Z narożnika PG: Wood-Conlan, czyli boks lepszy niż Hollywood
Określenie "klasyk" jest często w boksie nadużywane, ale raz na dekadę są pojedynki, gdzie takie określenie…to zbyt mało. "Epicka batalia", "historia działa się na naszych oczach" - to tylko niektóre z dziesiątków określeń, które można znaleźć w sportowych mediach po dramatycznym pojedynku o pas mistrza świata WBA pomiędzy Leigh Woodem (26-2, 16 KO) i Michaelem Conlanem (16-1, 8 KO).
Pojedynku, który po raz kolejny udowodnił, że życie pisze lepsze scenariusze niż Hollywood. I że boks w takim wykonaniu to jeden z najbardziej fascynujących sportów świata.
ZOBACZ TAKŻE: FEN 39: Błyskawiczna wygrana Roberta Bryczka (WIDEO)
Walka, jeszcze przed jej rozpoczęciem, uznawana była za konfrontację stylów, pojedynek, gdzie Anglik Leigh Wood oraz Irlandczyk Michael Conlan mieli równe szanse, ale jej tak dramatycznego przebiegu nikt nie mógł przewidzieć. Zaczęło się w pierwszej rundzie od agresywnych ataków Woooda i mocnym ciosie Conlana, który położył Anglika na deski ringu, tuż przed zakończeniem pierwszego starcia.
Gdyby ta runda trwała 25 sekund dłużej, Irlandczyk najprawdopodobniej zakończyłby pojedynek nokautem, a fani boksu nigdy nie zobaczyliby jego dalszego ciągu. Do dziesiątej rundy wyraźnie na punkty prowadził Irlandczyk, trafiał częściej, trafiał mocniej i wydawało się, że zabierze rywalowi pas WBA. Jakimś sposobem Wood ciągle miał siły atakować, ciągle wierzył w zwycięstwo, a wszystko odmieniło się w ciągu ostatnich sześciu minut. W jedenastej, też blisko jej zakończenia, Conlan ląduje na deskach, by w ostatniej rundzie, po ciosach obrońcy tytułu, już nieprzytomny, wypaść przez liny.
Michael Conlan został natychmiast przewieziony do szpitala, odzyskując przytomność dopiero w karetce. Dziś już wiemy, że wszystko jest z nim w porządku, ale długo po walce, jeszcze na sali, zamiast radości były modlitwy o zdrowie Irlandczyka. "Powinniśmy teraz celebrować jedno z najbardziej spektakularnych pięściarskich powrotów z wydawało się przegranej sytuacji, ale oczywiście wszyscy modlimy się o zdrowie Michaela.
"To się zdarzyło tuż obok nas: ciosy i wypadający z ringu Conlan. To, co zrobił Leigh Wood było niesamowite: leży w pierwszej rundzie, potrzebuje 4 czy 5 rund, żeby dojść do siebie, a Conlan daje mu mistrzowską lekcję boksu. Leigh atakuje w 11. rundzie, ale mówiąc szczerze nie wyobrażałem sobie, że może wygrać - zakończenie tej walki przez KO jest jednym z najbardziej niezwykłych, jakie można sobie wyobrażać” - mówił promotor Anglika, Eddie Hearn.
Co dalej, dla obu? Najbardziej naturalną walką byłby rewanż i to nie w sali na dziewięć tysięcy, tylko na stadionie Nottingham Forrest… i pewnie taki rewanż zobaczymy, ale chyba przyjdzie nam na niego poczekać. Dla Leigh Wooda opcji będzie wiele, także na rodzimym rynku, podobnie jak dla Conlana, bo obaj pokazali, że są pięściarzami światowej klasy.
"Czuję się fatalnie, bo przegrałem. To mi się nie powinno zdarzyć. Dziękuję za wiele pocieszających wiadomości, ale nie mogę myśleć o niczym innym jak przegrana. Przez tak długo świetnie się czułem na ringu, byłem na drodze do zostania mistrzem świata. Tyle się słyszy o jednym ciosie, który zmienia walkę… i mnie się to zdarzyło” - mówił dzień po walce Michael Conlan. "Musimy zrobić ten rewanż. Będę gotowy za osiem tygodni, jeśli Leigh chce zrobić powtórkę. To był honor być z nim na jednym ringu, jestem zdesperowany, by zrobić to jeszcze raz. Promotorzy, kibice - wszyscy uwielbiali to, co pokazaliśmy. Rozumiem, ze Leigh ma inne opcje ale dla mnie, najlepszą walką jaką można zrobić to rewanż”.
Przejdź na Polsatsport.pl