"Modrić - artysta, który wziął na plecy fortepian"
Ekspert Polsatu Sport trener Piotr Kobierecki, który w roli szkoleniowca Legii Warszawa przeżył kilka spotkań Młodzieżowej Ligi Mistrzów, wygrywając m.in. 2-0 z Ajaksem w Amsterdamie, w kończącym się tygodniu pomagał mi przy relacjonowaniu spotkań ćwierćfinałowych „dorosłej” Champions League w Madrycie. Jakie są jego spostrzeżenia dotyczące nie tylko obu tych meczów pod kątem taktyczno-technicznym ale i pracy na stadionie w roli „co-commentatora”?
Bożydar Iwanow: Byłeś „na żywo” na meczu Ligi Mistrzów po raz pierwszy od udziału Legii Warszawa w tych rozgrywkach. Jakie są twoje wrażenia i impresje po tym, co zobaczyłeś z wysokości stanowiska komentatorskiego w Madrycie?
Piotr Kobierecki: Są dwa elementy, które jako pierwsze rzucają się w oczy. Przede wszystkim swoboda operowania piłką przez zawodników. Po drugie tempo gry, jej intensywność oraz tak zwana decyzyjność piłkarzy. Dopiero na żywo odczuwasz wszystkimi zmysłami jak wielka to różnica w porównaniu z tym, co oglądamy na co dzień w naszej krajowej piłce.
Każdy z trenerów miał inną strategię na te rewanże, bo był w innej sytuacji po rezultatach pierwszych spotkań. Decyzja Thomasa Tuchela o zmianie ustawienia Chelsea miała znaczący wpływ na przebieg rewanżu z Realem?
To było kluczowe i także dlatego drugie spotkanie tych zespołów, już na Bernabeu, wyglądało zupełnie inaczej niż to pierwsze. Zamysł był taki, że Chelsea tym razem miała dominować w środkowej strefie boiska, bo linię pomocy wzmocnił Ruben Loftus Cheek. Zamiast dwójki środkowych była trójka i to z kimś tak silnym jak wychowanek „The Blues”. W Londynie Carlo Ancelotti nakazał swoim skrzydłowym, Viniciusowi i Valverde, obniżanie pozycji i zamykanie bocznych sektorów boiska. Tuchel wzmocnił więc strefę centralną i tu starał się zrobić przewagę. Zresztą także dobór graczy miał znaczenie, bo zarówno Loftus Cheek jak i Mateo Kovacić to zawodnicy mocni i świetni motorycznie i to także był ich atut na tle pomocy Realu.
Luka Modrić w pierwszej połowie nie był nadmiernie widoczny. Ale w drugiej i w dogrywce nie tylko zagrał kapitalną asystę do Rodrygo ale wykonał też nieprawdopodobną pracę biegową i defensywną. Byłeś pewien podziwu, że artysta brał się także za … niesienie fortepianu?
Chorwat był po przerwie i w doliczonym czasie fenomenalny. Co świadczy o tym, jak, mimo wieku, jest przygotowany fizycznie. Zresztą także Toni Kroos bardzo mocno wychodził do pressingu. I to wysoko. To wymaga sporej intensywności. Ale pamiętajmy też o tym, że obaj w kolejce poprzedzającej rewanż z Chelsea odpoczywali. To mogło mieć duży wpływ na ich postawę we wtorek. I tu trzeba pochwalić Carlo Ancelottiego za umiejętność zarządzania zasobami ludzkimi.
Jest duża powtarzalność w grze Realu? Skoro akcja Viniciusa z Benzemą, ze strony, za którą odpowiadał James, znów dała „Królewskim” gola?
Generalnie cała ofensywna narracja Realu opiera się o tę dwójkę. Wszyscy niby o tym wiedzą ale i tak trudno jest się temu przeciwdziałać. Ale założenie Viniego były teraz nieco inne. Nie cofał się już tak głęboko. Grał wyżej dzięki czemu miał większą swobodę operowania na połowie Chelsea. To dało mu też więcej mocy z przodu, bo miał mniej obowiązków obronnych. Jedna sprawa to wiedza jak gra przeciwnik, ale druga to czy jesteś w stanie temu się przeciwstawić. Goście musieli przecież atakować, więc Vinicius nie zawsze mógł być asekurowany, a wtedy znajdzie możliwość żeby zrobić z tego użytek.
Przechodząc do meczu na Wanda Metropolitano: czy Diego Simeone mógł już w pierwszej połowie nastawić zespół tak jak w drugiej? Czy 45 ze 180 minut rywalizacji to nie za mało, by zdobyć gola nawet przeciw takiej ekipie jak Manchester City? Przecież goście po przerwie cierpieli. Okropnie.
Być może Atletico mogło zacząć wcześniej taką grę, tym bardziej widząc jak byli przygotowani tego dnia motorycznie. Widzieliśmy co działo się w końcówce, nawet przy grze w dziesiątkę. Oczywiście, trzeba mieć świadomość, że grali z City, które jest fantastyczne nie tylko w ataku pozycyjnym ale też szybkim. Ten bezpośredni, wertykalny futbol wychodzi im także doskonale. Simeone wiedział o tym, miał świadomość czym grozi otwarcie, więc starał się pierwszą część przeczekać. Po meczu zawsze jesteś mądrzejszy niż przed, ale kto wie, czy z perspektywy czasu Atletico mogło podjąć większe ryzyko nieco wcześniej.
Kto najbardziej ci zaimponował?
Może będzie to wybór nieoczywisty ale Geoffrey Kondogbia. Zawodnik, którego zadaniem jest praca dla innych kolegów i bywa schowany, ale tym razem było inaczej. Nie tylko wygrał mnóstwo pojedynków i świetnie asekurował, ale sporo działań wykonał z piłką. Zmieniał ciężar gry, potrafił wykonać podanie penetrujące, zagrać piłkę prostopadłą. Do zadań destrukcyjnych dołożył kreację, grał na niskim procencie strat. To był kluczowy gracz drugiej połowy także w kontekście zabrania kontroli City. A jeżeli tego ten zespół nie ma, traci wiele ze swoich atutów.
Jakie są twoje spostrzeżenia po pracy podczas takiego wydarzenia w roli eksperta na stadionie?
Wielka przygoda i olbrzymie doświadczenie. Szansa na rozwój dla mnie jako dla trenera, aby z bliska przyjrzeć się jak znakomici szkoleniowcy zarządzają meczem, jak i kiedy reagują i podejmują decyzje. I jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie: zdarzyło mi się kiedyś w Polsacie Sport w ciągu jednego dnia skomentować trzy mecze, z tak zwanej „dziupli” komentatorskiej w Warszawie. A sam mecz Realu z Chelsea, co prawda z dogrywką, kosztował mnie więcej energii niż tamte trzy spotkania. Emocje, otoczka plus poruszanie po stadionie z murawy na stanowiska i wszystkie rzeczy dookoła to niezwykłe przeżycie. Ale frajda i satysfakcja są nie do opisania. Życzę każdemu by mógł coś takiego przeżyć na „własnej skórze”.
Przejdź na Polsatsport.pl