Emery ma prawo myśleć o finale Ligi Mistrzów dla Villarreal
Baskijski trener Unai Emery, który w Lidze Europy zdobył cztery tytuły (trzy z Sevillą, jeden z Villarreal i raz grał w finale z Arsenalem), był do niedawna cieniem samego siebie w najważniejszych europejskich rozgrywkach, czyli Lidze Mistrzów. Nie był w stanie dojść dotąd wyżej niż do 1/8 finału. To już mocno nieaktualne. Jego Villarreal sensacyjnie wyeliminował Bayern Monachium i znalazł się aż w półfinale Champions League.
Taktycznie Emery wręcz rozniósł swojego odpowiednika z Bayernu – Juliana Nagelsmanna. I to w obu meczach. Prawdziwym sukcesem Emeyego nie jest sam fakt pobicia najwyżej notowanej drużyny w rankingu UEFA, ale sposób w jakim zostało to osiągnięte. Obsesja z jaką trener „Żółtej Łodzi Podwodnej” przygotowuje każdy mecz jest doskonale znana i było jasne, że Emery dobrze wiedział jakie kroki należy poczynić, aby zatrzymać Lewandowskiego i spółkę. Pozostawała kwestia realizacji.
Villarreal nie miał nic przeciwko oddaniu inicjatywy piłkarskiemu gigantowi nawet u siebie na Estadio de la Ceramica w pierwszym starciu. Teoretycznie było oczywiste, że Hiszpanie musieli się bronić i wychodzić z kontratakami. Przy odrobinie szczęścia mogli dzięki temu jechać do Monachium z zaliczką większą niż skromne 1:0. Ale okazało się, że nie miało to wielkiego znaczenia, bo na Allianz Arena byli w stanie zminimalizować szkody. Może nie do zera, bo RL9 jednak gola wbił, ale cóż to jest strata jednej bramki przez 180 minut walki w starciach ćwierćfinałowych?
ZOBACZ TAKŻE: Prezes Wisły Kraków sprawdzał budżety klubów Fortuna 1 Ligi. "Musimy być gotowi na różne opcje"
Poza jednym kwadransem, w którym Bayern potrafił przycisnąć Villarreal, król strzelców z Polski i autor 47 goli w sezonie razem z kolegami nie byli wstanie nic wskórać. Kiedy Bayern prowadził 1:0 i irytował się, że będzie musiał męczyć się z uboższym krewnym w dogrywce, Emery wyciągnął asa z rękawa. Nigeryjczyk Chukwueze strzelił gola, który już jest częścią wielkiej historii drużyny z prowincji Castellon na wschodnim wybrzeżu Hiszpanii.
Podobnie jak sam trener, który odkąd przejął drużynę w 2020 roku, przeniósł ją do innego wymiaru. Skupił się na rozgrywkach międzynarodowych i dzięki nim klub utrzymuje się na tym pułapie i zarabia coraz więcej. Proszę sobie przypomnieć, że w poprzednim sezonie Villarreal w hiszpańskiej La Lidze wyprzedziło aż sześć zespołów, a awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów drużyna zawdzięczała triumfowi w poprzedniej edycji Ligi Europy, po niesamowitym finale w Gdańsku (wykonano 22 rzuty karne, a tym decydującym był strzał bramkarza Gero Rullego, który pokonał Davida de Geę).
Dzięki zwycięstwu nad Manchesterem United i swojemu czwartemu pucharowi w drugich pod względem ważności europejskich rozgrywkach, Emery stał się w nich najbardziej utytułowanym trenerem. Wyprzedził słynnego Giovanniego Trapattoniego.
„Mister Europa”, jak zaczęto mówić o Unaiu, musiał jednak zrobić krok naprzód w bardziej prestiżowej Lidze Mistrzów. I zrobił go właśnie z Villarrealem, choć wcześniej nie udawało mu się nawet z Paris Saint Germain z Mbappe, Neymarem czy Cavanim w składzie. Nie przeszedł 1/8 finału nawet wówczas, kiedy jego drużyna pokonała Barcelonę w pierwszym meczu 4:0 (w rewanżu 6:1 dla ówczesnej ekipy Messiego).
Bariera ta została przełamana poprzez wyeliminowanie Juventusu Turyn w tym sezonie, a dzięki awansowi do półfinału Emery wyrównał osiągnięcie Villarreal z 2006 roku. Wtedy to zespół prowadzony przez Manuela Pellegriniego (obecnie Betis Sevilla) z takimi graczami jak Riquelme, Forlan, Sorin, Senna czy Arruabarrena w swoim premierowym występie w Lidze Mistrzów odpadł dopiero po dramatycznym półfinale z Arsenalem Londyn.
Patrząc na klasę rywali, których ostatnio Emery potrafił ogrywać w Lidze Europy i Lidze Mistrzów, oraz ciągłość tych zdarzeń w fazie play-off, można zakładać, że jest on w stanie awansować do paryskiego finału w tym roku.
Odkąd Emery objął Villarreal jest nieomylny w podwójnym meczu. W drodze do Gdańska pozbył się Salzburga, Dynama Kijów, Dinama Zagrzeb, Arsenalu Londyn, a w finale pokonał wspomniany MU. A teraz ma na rozkładzie Juventus i Bayern w Lidze Mistrzów. To więcej niż solidna podstawa ku temu, aby marzyć o finale…
Przejdź na Polsatsport.pl