Iga Świątek: Życie nie opiera się tylko na wygrywaniu
- Pamiętam, że trudno było mi sobie poradzić z tym, że odniosłam taki sukces, a właściwie, to nic się nie zmieniło w moim życiu. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Rozbujałam więc swoje oczekiwania i teraz wiem, że życie nie opiera się tylko na wygrywaniu i tenisie. Jest też wiele innych rzeczy, z których trzeba czerpać - powiedziała w rozmowie z Polsatem Sport najlepsza tenisistka świata Iga Świątek.
Tomasz Lorek: Trenerzy tenisa często radzą, żeby dzieci nie "wbijały się" w ten sport, tylko trenowały również koszykówkę czy też gimnastykę artystyczną. Jest to dla ciebie dobra wskazówka, żeby nie żyć tylko tenisem?
Iga Świątek: Nie jestem ekspertem, więc nie mam takiego doświadczenia, żeby powiedzieć, jak wychować dzieci lub idealnie rozpoczynać sportowe kariery. Faktycznie, słyszałam, że warto zaczynać od kilku sportów i dać wybrać dziecku, co jest dla niego najfajniejsze i sprawia mu najwięcej radości. Dzięki temu, gdy człowiek dorośnie, będzie miał również większą różnorodność i wachlarz umiejętności.
ZOBACZ TAKŻE: Iga Świątek: Odpoczywam, gdy jestem wśród natury
Jak wspominasz grę w mikście z Łukaszem Kubotem?
Były to fajne chwile, choć dla mnie stresujące. W mikście tempo gry jest zupełnie inne niż w deblu, bo gra się również przeciwko innemu mężczyźnie. Było to wymagające, ale dzięki temu przełamałam kilka barier, które miałam w głowie i między innymi przestałam się bać gry "na siatce". Na pewno Łukasz dał mi dużo doświadczenia i deblowych porad. Był też osobą, od której zaczęłam je czerpać.
Byłaś również mistrzynią Wimbledonu juniorek. Ten tytuł już wtedy dawał ci trochę pewności siebie czy mówiłaś "zobaczymy, co będzie, kiedy wejdę szczebel wyżej"?
Raczej nie dawał dużo pewności siebie. Gdybym przepracowała inaczej to, co działo się po Wimbledonie, to może dałoby mi to dodatkowego kopa. Pamiętam, że trudno było mi sobie poradzić z tym, że odniosłam taki sukces, a właściwie, to nic się nie zmieniło w moim życiu. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Rozbujałam więc swoje oczekiwania i teraz wiem, że życie nie opiera się tylko na wygrywaniu i tenisie. Jest też wiele innych rzeczy, z których trzeba czerpać. Wtedy był to czas, w którym uczyłam się, jak zarządzać sukcesem, bo prawda jest taka, że wszyscy nas uczą, jak się zachować, gdy się przegrywa, ale niewiele osób mówi o tym, jak zachować się po wygranej w takim turnieju. Myślę, że to zwycięstwo dało mi wiele doświadczenia również na późniejszy etap kariery.
Kiedy Iga Świątek ma święta, to mówi "zjem sobie awokado i słodkości" czy nie ma miejsca na takie sytuacje?
Kiedy Iga Świątek ma święta, to gra w turnieju Billie Jean King (śmiech). Szczerze mówiąc, nie folguję sobie wtedy, kiedy cały świat odpoczywa, tylko na przykład dzień po turnieju. Teraz, gdy skończyłam Miami Open, miałam sześć dni przerwy od tenisa. Nie folgowałam sobie również dlatego, bo jestem w trakcie sezonu. Nie jestem również osobą, która lubi imprezować. Gdy najem się za dużo słodyczy, to także będę miała wyrzuty sumienia (śmiech). Pozostaję więc w swoim rytmie i skupiam się na tym, żeby moje ciało również odpoczęło, a wiadomo, że dobre jedzenie pomoże w odpoczynku.
W samolocie czytasz książkę czy zasypiasz?
Ostatnio pracuję, jednak faktycznie - czytam książkę i raczej staram się korzystać z tego czasu, gdy nie ma Internetu i wiem, że na pewno nikt nie będzie zawracać mi głowy. Często właśnie w samolocie najlepiej odpoczywam, ale wiadomo, że gdy są turbulencje, to nie wychodzi.
Dawne mistrzynie pływały statkami przez pięć tygodni z Australii na Wimbledon. Iga Świątek chciałaby kiedykolwiek odbyć taką podróż?
Myślę, że byłoby trudno, jeśli chodzi o przygotowania. W zasadzie nie miałam jeszcze nigdy okazji, by przepłynąć jakiś dłuższy rejs. Kiedyś płynęłam na turniej do Sztokholmu. Trwało to około dobę. Ciekawa alternatywa, jednak teraz nie ma chyba innej opcji, by nie poruszać się samolotami. Przyjechałam tutaj - z Warszawy do Radomia - samochodem, więc to już był wyjątek (śmiech).
Wimbledon jest czymś, co kochasz czy męczy cię jego oficjalny styl?
Bardzo mi się podoba. Lubię to, że tenis jest tradycyjny i ma w sobie dużo elegancji. Sama również lubię to, w jakich ubraniach występuję. Myślę, że najbardziej polubię Wimbledon, gdy będę się pewnie czuła na tej nawierzchni. W zasadzie, nie miałam zbyt wielu okazji w życiu, by pograć na trawie. Czuję więc, że mam na niej jeszcze dużo do potrenowania.
Przejdź na Polsatsport.pl