Ćwierćfinały Ligi Mistrzów. Jak typują nasi komentatorzy?
Chelsea Londyn - Real Madryt, Manchester City - Atletico Madryt, Villarreal – Bayern Monachium, Liverpool – Benfica Lizbona - tak przedstawiają się pary 1/4 finału Ligi Mistrzów. Kto awansuje do najlepszej czwórki? O typy poprosiliśmy naszych komentatorów. Jako pierwszy typuje Cezary Kowalski.
Chelsea Londyn - Real Madryt
Urok piłki nożnej to m.in fakt, że zawsze daje ci szansę na rewanż. Dla Realu Madryt nadszedł czas aby ponownie zmierzyć się z Chelsea Londyn, która stanęła na drodze „Królewskich” do wielkiego finału w ubiegłym sezonie. Mija niespełna rok, ale okoliczności są obecnie zupełnie inne. Przed poprzednim starciem trener Realu Zinedine Zidane szykował się już do swojego drugiego odejścia z Madrytu. Wystawiał na Stamford Bridge Ramosa, Mendyego i Hazarda mimo ich niepewnej kondycji fizycznej.
Dzisiejszy as ataku Vinicius eksperymentalnie zagrał jako fałszywy prawy obrońca, co było druzgocące dla jego największych atutów. Skończyło się na gładkim 2:0 (w pierwszym meczu było 1:1) i ekipa Thomasa Tuchela w sumie bez trudu wyeliminowała Hiszpanów.
Dziś Chelsea wciąż jest jak skała, wciąż wygrywa efektownie na arenie międzynarodowej, ale Real pod wodzą Carlo Ancelottiego odżył. Znów jest piłkarska Formułą 1, która nie boi się żadnej drużyny w Lidze Mistrzów. Spektakularne odrobienie strat w rewanżu 1/8 finału z PSG musiało wzmocnić morale ekipy i jak piszą Hiszpanie „podsycić strach i szacunek, jaki „Los Blancos” generują na Starym Kontynencie od zawsze”.
Nawet jeśli jest w tym stwierdzeniu przesada, to bardzo nieznaczna. Wskazówka podczas typowania rezultatu przesuwa się w stronę Realu także z powodu backgroundu. Chelsea pierwszy mecz w Londynie, decyzją UEFA zagra przy pustych trybunach. W rewanżu przebudowane spektakularne Santiago Bernabeu, pierwszy raz z kompletem publiczności, będzie pulsować. Cokolwiek wydarzy się w pierwszym meczu, Real będzie miał pewność, że można to odrobić w Madrycie.
Do tego istotna będzie powszechna świadomość, w jakich rękach znajdowała się przez lata i za czyje pieniądze została zbudowana ekipa broniąca tytułu. Co prawda przyjaciel Putina Roman Abramowicz usunął się w cień, ale ten cień jego kumpla szaleńca, który wywołał wojnę na Ukrainie będzie się ciągnąć za londyńskimi milionerami jeszcze długo.
Mój typ: awans Realu
Manchester City - Atletico Madryt
Faworyt w tym meczu jest jeden. To oczywiście nie hiszpański mistrz, ale mistrz Anglii hiszpańskiego trenera Pepa Guardioli. Podobnie jak w przypadku Realu, rewanż Atletico zagra w Madrycie, co musi mieć swoją wymowę i znaczenie przy tak gorącej publiczności, jak ta na Wanda Metropolitano. Inna rzecz, że ekipa Diego Simeone, docierając do ćwierćfinału LM, w obecnej edycji nie wygrała u siebie (porażki z Milanem, Liverpoolem, remisy z Porto i Manchesterem United).
Starcie Simoene - Pep Guardiola będzie nie tylko rywalizacją drużyn przez nich prowadzonych, ale także zderzeniem dwóch zupełnie innych koncepcji nowoczesnej piłki nożnej. Akurat w tym przypadku użycie słowa filozofia nie będzie nadużyciem. Z jednej strony finezja, polot i wszechstronność Pepa, z drugiej walka, defensywa i magiczne sztuczki taktyczne „Cholo”.
Argentyński szkoleniowiec doskonale pamięta jak w 2016 roku właśnie w ćwierćfinale pokonał Guardiolę, prowadzącego Bayern Monachium i później dotarł aż do finału. Pewne obawy angielskiej drużyny może też wzbudzać wspomnienie aż trzech starć Atletico Simeone z angielskimi drużynami, które były faworytami, ale jednak górą okazywali się Hiszpanie.
W 2014 roku Atletico eliminuje Chelsea, w 2019 wielki Liverpool broniący tytułu, a kilka dni temu Manchester United, wygrywając na wyjeździe 1:0. Argentyńczyk ewidentnie ma patent na Anglików. Jeśli ktoś ma zatrzymać rozpędzone City, to wydaje się, że Atletico ze względu na swoją charakterystykę, jest idealnym kandydatem.
Mój typ: Atletico
Villarreal – Bayern Monachium
Gdyby klub z 50-tysięcznego miasteczka wyeliminował Bayern, byłaby to chyba największa niespodzianka w Lidze Mistrzów tej dekady. Powiedzieć, że nie ma na to żadnych szans jest jednak przesadą. Hiszpanie, którzy pobili Juventus w Turynie 3:0, mając sześciu wychowanków w pierwszym składzie, są zdolni do rzeczy wielkich.
Żeby jednak ograć Bayern trzeba by liczyć na jakiś dołek formy mistrzów Niemiec. Bo na razie poziom techniczny, taktyczny i fizyczny Bayernu jest prawdopodobnie najwyższy w Europie. To gigant, odporny na apatię, z ambicjami, zawsze zdolny do postępu i związany jak mało kto z mistyką Ligi Mistrzów.
Mówiąc wprost: Bayern jest stworzony do tych rozgrywek. Jego ofensywne liczby, ze 107 golami w Lidze Mistrzów i Bundeslidze, 43 trafieniami Roberta Lewandowskiego po prostu porażają. „Ale w pierwszym meczu z Salzburgiem nie byli w stanie wygrać. To dla nas nauka” - powiedział z nadzieją trener „Żółtej łodzi podwodnej” Unai Emery…
Mój typ: Bayern
Liverpool – Benfica Lizbona
Jedyny mecz ćwierćfinału, w którym gra powinna toczyć się do jednej bramki. Benfiki w Lidze Mistrzów właściwie nie powinno być, skoro w rewanżowym meczu rundy play off z PSV Eindhoven Portugalczycy grali w dziesięciu od 30 minuty spotkania. Mimo tego, jakimś cudem nie dali sobie wbić gola Holendrom i awansowali do grupy z Bayernem, Barceloną i Dynamem Kijów.
Gdyby nie kryzys Barcelony musieliby zadowolić się trzecim miejscem. Ale Katalończycy znaleźli się na największym zakręcie w najnowszej historii i ekipa Jorgea Jesusa z tego skorzystała. W pierwszym meczu z Ajaksem w 1/8 finału, znowu jakimś cudem udało się Benfice zremisować 2:2 (Ajax był dużo lepszy), aby w rewanżu w Amsterdamie sensacyjnie wygrać 1:0 i wyrzucić już drugiego reprezentanta Holandii z rozgrywek. Gdzieś tego namiaru szczęścia musi być jednak kres.
Tym momentem wydaje się być starcie z „The Reds”, potęgą będącą w kapitalnej formie, prawdziwym walcem Juergena Kloppa. Liverpool do ostatniego starcia z Interem wygrał wszystkie siedem meczów w obecnej kampanii Ligi Mistrzów. Te ostatnie spotkanie może być właśnie jakimś promyczkiem nadziei dla Portugalczyków. Bo okazuje się, że Liverpool, przy sprzyjających okolicznościach, można pokonać, także na jego terenie.
Mój typ: Liverpool
Przejdź na Polsatsport.pl