Koszykarskie fascynacje aktora Wojciecha Wysockiego
Znanego aktora Wojciecha Wysockiego w ostatnich miesiącach często można spotkać w hali Koło przy Obozowej, gdzie swoje mecze w drugiej lidze rozgrywają koszykarze Polonii Warszawa. "Niższy poziom może być bardziej interesujący niż ekstraklasa" - mówi 69-letni artysta.
"Sam w młodości uprawiałem koszykówkę w Pogoni Szczecin, grałem w reprezentacji młodzieżowej województwa, która uczestniczyła w finale ogólnopolskiej spartakiady w Katowicach. Przygoda zawodnicza skończyła się, gdy dostałem się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i przyjechałem na studia do Warszawy" - przypomniał.
W szczecińskich klubie zetknął się z koszykarzami znanymi później w całej Polsce.
"Pamiętam, zaczynał ze mną Waldek Krasoń, niestety już nieżyjący. To był wybitnie utalentowany, świetny rozgrywający. Przyszedł do nas i już na pierwszych zajęciach był... najlepszy. My trenowaliśmy już kilka miesięcy, a on od razu wyróżniał się pod każdym względem – i rzutowym, i motorycznym. Później otrzymywał powołania do młodzieżowych reprezentacji Polski, gdzie ćwiczył m.in. z Eugeniuszem Kijewskim. Grał w ekstraklasie w Spójni Gdańsk. Natomiast w drużynie seniorów Pogoni gwiazdą był wówczas Paweł Waniorek, król strzelców ekstraklasy z 1973 roku, gracz o cudownej kiści. Co ciekawe, rzucał głównie z miejsca, nie z wyskoku, ale ważne, że ta technika była skuteczna" - wspominał.
W trakcie studiów w stołecznej PWST Wysocki na zajęcia z wychowania fizycznego chodził do hali przy Konwiktorskiej. To był pierwszy kontakt z Polonią.
"W latach 70. "Czarne Koszule" to była marka. W 1976 roku drużyna sięgnęła po ostatnie w swojej bogatej historii wicemistrzostwo Polski mężczyzn. Byłem wtedy na paru meczach, ale najbardziej wspominam, gdy jako ćwiczący w jej hali adepci sceny mijaliśmy się w szatni ze srebrnymi medalistami, na czele z Andrzejem "Billem" Nowakiem" - przyznał.
Potem, w pierwszych latach zawodowej kariery młodego aktora, koszykówka zeszła na dalszy plan. Przypominał sobie o niej grywając amatorsko, np. w meczach aktorzy - dziennikarze. Jedno z takich spotkań w hali przy Obozowej, rozgrywane przed kilkunastu laty przy okazji turnieju Mazovia Cup, stało się punktem zwrotnym.
"Wojciech Kozak, wówczas prezes koszykarskiej Polonii, zaprosił mnie wtedy na mecz ekstraklasy. Dostałem od niego karnet i zacząłem dość regularnie przychodzić na trybuny. Byłem m.in. świadkiem skutecznej walki o brązowe medale drużyny trenera Wojtka Kamińskiego. Aktywność zmniejszyła się potem, gdy drużyna spadła do drugiej, a nawet trzeciej ligi. Od obecnego sezonu znów tu jestem, ponieważ plany są bardzo ambitne - reaktywowana Polonia ma w ciągu dwóch lat osiągnąć ekstraklasę. Na razie zamierzenie jest realizowane perfekcyjnie, bo od początku drugoligowych rozgrywek drużyna wygrała 32 mecze z rzędu. Są duże szanse, że wejdzie do pierwszej ligi" – zaznaczył Wysocki, który został ostatnio członkiem rady nadzorczej klubu.
"Dość długo się broniłem, bo nigdy w takich gremiach nie uczestniczyłem, ale przekonano mnie, że może moja twarz przyda się w promocji Polonii. Na mecze, jeśli tylko mogę, chodzę regularnie, zaangażowałem się. Uważam, że można bardziej interesować się drugą ligą niż ekstraklasą, jeżeli ma się na tym niższym poziomie swoją ukochaną drużynę" - podkreśla.
Pytany o to, którzy z kolegów aktorów wyróżniają się w amatorskich meczach na koszykarskim boisku, wymienia Tomasza Stockingera, a z młodszego pokolenia - Marcina Dorocińskiego i Przemysława Sadowskiego.
"Dobrym koszykarzem był także Piotr Machalica, a jego brat Aleksander, z którym teraz mam przyjemność grać na deskach scenicznych, a nie na parkiecie koszykówki, w moich szczecińskich czasach jako zawodnik Zastalu Zielona Góra był postrachem całego regionu. Był niezwykle skoczny. Pamiętam, gdy przyszło nam z nimi grać, to wszyscy obawiali się Olka. Dziś jest aktorem w Poznaniu, ale dojeżdża na spektakle do Warszawy. Gramy razem w teatrze Capitol" - dodał.
Wysockiego, znanego z licznych ról filmowych, teatralnych i w serialach telewizyjnych, można obecnie zobaczyć w kilku przedstawieniach, m.in. w trzech teatrach warszawskich.
"Z nowych rzeczy chętnie poleciłbym widzom "Piękną Lucyndę", wystawianą w Teatrze 6. Piętro, "Dajcie mi tenora" w Capitolu oraz "Czworo do poprawki" w Teatrze Garnizon Sztuki" – zaprasza.
Ten ostatni mieści się w dawnej sali gimnastycznej YMCA przy ul. Konopnickiej 6, gdzie swoje mecze rozgrywała przed wojną m.in. reprezentacja Polski... koszykarzy.
Z anegdot związanych z zawodem aktora Wysocki przypomina tournee po Meksyku: "Byliśmy tam ze spektaklem "Człowiek z La Manchy". Graliśmy m.in. w Mexico City, Guanajuato. Bodajże w Monterrey rozdawano nam klucze do pokoi hotelowych. Tłumaczka, która znała polski, ale nie na tyle, żeby dobrze przeczytać nazwiska, moje wymieniła jako "Wajoloch Wymiocki". Od tego czasu kilku kolegów ze sceny właśnie tak mnie nazywa".
Przejdź na Polsatsport.pl