Białoński: Dlatego armia Michniewicza musi być liczna
W poniedziałek Czesław Michniewicz ogłosi krajowe powołania, a już za tydzień w Katowicach rozpocznie zgrupowanie przed meczami ze Szkocją i barażem o wyjazd na MŚ przeciw Szwecji, bądź Czechom. Już wiadomo, dlaczego selekcjoner powoła taką armię 32-33 piłkarzy – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.
Czesław Michniewicz przywrócił ważną część renomy Ekstraklasie. Oto najważniejszy w kraju trener nie stroni od niej, tylko z przyjemnością odwiedza jej stadiony. W sobotę był na Cracovii, w niedzielę na Wiśle, czyli jedną podróżą zaliczył najstarsze polskie kluby. I nieprzypadkowo pewnie w obu przypadkach widowiska były pasjonujące. W sobotę „Pasy” ratowały remis w ostatnich chwilach meczu, strzelając bramkę liderującej Pogoni, a w niedzielę Lech ratował się golem strzelony Wiśle w ostatnich sekundach.
„Kolejorz” strzelił bramkę, grając w dziesiątkę, bez kontuzjowanego Bartosza Salamona. Rosły stoper schodził do tunelu z marsową miną, na oczach selekcjonera, z obandażowanym lewym kolanem. Zachodzi podejrzenie uszkodzenia więzadeł. Salamon był jednym z kandydatów do kadry na marcowe zgrupowanie i to nie tylko do szerokiego składu, ale był też przymierzany do gry w meczu ze Szkotami.
Trener Michniewicz został zaatakowany za to, że powołał na marcowy obóz ponad 30 piłkarzy. Do tych 29 z zagranicy dojdzie trzech-czterech z Ekstraklasy. Wśród głosów krytycznych wobec tej decyzji znalazł się też ten cenionego eksperta ekspert Polsatu Sport i felietonisty Interii - Dariusza Dziekanowskiego „To kolejny towarzyski casting” – zaatakował popularny „Dziekan”.
Na pierwszy rzut oka Dziekanowski ma rację – 32-33 zawodników to naprawdę dużo. Ale pamiętajmy, że Michniewicz zawsze słynął z przenikliwości i przewidywania biegu wydarzeń. Na dodatek, gdy wysyłał powołania nie wiedział czy zagra jeden mecz czy dwa, a także z kim i o jaką stawkę będzie to pierwsze spotkanie.
ZOBACZ TAKŻE: Tomasz Hajto o PSG: Tego klubu nikt nie szanuje
- Powołałem po to 29 piłkarzy z lig zagranicznych, by nikogo nie dowoływać na wypadek kontuzji czy koronowirusa, który co rusz eliminuje jakiegoś piłkarza – powiedział mi selekcjoner.
Czesław Michniewicz ma pożar na skrzydłach
Największy pożar ma na skrzydłach. Nie dość, że już za kadencji Jerzego Brzęczka nie za bardzo było w kim wybierać, to jeszcze największy tuz wśród skrzydłowych Kamil Jóźwiak wypadł z gry z powodu kontuzji. Pamiętamy rajd „Józia” w meczu Ligi Narodów z Holandią. Kogo dziś stać na taką akcję?
A już sam selekcjoner Brzęczek, gdy atakowano go o małą liczbę bramek Roberta Lewandowskiego, wyciągał statystyki najczęściej asystujących „Lewemu”. Było to trio: Jakub Błaszczykowski, Kamil Grosicki i Arkadiusz Milik. Dziś na poziomie międzynarodowym jest tylko ten ostatni. „TurboGrosik” po chorobie może wyjść na wyższy poziom niż ten, który zaprezentował w sobotę w Krakowie, ale czy zdąży z tym do 29 marca?
Dlatego Michniewicz sięgnął po swojego „żołnierza” z młodzieżówki – Konrada Michalaka, który gra regularnie w Konyasporze – ekipie wicelidera tureckiej Super Lig, zmierzając z nią do Ligi Mistrzów. Ostatnio wszedł na 12 minut.
O regularnych występach w klubie może tylko pomarzyć Przemysław Płacheta, który nie podniósł się z ławki w ostatnich czterech meczach ligowych, w tym miesiącu zanotował tylko 45 minut w Pucharze Ligi, 2 marca, w przegranym przez Norwich 1-2 meczu z Liverpoolem.
Przemysław Frankowski ostatni pełny mecz w RC Lens rozegrał 22 stycznia. Później był rezerwowym, a wczoraj pauzował za żółte kartki. Wcześniej jednak nasz skrzydłowy grał regularnie, więc fakt, że ostatnio jest mniej eksploatowany w klubie może mu wyjść na korzyść w perspektywie zgrupowania kadry.
Co stało się z Dawidem Kownackim?
Podczas meczu Wisły z Lechem przypomniałem sobie, że niespełna cztery lata temu Dawid Kownacki wychodził w podstawowym składzie na mecz MŚ z Kolumbią. Nie brakowało opinii, wedle których utalentowany „Kownaś” miał pójść w ślady Roberta Lewandowskiego. Co poszło nie tak, że dziś nie jest w stanie zrobić różnicy poprzez bramki i asysty w Ekstraklasie?
Kacper Kozłowski był jednym z odkryć Euro 2020, ale po wyjeździe do Belgii dopiero w miniony piątek zagrał więcej niż śladowo – 63 minuty. Dlatego zgrupowanie marcowe rozpocznie w młodzieżówce, szansa na to, by Michniewicz go dowołał na baraż ze Szwecją, bądź Czechami są niewielkie. Środek pola ma mocno obsadzony. Do tego stopnia, że zrezygnował z powołania Damiana Szymańskiego, który zbiera wysokie noty za występy w AEK Ateny (w miniony weekend pauzował za kartki) i który trafił do serc kibiców, strzelając bramkę Anglii. Szymańskiemu nie pomogło nawet to, że reprezentuje go ten sam menedżer, co trenera Michniewicza – Mariusz Piekarski. Selekcjoner najwyraźniej uznał, że ma tłok na środku boiska.
Krychowiak przeprowadza się z Rosji do Grecji. Co z formą?
Rodzi się jednak pytanie: w jakiej dyspozycji na zgrupowanie przyjedzie Grzegorz Krychowiak, który dopiero dziś przeniesie się do nowego klubu AEK Ateny? Czy zdoła zaliczyć choćby jeden mecz przed zgrupowaniem kadry? Teraz, gdy występ Krychowiaka w bitwie o mundial stoi pod wielkim znakiem zapytania, przypominam sobie jego usilne starania o żółtą kartkę w meczu z Andorą, by pauzą w meczu z Węgrami mógł odpokutować na baraż. W sporcie lepiej nie kalkulować, tylko grać na całego przy każdym wyjściu na boisko.
Przed Michniewiczem naprawdę arcytrudne zadanie. Będzie miał tylko jeden trening w pełnym składzie, po którym zabierze kadrę na mecz towarzyski ze Szkocją. Po nim dwa treningi i gra o wszystko z lepszym z pary Szwecja – Czechy. Dlatego selekcjoner, po tym jak zaszył się na Kaszubach ze swym asystentem Kamilem Potrykusem, ma już gotowy scenariusz każdej minuty treningów.
„Trzy Korony” mają kim straszyć. Dejan Kulusevski, który w sobotę minął dwóch piłkarzy Manchesteru United i wypracował bramkę, u nas byłby na wagę złota. Nie tylko Szwedzi, ale też Czesi mają mocny, sprawdzony w bojach zespół, o czym najlepiej przekonała się Holandia, którą wyeliminowali podczas Euro 2020. Michniewicz musi stworzyć taki na bazie pozostałości po Sousie. Rest of Paulo Sousa to blamaż z Węgrami na PGE Narodowym. Akurat na tym meczu nie da się nic budować.
Przejdź na Polsatsport.pl