"Natalię Maliszewską potraktowano w Pekinie jak pospolitego więźnia!"

Zimowe
"Natalię Maliszewską potraktowano w Pekinie jak pospolitego więźnia!"
Fot. PAP
Natalia Maliszewska będzie liderką polskiej kadry podczas mistrzostw świata, które w sobotę i niedzielę odbędą się w Montrealu

W weekend w Montrealu odbędą się mistrzostwa świata w short tracku z udziałem siedmioro reprezentantów Polski, z Natalią Maliszewską na czele. Naszych łyżwiarzy na żywo dopingować będzie Maciej Pryczek, pierwszy polski olimpijczyk w short tracku, który mieszka w Kanadzie. - Z obecnej kadry, poza Maliszewską, nie znam nikogo, ale zamierzam się wybrać do Montrealu, więc będzie okazja aby się poznać - zapewnia olimpijczyk z Nagano. Transmisja zawodów od 19:30 w Polsacie Sport Extra.

Był Pan pierwszym reprezentantem Polski podczas igrzysk olimpijskich. W Nagano w 1998 roku ta dyscyplina sportu dopiero stawiała pierwsze kroki. W jaki sposób dwadzieścia cztery lata temu pojawił się Pan w naszej kadrze? Na stałe mieszka Pan w Kanadzie.

 

Wyprowadziliśmy się do Kanady, gdy miałem prawie siedem lat. Rodzice chcieli abyśmy uprawiali jakiś sport i w moim przypadku wybór padł właśnie na short track. Chodziłem też na basen, ale pływałem jak „kamień”, więc zostałem przy ściganiu się na krótkim torze. Pewnego dnia mój trener Laurent Daignault, który był z kadrą juniorów Kanady na mistrzostwach świata, powiedział mi, że są Polacy którzy ścigają się w short tracku i czy byłbym zainteresowany startem w ich barwach. Wtedy jeszcze nie mogłem, bo miałem kontuzję kostki. Złapałem wtedy kontakt z Mieczysławem Snopińskim, który był ówczesnym sekretarzem generalnym Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego i to on mi pomógł w załatwieniu możliwości reprezentowania Polski na międzynarodowej arenie. Pierwszym moim testem były mistrzostwa świata w Nagano w 1997 roku. Wtedy też otrzymałem deklarację, że jeżeli wywalczę nominację olimpijską, to będę mógł wystartować w Nagano.

 

Nie było problemów natury formalnej jeżeli chodzi o Twoje starty dla Polski?

 

Nie. Nie było żadnych, bo chociaż mieszkałem w Kanadzie, to cały czas miałem polski paszport. Zresztą wtedy bardzo często latałem do Polski, aby odwiedzić babcię czy kuzynów.

 

Sportem narodowym Kanadyjczyków jest hokej na lodzie. Nie próbowałeś swoich sił w tej dyscyplinie sportu albo choćby w łyżwiarstwie szybkim na torze długim? Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia short track nie był jeszcze tak popularnym sportem.

 

U mnie w domu sport odgrywał bardzo ważną rolę. Mój ojciec nie chciał jednak abyśmy trenowali hokej, piłkę nożną czy koszykówkę. Z short trackiem było inaczej, bo tutaj w Quebecu jest to bardzo popularny sport, nawet bardziej o łyżwiarstwa szybkiego na torze długim. Zresztą dopiero w zeszłym roku wybudowano tutaj kryty tor dla panczenistów. Do tej pory najbliższy taki obiekt znajdował się w Calgary. Quebec od zawsze specjalizował się w szkoleniu specjalistów w short tracku.

 

Co takiego jest w short tracku, że postawiłeś na ten sport nie tylko jako taką dobrą formę rekreacji.

 

Na początku to była możliwość wyrwania się z domu aby mieć możliwość trenowania jakiegoś sportu. Od małego uwielbiałem się ścigać. Moja siostra została przy pływaniu i zaczęła osiągać dobre wyniki. W pewnym momencie trenowałem taekwondo, ale nie był to sport dla mnie, więc pozostałem przy short tracku. Jazda na łyżwach sprawiała mi dużą frajdę.

 

Podczas igrzysk w Nagano w 1998 roku byłeś pierwszym i jedynym specjalistą w short tracku, który reprezentował Polskę. W jaki sposób udało Ci się zapewnić kwalifikacje?

 

Bardzo wiele zawdzięczam wspomnianemu Mieczysławowi Snopińskiemu, który mi pomógł załatwić wszelkie formalności i poleciał ze mną do Nagano w 1997 roku, gdy na olimpijskim torze odbyły się mistrzostwa świata, które były jednocześnie próbą generalną przed igrzyskami. Po powrocie do Polski rozmawiał na mój temat z ludźmi z Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego mówiąc, że ten młody chłopak ma serce do walki i jest w nim duży potencjał. Aby zapewnić sobie możliwość startu w Nagano należało zająć miejsce w pierwszej „szesnastce”, ale kwalifikacje ostatecznie dawało miejsce w pierwszej „dwudziestce”. Wynik, który osiągnąłem pozwolił zapewnić kwalifikację olimpijską także drugiemu zawodnikowi z Polski, ale ostatecznie nikt poza mną nie wystartował w Nagano, gdyż mieli za słabe czasy, więc z tego nie skorzystano, choć była taka możliwość.

 

Co zapamiętałeś z tego wyjazdu do Nagano w 1998 roku. Uczestniczyłeś w ceremonii otwarcia i zamknięcia japońskich igrzysk?

 

W mojej pamięci utkwił mi obrazek z ceremonii zamknięcia letnich igrzysk w Barcelonie w 1992 roku. Wtedy wzruszyłem się bardzo mocno i powiedziałem sobie, że ja też chcę uczestniczyć w takim wyjątkowym spektaklu. Byłem na ceremonii otwarcia igrzysk w Nagano i gdy wchodziłem na stadion z reprezentacją Polski to przypomniałem sobie właśnie Barcelonę i powiedziałem: w końcu tu jestem!

 

W Nagano ostatecznie startowałeś na dwóch dystansach. Na 500 metrów zająłeś 24. miejsce, a na 1000 metrów byłeś 27. Jak oceniasz swój występ?

 

Naprawdę nie mogłem na nic narzekać. Wtedy to nie Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego, a Polski Komitet Olimpijski zapewnił mi optymalne warunki rywalizacji w Japonii. Wyniki, które osiągnąłem nie były na pewno rewelacyjne, ale pretensje o to mogę mieć tylko i wyłącznie do siebie. Nie potrafiłem sobie dostatecznie dobrze poradzić ze stresem. Osiemnaście tysięcy ludzi na trybunach, a ja dodatkowo narzuciłem na siebie za dużą presję i to mi na pewno nie pomogło. Byłem za bardzo spięty. Dotarło to do mnie dopiero po zakończeniu igrzysk i wiem, że sportowo zaprezentowałem się dużo gorzej od swoich możliwości. A przecież były to takie same zawody, jak choćby mistrzostwa świata, ale wtedy to już była „musztarda po obiedzie”.

 

W czasie olimpijskich zmagań w Nagano mogłeś liczyć na pomoc trenera, lekarza czy choćby masażasty?

 

Tak. W Japonii miałem zapewnione wszystko, co było potrzebne. To były jedyne zawody, gdzie jakikolwiek żal mogę mieć tylko i wyłącznie do siebie. W Nagano miałem optymalną pomoc, ale niestety tam nie poradziłem sobie ze stresem. Wreszcie mogłem wcześniej pojechać na zawody aby się zaaklimatyzować. Miałem do dyspozycji lekarza, masażystę. Na takie rzeczy nie mogłem liczyć wcześniej czy później na zawodach rangi mistrzostw świata czy Europy, na które wysyłał już mnie czy innych zawodników Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego. Z tego co wiem taka sytuacja miała miejsce jeszcze przez długi czas i dopiero od niedawno w tej kwestii jest dużo lepiej.

 

Od Twoich ostatnich startów dla Polski minęło już ponad dwadzieścia lat. Czy nadal utrzymujesz kontakt z byłymi lub obecnymi reprezentantami Polski?

 

Mam kontakt z trenerką Urszulą Kamińską i widujemy się gdy Polacy przylatują do Kanady na zawody. Podobnie było z Bartkiem Konopko, gdy ten jeszcze startował oraz z Patrycją Maliszewską, która jeszcze jest czynną zawodniczką. Z tej obecnej kadry, poza Natalią Maliszewską, w zasadzie nie znam już nikogo, ale zamierzam się wybrać do Montrealu by kibicować Polakom, więc będzie okazja aby się poznać. No i spotkać z panią trener Urszulą.

 

Pani trener Urszula Kamińska w krótkim czasie zbudowała niemal od podstaw drużynę kobiet, która zapewniła sobie historyczny start w igrzyskach w Pekinie, w konkurencji żeńskiej sztafety. Debiut w Chinach był całkiem niezły, bo nasze reprezentantki zajęły ostatecznie szóste miejsce.

 

Oglądałem ich start i jak na debiut w zawodach tej rangi, to zaprezentowały się bardzo dobrze. Nie było widać w ich starcie tej tremy, która mnie „zjadła” w Nagano. To ważne, że oprócz przygotowania fizycznego, nie zaniedbano również sfery psychicznej. Swój start w Pekinie potraktowały jak udział w każdych innych zawodach. To bardzo ważne. Niestety, ze względu na pandemię koronawirusa te igrzyska nie miały do końca tego swojego uroku jak wcześniej.

 

Dlaczego?

 

Na każdym kroku były różne kontrole oraz wiele dodatkowych obostrzeń. W tej sytuacji nie było możliwe poczuć tak do końca magii tych igrzysk. Pamiętam, że w Nagano jadłem śniadanie naprzeciwko ikony światowego hokeja Wayne Gretzky’ego i on rozmawiał ze mną jakbym był jego kumplem. To nie tylko na mnie, ale i na każdym zrobiłoby ogromne wrażenie. Na pewno dużym problemem w Pekinie był brak kibiców, ale niestety na to nie mieliśmy wpływu.

 

Jak ocenisz to co w Pekinie przytrafiło się Natalii Maliszewskiej, zwłaszcza gdy ostatecznie nie dopuszczono jej do startu na jej koronnym dystansie 500 metrów.

 

Dla mnie to był skandal w jaki sposób potraktowano czołową zawodniczkę świata. „Wyrwanie” jej wręcz z pokoju o trzeciej nad ranem, nie mówiąc jej gdzie i po co jedzie było niedopuszczalne. Potraktowano ją jak pospolitego więźnia, którego policja zabiera z domu w środku nocy nie informując w jakim celu i dokąd zostanie zabrana.

 

Wiemy już, że od pewnego czasu nie zajmujesz się zawodowo short trackiem. Co w takim razie robisz obecnie?

 

To co miałem dać short trackowi, to już dałem. Szesnaście lat startowałem jako zawodnik, później przez kolejne dziesięć lat byłem trenerem. Miałem nawet szansę być trenerem reprezentacji juniorów. Obecnie pracuję jako nauczyciel matematyki. Mam swój zawód, uczę w średniej szkole w Kanadzie. Kontakt z short trackiem mam już bardzo ograniczony, ale bywam na zawodach. Zazwyczaj w roku olimpijskim mistrzostwa świata odbywają się już po igrzyskach właśnie w Montrealu, więc zawsze przyjeżdżam, aby się spotkać z naszą reprezentacją. Podczas piątkowych kwalifikacji nie dam rady dotrzeć na lodowisko, gdyż wtedy mam zajęcia z uczniami, ale będę już na pewno obecny podczas sobotnich i niedzielnych finałów. I będę kibicował Polakom!

 

 

Plan transmisji Mistrzostw Świata w short tracku w Montrealu. Relacje na żywo w Polsacie Sport Extra.

 

Sobota [9 kwietnia]:

 

Godz. 19:30 - półfinały i finały 1500 metrów kobiet i mężczyzn.

Godz. 21:05 - ćwierćfinały, półfinały i finały 500 metrów kobiet i mężczyzn.

Godz. 22:55 - półfinały sztafet kobiet i mężczyzn.

 

Niedziela [10 kwietnia]:

 

Godz. 19:30 - ćwierćfinały, półfinały i finały 1000 metrów kobiet i mężczyzn.

Godz. 21:30 - superfinały na 3000 metrów kobiet i mężczyzn.

Godz. 22:05 - Finały sztafet kobiet i mężczyzn.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie