Białoński: Bayern pręży muskuły. „Lewy” na to nie zasłużył
Saga Robert Lewandowski w Bayernie nieuchronnie dobiega do końca. Dla kapitana reprezentacji Polski korzystniej, ze względów sportowych, byłoby przerwać ją już w czerwcu tego roku. „Bawarczycy” prężą muskuły, bo mają w garści jeszcze roczny kontrakt, ale czy tak powinno wyglądać traktowanie człowieka, który zrobił dla nich tak wiele – zastanawia się dziennikarz Interii Michał Białoński.
Fakty są takie – Robert Lewandowski już jesienią ubiegłego roku, poprzez swego menedżera Piniego Zahaviego, ogłosił klubowi chęć przedłużenia kontraktu. Niemcy jednak na to nie zareagowali, bądź zareagowali ignorancją. Nie przedstawili żadnej, choćby nawet kurtuazyjnej ofertowi „Lewemu”.
Poprzez media Bayern wypuszcza przecieki, że koniec końców zgodzi się na prolongatę, ale tylko roczną i to bez podwyżki. Robert jest skłonny zgodzić się, ale na nowy, trzyletni kontrakt. Właśnie taką umowę gwarantuje Lewandowskiemu FC Barcelona, z której prezydentem Joanem Laportą Zahavi ma bardzo dobre stosunki i przeprowadził już kilka serii rozmów.
Owe stosunki pomagają w dyplomacji, ale najważniejsza jest klasa sportowa Roberta. Ona powoduje, że Xavi Hernandez chce Polaka nawet na trzy lata. Barcelońskie dzienniki („Mundo Deportivo” i „Sport”) akcentują, że wiek biologiczny Roberta jest dużo niższy od metrykalnego, dzięki temu, iż dbał o każdy szczegół w swej karierze i omijały go kontuzje.
Dlatego wizja 36-letniego „Lewego” (tyle skończy za trzy lata) w koszulce Barcy nie przeraża nikogo na Camp Nou, a więc przeciwnie – wszyscy tego pragną.
Fakty też są takie, że po ośmiu latach w Monachium Robert Lewandowski nie ma już żadnej ekscytującej do zrealizowania misji w Bayernie. Mistrzostwo Niemiec? Za chwilę sięgnie po dziesiąte. Tytuł króla strzelców Bundeslig? Jest na najlepszej drodze po siódmy. Liga Mistrzów? Ostatnia, zasłużona porażka w dwumeczu z Villarealem pokazała, że może nie być o to łatwo.
Bayern widział drugiego Hansiego Flicka w Julianie Nagelsmannie, ale 34-latek został ograny niczym uczniak przez Unaia Emery’ego w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, choć to Hiszpan niewątpliwie miał na boisku gorszych piłkarzy. Emery potrafił z nich uczynić jednak groźniejszy w dwumeczu zespół, wyposażył go w lepszą strategię.
Utknięcie w Bayernie niemal do końca kariery spowodowałoby, że wielki, prawdopodobnie największy polski piłkarz wszech czasów nie spróbuje innej ligi niż Bundesliga. Przy całym szacunku dla niej, ale fakt, że od 10 lat mistrzostwo jest zarezerwowane dla Bayernu nie najlepiej o niej świadczy. Primera Division to znacznie wyższy poziom nie tylko liderów – wszak Real i Barcelona więcej od Bayernu wskórały w Champions League, ale też średniej ligowej.
Barcelona jest znacznie bardziej globalną marką niż Bayern. Przeprowadzka do niej na pewno zwiększyłaby szanse Roberta na „Złotą Piłkę”.
- Nie jesteśmy wariatami i nie pozbędziemy się napastnika, który dostarcza nam 40 bramek w sezonie. W przyszłych rozgrywkach Robert Lewandowski będzie grał w Bayernie – pręży muskuły Oliver Kahn – prezydent Bayernu.
Ostatnio jednak, pod naciskiem mediów, Bawarczycy zmiękczyli stanowisko.
Kahn, w Sport 1, relacjonował wczoraj: „Negocjacje z Robertem trwają. Chcemy mieć go tak długo, jak to możliwe. Niektórym się wydaje, że przedłużanie kontraktu jest jak przyciśnięcie guzika w grze komputerowej: Po prostu naciskasz i to się dzieje. W realu to znacznie bardziej skomplikowane”.
Kahn i Bayern muszą zrozumieć jednak, że w Barcelonie „Lewy” będzie miał nie tylko jaśniejsze niebo, ale też perspektywy.
Ma rację Zbigniew Kumidor, rozkochany w „Dumie Katalonii” od 1979 r., że Anna i Robert Lewandowscy zakochają się w Barcelonie do szaleństwa.
Przejdź na Polsatsport.pl