrazić sobie większe upokorzenie chorobliwie ambitnego multimilionera?
Dziennikarze "Le Parisien" wspominają klęski drużyny z Paryża z Barceloną 1:6 czy dwa lata później z Manchesterem United na Parc de Princes i sugerują, że zespół budowany za takie pieniądze i z takim rozmachem w tak szybkim tempie siłą rzeczy skazywany jest na podobne przegrane z drużynami mającymi również ogromne pieniądze, ale też swoją duszę.
Podsumowaniem upadku był "występ" Al-Khelaifiego już po meczu w okolicach szatni. Jego zachowanie (kopał w drzwi szatni sędziów i krzyczał, że zabije nagrywającego to pracownika Realu) było więcej niż żenujące. "Zrobił z Ligi Mistrzów chlew" - napisali Hiszpanie.
Przejdź na Polsatsport.pl