19 mgnień Abramowicza i Chelsea na skraju przepaści
Zakup Chelsea przez współczesnego Stirlitza Romana Abramowicza miał podobno zlecić Putin w ramach „sportwashingu” – ocieplania wizerunku reżimowej Rosji i by ułatwić oligarchom inwestycje na Zachodzie. Napaścią na Ukrainę Putin sprawił, że Abramowicz musi Chelsea sprzedać, a pieniądze nie trafią do niego. Klub może wkrótce nie mieć środków na działalność. Abramowicz wylądował w Izraelu. Kibice Chelsea wspierają go i zarzucają hipokryzję Europie, która nakłada sankcje, a sama handluje z Rosją.
Wydarzenia ostatnich dni wokół Chelsea Londyn i Romana Abramowicza elektryzują kibiców na całym świecie, mrożą krew w żyłach i zaskakują zwrotami akcji niczym w najwyższej klasy filmie sensacyjnym, albo powieści szpiegowskiej.
Takie też było całe życie Romana Abramowicza – sieroty, który stracił matkę gdy miał rok, a dwa lata później ojca. Dorobił się miliardów na ropie, dzięki przejęciu za bezcen – wraz z Borisem Bieriezowskim - państwowego koncernu Sibnieft, który później sprzedał Gazpromowi za około 8 miliardów dolarów. Było to możliwe dzięki koneksjom na Kremlu, najpierw z Borysem Jelcynem i jego „Familią”, a później z Władimirem Putinem.
Nie udał się fortel za 3 miliardy funtów
Abramowicz zawsze wiedział z kim trzymać i jakie ruchy podejmować, by zarobić wielkie pieniądze i nie dać się zagryźć rekinom biznesu i polityki. Jego majątek wyceniany jest na około 15 miliardów funtów. Teraz też chciał przechytrzyć Anglików i inne rządy europejskich krajów, nakładających sankcje na rosyjskich oligarchów powiązanych z Putinem.
ZOBACZ TAKŻE: Coś niewiarygodnego! Leo Messi może trafić do...
Zdając sobie sprawę, że lada chwila mogą na niego zostać nałożone sankcje - a jego majątek, w tym udziały w Chelsea, będą zamrożone – pod koniec lutego ogłosił, że wycofuje się z Chelsea i wystawił londyński klub na sprzedaż, wyceniając go na około 3 miliardy funtów. Opakował to w pseudoszlachetne opakowanie. Pieniądze ze sprzedaży Chelsea miałyby trafić na konto specjalnie założonej fundacji charytatywnej, która przekazywałby środki na rzecz ofiar wojny w Ukrainie (w tym stwierdzeniu też był ukryty fortel – bo także na rzecz Rosjan, którzy ucierpieli podczas działań wojennych).
Sankcje doprowadzą Chelsea do upadku?
Szybko znalazło się kilku chętnych bogaczy z wielu krajów do zakupu Chelsea - z USA, Arabii Saudyjskiej, Turcji i z Anglii. Są gotowi wyłożyć za klub ze Stamford Bridge ponad 2 miliardy funtów. W końcu to ostatni triumfator Ligi Mistrzów. Problem w tym, że ten przebiegły plan Abramowicza został jednak zablokowany. W czwartek 10 marca, dokładnie w dniu 117. urodzin Chelsea, brytyjski rząd podjął decyzję o nałożeniu sankcji na rosyjskiego oligarchę w związku z napaścią Rosji na Ukrainę i zamroził jego wszystkie aktywa na Wyspach.
W uzasadnieniu nałożenia sankcji Brytyjczycy podali polityczne i biznesowe związki Abramowicza z Putinem, a także kwestię udziałów w stalowej firmie Evraz, która dostarcza materiały do budowy czołgów. Ten drugi zarzut wydaje się akurat dość wydumany, bo na etapie produkcji trudno właścicielowi huty przewidzieć, że jego stal zostanie użyta w czołgach, które zaatakują Ukrainę.
W konsekwencji tych sankcji Chelsea stanęła na krawędzi bankructwa, a już na pewno w obliczu ryzyka rychłej uraty płynności finansowej i zablokowania możliwości działania klubu. Chelsea otrzymała zakaz sprzedaży biletów na mecze (mogą je oglądać tylko kibice, którzy wcześniej zakupili sezonowe karnety, a jest ich około 28 tysięcy) oraz klubowych gadżetów.
Wyjęli turystom gadżety z koszyków
Niedzielny mecz z Newcastle, wygrany 1:0 po golu Havertza w 89 minucie, był na razie ostatnim na który sprzedawano bilety. Obejrzało go dokładnie 40 026 widzów. Karnety nie obowiązują na spotkania Ligi Mistrzów, więc w przypadku awansu Chelsea do ćwierćfinału (pierwszy mecz 1/8 finału z Lille wygrała 2:0) spotkanie na Stamford Bridge odbędzie się bez udziału kibiców. Chelsea w Premier League zajmuje obecnie trzecie miejsce, ale w czarnym scenariuszu może mieć nawet kłopoty z dokończeniem sezonu.
Jak opisywał „The Times”, turystom z zagranicy w firmowym sklepie na Stamford Bridge w czwartek dosłownie wyjęto suweniry z koszyków, przerywając zakupy, choć przylecieli do Londynu z dalekiej Azji i nie tylko. Ostatnimi klientami klubowego sklepu miało być małżeństwo z RPA z kilkuletnimi synami, dla których kupili rzutem na taśmę dwie koszulki meczowe ekipy Thomasa Tuchela. Sklep i restauracja na stadionie zostały zamknięte, w hotelu nie są przyjmowani nowi goście, a cały teren wokół obiektu został odgrodzony i funkcjonuje trochę jak wyjęta spod prawa enklawa.
Chelsea nie może kupować i sprzedawać
Chelsea nie może też kupować nowych zawodników, ani przedłużać kontraktów z obecnymi graczami, nie może też sprzedawać piłkarzy. Szacuje się, że klub potrzebuje na funkcjonowanie około 50 mln funtów miesięcznie i jeśli sytuacja z sankcjami dla Abramowicza się nie zmieni, za 3-4 miesiące pieniądze się skończą i Chelsea stanie się niewypłacalna. Nie wiadomo jak potoczą się wtedy losy piłkarzy, ale też około tysiąca innych pracowników klubu.
Trudności mogą być już teraz z meczami wyjazdowymi, bo po wprowadzeniu sankcji klub może przeznaczać na koszty z tym związane tylko do 20 tysięcy funtów, a to w przypadku długich podróży zbyt mało (w środę Chelsea wybiera się do Lille na mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów). Chyba, że sami piłkarze, zrzucą się „na benzynę”, albo na bilety lotnicze. Sankcje na razie zostały nałożone do końca maja.
- Mogę zadeklarować, że dopóki będziemy mieli wystarczającą liczbę koszulek i autokar, by dojechać na mecz, będziemy twardo walczyć do końca - powiedział niemiecki trener Chelsea Thomas Tuchel.
Wycofują się sponsorzy Chelsea
Problemy Abramowicza to nie koniec kłopotów Chelsea. Po ogłoszeniu sankcji dwa najwięksi sponsorzy klubu, firmy Three i Hyundai, zawiesili do odwołania swoje umowy reklamowe z ekipą Abramowicza. Three za roczny kontrakt miała zapłacić 40 mln funtów. W niedzielnym meczu z Newcastle piłkarze Chelsea mieli już wystąpić bez logo tych firm na koszulkach, ale ostatecznie jednak ciągle one na trykotach widniały.
Klub nie posiada bowiem koszulek bez znaków firmowych sponsorów, a w związku z sankcjami nie może zamówić nowych. Teoretycznie loga firm mogły być zaklejone plastrami, jak zdarzało się już w sporcie w podobnych sytuacjach, ale takiej decyzji nie podjęto. Rozwiązanie umowy rozważa też podobno firma Nike, w której strojach grają piłkarze Chelsea. Kontrakt z 2016 roku z Nike, podpisany na 15 lat, był rekordowy. Na jego mocy klub miał otrzymać aż 900 milionów funtów.
Pieniądze nie mogą trafić do oligarchy
Po ogłoszeniu sankcji Anglię szybka obiegła wieść, że w tej sytuacji Rosjanin nie może sprzedać Chelsea. W rzeczywistości jednak wygląda na to, że jest to możliwe, ale pod wieloma warunkami, z których najważniejszy jest taki, że pieniądze ze sprzedaży klubu nie trafią do Abramowicza, bo nie pozwala na to wprowadzone na Wyspach nowe prawo w związku z agresją Rosji na Ukrainie.
Zostałyby one zamrożone lub przekazane przez brytyjski rząd na cale charytatywne. Trzeba liczyć się też z tym, że Abramowicz, podobnie jak inni rosyjscy oligarchowie, będą kierowali skargi do sądów, argumentując, że sankcje są bezprawne i postarają się odzyskać pieniądze, pewnie nawet żądając odsetek. Dlatego początkowo brytyjskie władze były wstrzemięźliwe w kwestii nakładania tych sankcji, chcąc je dobrze przygotować pod względem prawnym.
Abramowicz nie chce zwrotu pożyczki
Na 3 miliardy funtów, na które Abramowicz wycenił Chelsea, miałby się po połowie składać – obecna wartość klubu oraz około 1,5 miliarda funtów, które przez lata Rosjanin zainwestował w londyńczyków, ale zrobił to w formie pożyczki dla klubu. Miliarder oświadczył wcześniej, że nie będzie się ubiegał o zwrot tych pożyczonych pieniędzy.
Z tego wynikałoby, że Chelsea jest teoretycznie do kupienia za około 1,5 mld funtów, ale nie można wykluczyć, że angielskie władze będą chciały drugie 1,5 mld funtów zabezpieczyć na wypadek ewentualnych roszczeń, gdyby jednak Abramowicz i jego prawnicy zmienili zdanie co do zrzeczenia się tej pożyczonej kwoty. Tak czy inaczej, aby sprzedaż klubu za jakąkolwiek kwotę była możliwa, zgodę na to musi wyrazić brytyjski rząd, który przejmie też pieniądze uzyskane ze sprzedaży.
Wszyscy chcą szybko sprzedać klub
- Z całą pewnością rząd jest otwarty na sprzedaż Chelsea. Wymagałoby to nowej licencji dla klubu i dalszych rozmów ze skarbem państwa, ale jest to możliwe do zrealizowania - oświadczył rzecznik premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona.
W ostatni weekend pojawiła się informacja, że - mimo nałożonych sankcji – Abramowicz zlecił jednak bankowi handlowemu Raine Group z Nowego Jorku rozpoczęcie procedury sprzedaży klubu. Jak napisał „The Athletic”, powołując się na wypowiedź pracownika Raine Group – wszystkim stronom zależy na jak najszybszym przeprowadzeniu tej transakcji, aby nie doszło do upadku klubu.
Chcą tego zarówno władze Premier League, brytyjski rząd, UEFA, jak i sam Abramowicz, który podobno nie wyobraża sobie, by klub, którego potęgę zbudował, nagle upadł. To może trochę uspokoi drżące serca kibiców The Blues.
Amerykanie faworytami w wyścigu o Chelsea
Podobno żadna ze złożonych dotąd ofert na kupno Chelsea nie została wycofana. Mają one zostać rozpatrzone do końca tego tygodnia. Najpoważniejszą ofertę złożyło podobno konsorcjum amerykańsko-szwajcarskie, należące do dwóch miliarderów - Todda Boehly’ego i Hansjorga Wyssa, którzy zaoferowali 2-2,5 miliarda funtów.
Ze Stanów Zjednoczonych przejęciem Chelsea są również zainteresowane grupy kapitałowe Woody’ego Johnsona (właściciel New York Jets z ligi futbolu amerykańskiego) i rodziny Rickettsów (należy do nich baseballowy klub Chicago Cubs).
Do walki o Chelsea mają również stanąć turecki biznesmen Mushin Bayrak oraz brytyjski deweloper Nick Candy, który od lat jest wielkim kibicem klubu ze Stamford Bridge. Zainteresowanie przejęciem Chelsea potwierdza również gwiazdor MMA Conor McGregor, który w 2021 roku był najlepiej zarabiającym sportowcem świata (wg „Forbesa” wzbogacił się o 180 mln dolarów).
Bracia i Saudyjczycy chcą kupić kolejny klub
Wśród potencjalnych nabywców Chelsea wymienia się też rodzinę brytyjskiego przedsiębiorący indyjskiego pochodzenia Davida Reubena, uznawaną za drugą najbogatszą w Wielkiej Brytanii, z majątkiem szacowanym na około 16 miliardów funtów. Konkretnie Chelsea miałby kupić jeden z jego synów – Jamie, który jest kibicem The Blues i wschodzącym rekinem branży nieruchomości, który przyjaźni się podobno z premierem Johnsonem.
Problem w tym, że jego bracia Simon i David Reubenowie posiadają około 10 procent akcji Newcastle United, za które zapłacili około 300 mln funtów. To może nie podobać się władzom Premier League. Bracia Reuben mają jednak tę przewagę, że inwestowali przez wiele lat w Rosji w rynek metali i znają się z Romanem Abramowiczem.
Kto wie jednak, czy wszystkich nie przebiją miliarderzy z Arabii Saudyjskiej, należący do tamtejszej rodziny królewskiej, uważanej za jedną z najbogatszych na świecie. Reprezentuje ich koncern Saudi Media. Członkowie saudyjskiej rodziny królewskiej posiadają już większościowy pakiet udziałów w Newcastle, co może być przeszkodą w zawarciu transakcji, do tego nie cieszą się oni sympatią Abramowicza.
Kibice Chelsea: Europa finansuje wojnę
Pikanterii całej zawierusze z Chelsea i Abramowiczem dodają kontrowersje i skandale wywołane przy tej okazji przez kibiców The Blues, którzy bezwarunkowo ciągle popierają Rosjanina, dzięki pieniądzom którego świętowali pięć tytułów mistrza Anglii i dwa triumfy w Lidze Mistrzów. Podczas meczu z Burnley zakłócili oni minutę ciszy poświęconą ofiarom wojny na Ukrainie, skandując wtedy nazwisko Romana Abramowicza. Podobnie było podczas spotkania z Norwich.
Absolutnie nie oznacza to, że fani Chelsea popierają rosyjską agresję na Ukrainie. Przeciwnie – podczas meczów na trybunach pojawiły się ukraińskie flagi i słowa wsparcia dla Ukraińców. Natomiast kibice Chelsea nie zgadzają się z wieloma poczynaniami brytyjskiego rządu i Unii Europejskiej w stosunkach z Rosją i odnoszą to do kar nałożonych na ich klub.
Uważają swój rząd, a zwłaszcza kraje UE za hipokrytów, którzy nakładają sankcje tam gdzie jest im wygodnie, a sami tymczasem zasilają kasę reżimowej Rosji nadal codziennie kupując od sowietów ropę, gaz i węgiel, pośrednio wspomagając w ten sposób działania wojenne Putina na Ukrainie. I trudno im odmówić, że - przynajmniej częściowo - mają rację.
Na murach okalających stadion Stamford Bridge kibice The Blues wielkimi czerwonymi literami wymalowali napis: „Europa finansuje wojnę, nie Chelsea. Zostawcie nasz klub w spokoju".
Abramowicz prawie jak Stirlitz
W latach 70-tych ogromną popularnością cieszył się radziecki serial „17 mgnień wiosny”, nakręcony na podstawie książek Juliana Sieminowa. Jego bohaterem był rosyjski szpieg, wcielający się w rolę niemieckiego oficera Maxa Otto von Stirlitza, o którym w Polsce opowiadano setki dowcipów. Abramowicz był poniekąd dla Rosji takim współczesnym Stirlitzem, tylko działającym nie w Niemczech, ale w Anglii. Można nawet podkreować to pod stwierdzenie, że był w Londynie w pewnym sensie gospodarczym i politycznym szpiegiem Putina.
To Putin wymyślił zakup Chelsea?
Legenda głosi, że Abramowicz zainteresował się Chelsea w przypadkowy i absurdalny sposób. Przelatując helikopterem nad Tamizą zobaczył podobno Stamford Bridge i zapytał: „Szto eto?” („A to co?”). Gdy dowiedział się, że to stadion Chelsea, miał krótko odpowiedzieć: „Kupuję ten klub”.
Zupełnie inną, bardziej mroczną i upolitycznioną wersję przedstawia były kolega Putina, oligarcha Siergiej Pugaczew we wchodzącej teraz na polski rynek książce „Ludzie Putina” (nominowana na Wyspach Brytyjskich do miana książki roku), napisanej przez angielską dziennikarkę Catherine Belton. Wynika z niej, że pomysłodawcą zakupu Chelsea przez jednego z oligarchów miał być sam Putin i zlecił to Abramowiczowi.
Belton w swojej książce cytuje słowa Pugaczewa, który miał powiedzieć: „Putin osobiście opowiedział mi o swoim planie nabycia Chelsea, aby zwiększyć obecność rosyjską na miejscu i poprawić wizerunek kraju, nie tylko wśród angielskiej elity, lecz także wśród zwykłych obywateli". Celem zakupu Chelsea miała być budowa przyczółku dla rosyjskich wpływów i biznesu w Wielkiej Brytanii.
Putin dał, Putin zabrał?
Abramowicz skierował sprawę do sądu przeciwko autorce książki. W ubiegłym roku doszło do ugody w ramach której wydawnictwo zgodziło się na opublikowanie wyjaśnień rosyjskiego miliardera, że „kupując Chelsea nie działał pod niczyim kierunkiem” oraz wpłacić ustaloną kwotę na cele charytatywne.
Dziennikarz z Francji Romain Molina w swojej książce „La Mano Negra” uznał, że zakup Chelsea to był pierwszy w historii futbolu przypadek „sportwashingu”, czyli ocieplania wizerunku przez sport dzięki pieniądzom państw, w których rządzą dyktatorzy lub łamane są prawa człowieka.
Dziś, kiedy Abramowicz musi sprzedać Chelsea, można to podsumować stwierdzeniem, że Putin w pewnym sensie 19 lat temu podarował londyński klub swemu koledze Romanowi, a teraz mu go zabrał, bo w wyniku napaści Rosji Putina na Ukrainę, oligarcha został objęty ostrymi sankcjami.
Londongrad i miliony Gazpromu
Przez dwie dekady rosyjskie wpływy w Anglii rzeczywiście stale nabierały mocy. Londyn, w którym pojawiło się w roli rezydentów kilkunastu rosyjskich oligarchów, zaczął być nazywany Londongradem, w nawiązaniu do Leningradu. Szacuje się, że wartość nieruchomości w Londynie i okolicach, należących do rosyjskich bogaczy, przekracza dwa miliardy funtów.
Zakup Chelsea przez Abramowicza i zainteresowanie Putina futbolem oraz ogólnie sportem w celu ocieplaniu wizerunku reżimowej Rosji, doprowadziły też do przyznania temu krajowi dwóch wielkich imprez, wykorzystanych do celów propagandowych – zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi w 2014 oraz finałów piłkarskich mistrzostw świata w 2018 roku.
Putin zaprzyjaźnił się z prezydentem FIFA Giannim Infantino, Rosjanie mieli też duże wpływy w UEFA, ponieważ w ostatnich latach głównym sponsorem Ligi Mistrzów był Gazprom (wykładał około 40 mln euro za sezon), któremu przed laty Abramowicz sprzedał swoje udziały w Sibniefcie. Niedawno UEFA zawiesiła umowę z Gazpromem.
Stirliz dał przykład Katarczykom
Drogą wytyczoną przez Putina i Abramowicza podążyli w swoich koneksjach z FIFA i Francją Katarczycy. Zainwestowali oni ogromne pieniądze w wiele francuskich firm, także w klub piłkarski Paris Saint Germain.
Dzięki lobbingowi w FIFA, przy dużym wsparciu znaczących francuskich polityków i biznesmenów, udało im się doprowadzić do tego, że mundial 2022 przyznano właśnie Katarowi, choć wydawało się, że faworytem są Stany Zjednoczone. To był sportwashing w czystej postaci, podobnie jak w przypadku organizacji przez Chiny letnich i zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie.
W przypadku przygody Abramowicza z Chelsea było to nie 17, jak u Stirlitza, ale 19 mgnień wiosny, bowiem kupił on londyński klub w lipcu 2003 roku, a wszystko wskazuje na to, że w 2022 się z nim pożegna. Za większościowy pakiet udziałów w Chelsea Abramowicz zapłacił 19 lat temu 60 milionów funtów, borykającemu się z problemami finansowymi Kenowi Batesowi, plus spłacił długi klubu, wynoszące około 80 milionów funtów. Legenda głosi, że dogadał się z dyrektorem generalnym Chelsea Trevorem Birchem w 20 minut i natychmiast wyłożył weksle na 140 mln funtów.
Złoty strzał z Mourinho
Reszta jest już piłkarską historią. Przez te lata człowiek Putina wydał na transfery do Chelsea bajońską sumę około dwóch miliardów funtów, której nie są chyba w stanie przebić nawet szejkowie znad Zatoki Perskiej w PSG, czy Manchesterze City.
Abramowicz dokonał złotego strzału z zatrudnieniem na Stamford Bridge, opromienionego sławą wygrania Ligi Mistrzów z FC Porto, Jose Mourinho, który dzięki temu stał się w światowej piłce: „The Special One”. Wspólnie po 50 latach odzyskali w 2005 roku mistrzostwo Anglii dla Chelsea, a drużyna z Terrym, Lampardem, Czechem, Drogbą dominowała w Premier League jak chyba żaden klub w historii.
W epoce Rosjanina Chelsea aż pięć razy zdobyła mistrzostwo Anglii, pięć razy Puchar Anglii, trzy razy Puchar Ligi Angielskiej, dwa razy wygrała Ligę Mistrzów (ostatnio w sezonie 2020/21), dwa razy Ligę Europy i raz Klubowe Mistrzostwa Świata.
Sensacyjne triumfy w Lidze Mistrzów
Przez wiele lat Chelsea Abramowicza miała jednak kompleks Ligi Mistrzów. Za kadencji Mourinho nie udało się jej wygrać, choć prawie zawsze była faworytem. Brakowało szczęścia, czego symbolem było potknięcie kapitana Johna Terry’ego podczas wykonywania rzutu karnego w finałowym, przegranym po serii jedenastek, meczu LM z Manchesterem United.
Terry kilka dni temu na Twitterze wsparł Abramowicza, zamieszczając ich wspólne zdjęciem z pucharem za wygranie Premier League i podpisem: The Best, opatrzonym trzema niebieskimi sercami i adresem Chelsea.
Chelsea Abramowicza w końcu Ligę Mistrzów wygrała i to dwa razy, za każdym razem niespodziewanie. W 2012 roku do triumfu poprowadził ją pracujący w klubie tymczasowo włoski trener Roberto Di Matteo, który ani wcześniej ani później wielkiej kariery szkoleniowej nigdzie nie zrobił, a w kilka miesięcy dokonał z Chelsea w LM więcej niż Mourinho przez kilka sezonów.
Także triumf The Blues w Champions League w ostatnim sezonie był wielką sensacją, bo przecież znacznie silniejszymi składami dysponowały Manchester City, Paris SG, Bayern Monachium, czy Real Madryt, a to jednak ekipa Thomasa Tuchela okazała się najlepsza.
Anglicy gośćmi we własnym domu
Pojawienie się Abramowicza w Chelsea było, jak się okazało, forpocztą tego co obserwujemy od kilkunastu lat na Wyspach. Kluby Premier League wymykają się z rąk angielskich właścicieli. Największe angielskie kluby – Manchester United, Liverpool, Manchester City, Newcastle, zostały przejęte przez bogaczy z USA, Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej.
Co prawda angielscy kibice z uporem maniaków śpiewają piosenkę „Football’s Coming Home”, ale są to raczej ich krokodyle łzy, bo ten dom został w dużej mierze zajęty przez miliarderów z zagranicy. Podobnie dzieję się także w innych krajach, czego najgłośniejszym przykładem są inwestycje Katarczyków w PSG.
Anglicy podobną traumę jak w futbolu, przeżyli wcześniej w jednej ze swoich ukochanych dyscyplin, mających ogromną tradycję - wyścigach konnych. Szejkowie z Emiratów, Arabii Saudyjskiej, czy pakistański książę Aga Khan, kupowali za miliony dolarów najlepsze konie na świecie i z czasem zaczęli wygrywać największe gonitwy w Anglii i w całej Europie.
Królowej Elżbiecie II i innym wpływowym brytyjskim właścicielom stajni wyścigowych, coraz trudniej jest o zwycięstwa na własnym terenie. W zasadzie są w Epsom, czy Ascot gośćmi, albo ubogimi krewnymi na przyjęciach u szejków.
Najpotężniejsza kobieta piłki
W biznesowej i futbolowej karierze Abramowicza dużą rolę odgrywały zawsze kobiety. Prawą ręką właściciela Chelsea od lat była na Stamford Bridge Marina Granowskaja, którą Roman poznał jeszcze w czasach wspólnej pracy w koncernie naftowym Sibnieft. Piękna Rosjanka z kanadyjskim paszportem od 2013 roku pełniła funkcję dyrektora zarządzającego w Chelsea i była nazywana przez „The Times” - „najpotężniejszą kobietą w światowej piłce nożnej”.
Potrafiła w starciu z mocnymi facetami twardo negocjować ceny przy zakupie i sprzedaży piłkarzy, ustalaniu wysokości kontraktów. Wiele z nich, 47-letnia dziś Rosjanka, przeprowadzała - zwłaszcza w czasach pandemii - w środku nocy za pomocą aplikacji WhatsApp. Wśród pracowników klubu zyskała znaczący pseudonim „Enigma”, była tajemnicza i niedostępna.
Nawet buńczuczny menedżer piłkarski Mino Raiola dawał się zapędzić Marinie w kozi róg. Na więcej Granowskaja pozwalała tylko Piniemu Zahaviemu z Izraela, przez którego przechodziła większość transferów do Chelsea. Obecny agent Roberta Lewandowskiego jest bliskim przyjacielem Abramowicza, pomógł mu w zakupie Chelsea, nic więc dziwnego, że funkcjonował w klubie na specjalnych prawach.
Najdroższe rozwody świata
Pierwsze małe biznesy pomagała Abramowiczowi rozkręcać jego pierwsza żona – starsza o trzy lata Olga, którą poślubił w 1987 roku. Początkowo handlowali papierosami, perfumami, czy ubraniami. Później szansę na większy biznes otworzył im Michaił Gorbaczow i jego pierjestrojka, która pozwalała na powstawanie w ZSRR pierwszych prywatnych firm. Abramowiczowie otworzyli wytwórnię… plastikowych lalek i innych zabawek, co pozwoliło Romanowi zarobić pierwsze większe pieniądze. Ich małżeństwo przetrwało jednak tylko dwa lata, podobno dlatego, że mąż był pracoholikiem i ciągle nie było go w domu, a żona nie mogła urodzić dzieci.
Pozostałe dwie żony kosztowały już Abramowicza fortunę. Przez 14 lat jego żoną była poznana w samolocie Aerofłotu stewardessa Irina, która spełniła marzenie oligarchy o wielkiej rodzinie i urodziła mu piątkę dzieci. Rozstanie z Iriną sprawiło, że stała się ona najbogatszą rozwódką w Anglii. Sąd przyznał jej 300 milionów dolarów z majątku męża, połowę jego nieruchomości na Wyspach Brytyjskich i zamek we Francji plus korzystanie wraz z dziećmi bez ograniczeń z jego luksusowych jachtów i samolotów.
Z trzecią żoną, piękną i wykształconą Darią Żukową Abramowicz spędził 10 lat, doczekali się córki i syna. Rozstali się w 2017 roku i mówiło się, że to był jeden z najdroższych rozwodów świata. Szacowano, że kosztował on Rosjanina nawet od 6 do 8 miliardów dolarów. Kto bogatemu zabroni.
Jacht za ponad 300 milionów dolarów
Przez lata Abramowicz stał się symbolem bogactwa, a dzięki Chelsea jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na świecie. Legendy krążą o jego luksusowych zachciankach. Najwięcej mówiło się o jego jachcie Eclipse (o mniejszych nie ma co wspominać), który przez wiele lat był największym na świecie, miał 168 metrów długości, własną łódź podwodną i kosztował ponad 300 milionów dolarów. Do tego oczywiście dwa super wyposażone odrzutowce, w tym Boeing 767 za ponad 150 mln dolarów.
Przy tym wszystkim dwie opancerzone limuzyny Maybacha po około 60 milionów dolarów każda, to już dość tania zabawka. Do tego rozliczne nieruchomości – dom i dziewięć apartamentów w Londynie, zamek we Francji, na którego remont wydał kilkadziesiąt milionów euro, posiadłość w amerykańskim kurorcie narciarskim Aspen, kupiona za 40 milionów dolarów i wiele, wiele innych. Posiadłości w Londynie, warte około 170 milionów funtów, Rosjanin zaczął już jakiś czas temu wyprzedawać.
Abramowicz pozwalał sobie też na takie fanaberie jak zaproszenie na prywatną imprezę zespołu Red Hot Chili Peppers. Ich występ kosztował go podobno 5 milionów funtów. Na jego jachtach bawiły się wielkie światowe sławy – Jon Bon Jovi, George Lucas, współwłaściciel Microsoftu Paul Allen i inni.
Trzylatek został sierotą
W jaki sposób urodzony w 1966 roku w Saratowie skromny, cichy chłopak, pochodzący z rosyjsko-izraelskiej rodziny (część jego przodków pochodziła też z Ukrainy i Białorusi), doszedł do tak wielkich pieniędzy? Jego życie od początku pełne było dramatów i niesamowitych zdarzeń. Bardzo szybko został sierotą. Musiał się zahartować i być twardym w życiu.
Na dzień przed swoimi pierwszymi urodzinami stracił matkę – Irinę, która wkrótce po urodzeniu Romana po raz drugi zaszła w ciążę, ale ze względu na biedę i obawy, że nie będzie w stanie wychować kolejnego dziecka, zdecydowała się dokonywaną w prymitywnych warunkach aborcję, podczas której doszło do zakażenia krwi, a następnie śmierci.
Stryjowie zastąpili ojca
Mały Abramowicz początkowo był wychowywany przez babcię Tatianę. Dwa lata później, gdy miał trzy lata, spotkała go kolejna tragedia. Stracił ojca. Podczas pracy na budowie na Arkadego Abramowicza spadł dźwig, który zmiażdżył mu nogę. Zatamowany został przepływ krwi w tętnicach i ojciec Romana zmarł po kilku dniach w szpitalu. Na szczęście chłopcem zaopiekowali się jego dwa stryjowie, którzy pomogli mu skończyć szkołę i dostać się na studia.
Abramowicz jako biznesmen zawsze miał zmysł do interesów, a przede wszystkim do tego, z kim się zaprzyjaźnić. Początkowo sam tanio kupował ropę w państwowych firmach (w Rosji często z baków wyparowywały duże ilości paliwa) i sprzedawał ją z zyskiem w kraju i z jeszcze większym za granicą, a zdobyć pozwolenie na eksport nie było łatwo, trzeba było dojść do odpowiednich ludzi. To był jednak jeszcze biznes na stosunkowo małą skalę, choć już wtedy Abramowicz stał się milionerem.
Dołączył do „Familii” Jelcyna
Przełomowym punktem w życiu przyszłego miliardera było poznanie w 1993 roku Borysa Bieriezowskiego, utalentowanego matematyka, który był zaprzyjaźniony z prezydentem Rosji Borysem Jelcynem i wprowadził Romana na wielkie polityczne salony. Dołączył do tzw. „Familii” skupionej wokół Jelcyna.
Kilka lat później Rosja przeżywała duży kryzys gospodarczy, finanse państwa były w tarapatach, co familia Jelcyna wykorzystała do przejęcia po niewiarygodnie niskich cenach akcji wielu znaczących państwowych firm. Sprzedawali (oczywiście odpowiednim osobom) obligacje, aby zdobyć gotówkę dla państwa, które miało je później odkupić, a nigdy tego nie zrobiło.
8 miliardów za 200 milionów
Najbardziej skorzystali na tym Abramowicz z Bieriezowskim, którzy stopniowo wykupili większość obligacji Sibnieftu, położonej w Omsku największej wówczas rafinerii w kraju. Wydali wszystko co mieli, plus zaciągnęli kredyty, aby nabyć 51 procent akcji Sibnieftu, co kosztowało ich około 100 milionów dolarów. Wkrótce za podobną kwotę przejęli pozostałe udziały w tej firmie.
Jak wielki prezent dostali od państwa można się było przekonać już wkrótce, gdy sprzedali swoje udziały w Sibniefcie Gazpromowi za około 8 miliardów dolarów. Akcje, które kupili niedawno za 200 milionów dol. Niezła przebitka. W podobny sposób Abramowicz stał się też współwłaścicielem holdingu Rosyjskie Aluminium.
Podziel się z bliźnim i… Putinem
W tym okresie Abramowicz poznał Putina, który po odejściu Jelcyna był coraz bardziej znaczącą postacią na Kremlu. Niektóre źródła podają niepotwierdzoną informację, że to Abramowicz z Bieriezowskim zarekomendowali Putina Jelcynowi i - na nieszczęście dla Ukrainy i Europy - przekonali do wprowadzenia go do wielkiej polityki.
Putin od początku znany był z rządów twardej ręki, a wytrwany strateg Abramowicz wiedział, że należy z nim dobrze żyć i generalnie dzielić się chlebem z bliźnimi. Był nawet nazywany „kasjerem Putina”. Interesy spółek właściciela Chelsea często przenikały się z państwowymi działaniami oraz biznesami innych oligarchów związanych z Putinem.
Abramowicz przekazał np. prywatną stację telewizyjną państwu, co pozwoliło Putinowi na wzmożoną propagandę. Sprzedał akcje Sibnieftu i Aerofłotu. Udało mu się nie popaść w niełaskę, w przeciwieństwie do Bieriezowskiego, który został oskarżony o malwersacje. Jeszcze gorzej skończył Michaił Chodorkowski, który na podobnych zasadach do nich przejął po zaniżonych cenach inny koncern naftowy – Jukos. Chodorkowski trafił do więzienia.
55 tysięcy butelek wódki
W tym okresie Abramowicz został gubernatorem Czukotki, gdzie w inwestycje wpompował około miliarda dolarów. Gdy kandydował do Dumy z tego okręgu, jak informowały rosyjskie media, podobno każdemu uprawnionemu tam do głosowania obiecał… butelkę wódki. A takich osób było około 55 tysięcy. Trochę to musiało kosztować, ale wybory wygrał w cuglach.
Obecnie potęga finansowa Abramowicza opiera się na udziałach w firmach Norilsk Nickel, która jest jednym z światowych potentatów jeśli chodzi o produkcję niklu, a także w Evrazie, który należy w Rosji do największych producentów stali. Właśnie fakt, że stal z Evrazu miała zostać użyta do produkcji rosyjskich czołgów, wyciągnięto podczas nakładania przez brytyjski rząd sankcji na Abramowicza.
Rabin fałszował dokumenty paszportowe?
Abramowicz posiada trzy obywatelstwa – Rosji, Izraela i Portugalii. W Porto wszczęto jednak śledztwo w związku z podejrzeniami o fałszowanie dokumentów potrzebnych do nadania właścicielowi Chelsea portugalskiego obywatelstwa w kwietniu 2021 roku. Zarzuty dotyczą też korupcji, płatnej protekcji oraz prania brudnych pieniędzy. Podejrzany o to jest naczelny rabin tamtejszej społeczności żydowskiej Daniel Litvak, który został zatrzymany.
Rosyjski miliarder skorzystał z prawa zezwalającego wszystkim potomkom Żydów sefardyjskich, prześladowanych i wypędzanych pod koniec XV wieku, na uzyskanie obywatelstwa portugalskiego. Zgodnie z tym prawem gminy żydowskie w Porto lub Lizbonie muszą przedstawić zaświadczenie potwierdzające żydowskie pochodzenie.
Kapitan Nemo wylądował w Izraelu
Przez kilka dni po ogłoszeniu na Wyspach Brytyjskich sankcji wobec Abramowicza, właściciel Chelsea jakby zapadł się pod ziemię. Nikt do końca nie wiedział, gdzie przebywa. Internauci śledzili ruchy jego jachtów na morzach i oceanach. Abramowicz był nieuchwytny, znikał jak Kapitan Nemo w książce Juliusza Verne’a „20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi”.
W niedzielę podobno się odnalazł. W Izraelu, którego jest obywatelem, a który nie nałożył sankcji na rosyjskich oligarchów związanych z Kremlem. Jego samolot wylądował na lotnisku w Tel Awiwie, gdzie właściciel Chelsea ma kilka nieruchomości.
Zapewne w Izraelu Abramowicz będzie chciał przeczekać, podobnie jak kilkunastu innych rosyjskich oligarchów, ten trudny dla niego czas. Pojawiły się też informacje, że do Izraela płynie jeden z jego luksusowych jachtów, szukając bezpiecznej przystani i uciekając przed przejęciem w wyniku sankcji.
Nie będzie już Kalinki na Stamford Bridge?
Jakie będą dalsze losy Romana Abramowicza? Trudno to przewidzieć, to na pewno zależy od wydarzeń wojennych na Ukrainie, ale coraz więcej drzwi się dla niego zamyka w różnych zakątkach Europy i świata.
Piłkarski Stirliz został zdekonspirowany. I w zasadzie można w ciemno założyć, że od następnego sezonu na trybunach Stamford Bridge raczej nie usłyszymy już słynnej „Kalinki”. 19 mgnień rosyjskiej wiosny na stadionie Chelsea - i wystarczy.
Przejdź na Polsatsport.pl