Fatalny błąd sędziego w meczu PKO BP Ekstraklasy? "Pospolita kradzież"
W niedzielnym meczu PKO BP Ekstraklasy Wisła Kraków zremisowała z Lechem Poznań 1:1. Gospodarze byli bardzo blisko zwycięstwa, ponieważ gola stracili w doliczonym czasie gry, a wcześniej zdobyli drugą bramkę, która po kontrowersyjnej decyzji sędziego nie została uznana. To rozwścieczyło współwłaściciela "Białej Gwiazdy", Jarosława Królewskiego.
Do wspomnianej sytuacji doszło w 55. minucie, kiedy piłkarz Wisły, Zdenek Ondrasek wygrał pojedynek w powietrzu z bramkarzem Lecha, Filipem Bednarkiem. Futbolówka następnie powędrowała do Josepha Colleya, który umieścił piłkę w siatce. Było to trafienie na 2:0, ale radość krakowian trwała zaledwie kilka chwil.
ZOBACZ TAKŻE: Jerzy Brzęczek odkrył teorię spiskową przeciwko Wiśle Kraków? "Dziwnym trafem..."
Arbiter Tomasz Kwiatkowski po wideoweryfikacji VAR dopatrzył się przewinienia Ondraska na bramkarzu "Kolejorza" i nie uznał gola. W samej końcówce Lech doprowadził do remisu.
Utrata cennych dwóch punktów mocno komplikuje sytuację Wisły, która znajduje się w strefie spadkowej. Współwłaściciel ekipy z Grodu Kraka nie mógł pogodzić się z brakiem uznanej bramki, jego zdaniem - prawidłowo zdobytej.
- Warto nazywać rzeczy po imieniu. To jest zwykła, pospolita kradzież, za którą w końcu ktoś powinien zapłacić. Trzeba być kretynem w swoich fachu, aby w takiej sytuacji odwołać gola. Błazenada stosowana. Brawo drużyna za walkę, fani za doping. Walczymy dalej - napisał w mocnych słowach na Twitterze włodarz Wisły.
Przejdź na Polsatsport.pl