Zbigniew Boniek: Wierzę w Michniewicza, on ma coś z Sousy
Rozmowa ze Zbigniewem Bońkiem, wiceprezydentem UEFA.
W najbliższy wtorek kończą się eliminacje mundialu, które rozpoczęły się jeszcze kiedy pan był prezesem PZPN. Wystarczy wygrać finał barażu i jedziemy do Kataru…
Zobacz także. Bobo Kaczmarek: Reprezentacja musi zagrać w Katarze, tu już nie ma czego spartolić
Nikt nie był w stanie przewidzieć takiego przebiegu spraw. Nikt się nie spodziewał jakie będą reperkusje porażki z Węgrami i jaka będzie sytuacja polityczna. Snucie scenariuszy jest ryzykowne. Jeśli przegramy, będzie rozpacz i rozdzieranie szat. Jak wygramy, wpadniemy w euforię. Taka jest piłka, ale ja teraz podchodzę do tego z wielkim dystansem. Ciężko jest człowiekowi, który ma trójkę dzieci i sześcioro wnuków patrzeć na wojnę na Ukrainie, a następnie błyskawicznie nurkować w świat piłki. Choć fakt, że te światy się przenikają. Dlatego w czwartek gramy ze Szkocją, bo nie może z nimi grać Ukraina. A my nie gramy półfinału z Rosją także z powodu wojny.
Rozumie pan Szwedów, którzy podkreślają, że obecna rozgrywka o awans nie jest sprawiedliwa, bo Polacy mają ułatwioną ścieżkę?
Nie da się ukryć, że tak jest. Tyle, że to nie jest nasza wina. Życie nam taką ścieżkę przygotowało. Nie przesadzałbym jednak z tym oburzeniem Szwedów. Znam bardzo dobrze prezesa szwedzkiej federacji Karla-Erika Nilssona, który również jest wiceprezydentem UEFA i on nie ma żadnych pretensji. Tak samo nie jest prawdą, że Szwedzi płakali na wieść, że ewentualny mecz z nami zagrają w Chorzowie, a nie w Warszawie. Sądzę, że płacze kilku dziennikarzy z piaskownicy i media społecznościowe. Wie pan jak to dzisiaj jest. Można puścić byle jakie kłamstwo, trzech to zalajkuje i później taki bąk funkcjonuje jako prawda.
Piłkarska polska dyskutuje czy Robert Lewandowski powinien wypoczywać w meczu ze Szkocją czy grać w Glasgow?
Problem jaki ma trener dotyczy obrony, a nie ataku. A czy Robert zagra czy nie, czy strzeli gola nie ma żadnego znaczenia przed wtorkowym meczem. Selekcjoner musi sobie dobrać trzeciego zawodnika do środka obrony, bo wiadomo, że Bednarek i Glik są pewni. Trzeba też zobaczyć Krychowiaka, który zagrał jeden mecz w ciągu kilku miesięcy. Właściwie tylko te kwestie mają znaczenie. Nie Lewandowski. Z drugiej strony nie można zakładać, że się zawodnika nie wystawi, bo ten może doznać kontuzji. Kontuzji można doznać nawet na treningu. To, co? Ma nie trenować? Pięć dni do meczu pozostanie. Na pewno pod względem zmęczeniowym, energetycznym, taki występ w czwartek w starciu towarzyskim nie ma dla zawodnika wielkiego wpływu.
Jest pan zaskoczony, że Michniewicz chce grać tym samym systemem jak Sousa?
Sousa nic nie wygrał, rozszedł się z PZPN w klimacie sensacyjnym, ale nie wszystko co robił było złe. Wręcz przeciwnie. Pewne rzeczy techniczne, nastawienie do przeciwnika, chęć stawiania na młodych były czymś nowym. Nie dziwię się, że zawodnicy chcą grać w tym systemie, który proponował Portugalczyk. Abstrahuję oczywiście od aspektu ludzkiego, bo tu bez żadnych wątpliwości nie zachował się jak powinien.
Uważa pan, że poprzednik Michniewicza nie zostawił po sobie spalonej ziemi? Nie zepsuł wszystkiego co było można zepsuć?
Przecież on wprowadził do kadry z dobrym skutkiem kilku zawodników, o których nie wiedzieliśmy, że istnieją. Buska, Świderski, Puchacz, Kozłowski. To dzięki jego inicjatywie w tej drużynie jest Cash, który może naprawdę sporo dać. Dzisiaj jak się mówi Sousa, to ma być wszystko na - nie. Ja jestem pierwszy, który powinien na niego psioczyć, bo przecież ja go wybrałem.
I wsadził pana na minę…
Na jaką minę?
Bo się pan musi tłumaczyć za niego. To był pana pomysł.
Nic nie muszę. Gdybym nadal był prezesem PZPN to trenerem nadal byłby Sousa. Podejrzewam, że do mnie nie przyszedłby i nie powiedziałby, że chce odejść.
Pewny pan jest?
Nawet gdyby to zaproponował, to nie wyraziłbym zgody na odejście. Koniec, kropka.
I wystawiłby Lewandowskiego w tym nieszczęsnym meczu z Węgrami?
Pewnie usiadłby przynajmniej na ławce rezerwowych, ale nie ma co do tego wracać. Życie płata różne figle. Teraz się okazało, że przez to, że przegraliśmy z Węgrami teraz jesteśmy już w finale barażowym. Różnie mogło by być w przypadku zwycięstwa. Droga na mundial pewnie byłaby trudniejsza, a na pewno dłuższa.
Był pan zaskoczony, że pana następca Cezary Kulesza wybrał na trenera Czesława Michniewicza?
Michniewicz jest dobrym trenerem i selekcjonerem. To bardzo dobry i sympatyczny człowiek. Potrafi ciężko pracować, uważam, że się do tego nadaje. Życzę mu wszystkiego najlepszego. Ja go wybrałem na trenera U-21 i wykonał dobrą robotę. Ale w sumie ma coś z Sousy (śmiech).
?
Też zadzwonił i prosił aby rozwiązał z nim umowę, bo ma lepiej płatną pracę w Legii. Pamiętam, że jechałem akurat samochodem, pytał co o tym sądzę. Odparłem, że nie będę go na siłę zatrzymywać. A mogłem przecież wyjść z takim komunikatem: jestem zaskoczony postawą trenera, który przedkłada pieniądze nad dobro narodowe! Mogłem do tego dorobić ideologię, że Czesiu ma gdzieś orzełka i 40 mln kibiców. Wszystko zależy jak się jakiś fakt sprzeda. Od tzw. narracji. W obecnych czasach linia pomiędzy zrobieniem z kogoś bohatera, a zmieszaniem z błotem jest bardzo cienka.
Czy fakt, że dopiero kilka dni przed meczem dowiemy się z kim będziemy grać o awans ma jakieś znaczenie?
Nie ma co płakać.
Skąd taki duży optymizm, skoro patrząc historycznie i z Czechami i ze Szwecją najczęściej przegrywaliśmy?
Grałem w swoim życiu dwa meczem na Stadionie Śląskim, które decydowały czy pojedziemy na mistrzostwa świata. Z Belgią i z Portugalią. Mówi się, że ten stadion często przynosił nam szczęście, ale to nie jest prawda. Po prostu byliśmy mocni. Jak będziemy mocni, to powinniśmy sobie poradzić i pojedziemy na mundial.
Przejdź na Polsatsport.pl