Kowalski: Legia powinna dograć sezon młodzieżą i czekać na duet Runjaic - Zieliński
Mistrz Polski w miniony weekend właściwie zakończył swój udział w rozgrywkach sezonu 2021/22. Praktycznie najgorszego w historii. Po porażce u siebie z Piastem Gliwice, czyli piętnastym przegranym meczu w sezonie, stracił szansę na udział w europejskich rozgrywkach (wcześniej odpadł w Pucharze Polski z Rakowem). Pozostaje pięć kolejek do dogrania i pytanie w jakim kierunku Legia teraz powinna pójść. Udawać, że jeszcze o coś walczy, czy dać szansę młodym? A nuż ktoś wyskoczy?
Patrząc na obecną Legię znikąd nie widać optymizmu. Ekipa, która na chwilę podniósł Aleksandar Vukovic, wydostając ze strefy spadkowej kilkoma kolejnymi wygranymi, stała się do bólu przewidywalna, uzależniona od jednego gracza – Josue. Rywale doskonale o tym wiedzą i wyłączają go z gry, czasami bardzo brutalnie. A bez niego Legii nie ma.
Za plecami Portugalczyk ma Bartosza Slisza i Patryka Sokołowskiego, czyli graczy mało kreatywnych, nie potrafiących też posyłać długich precyzyjnych piłek. Z przodu były król strzelców Tomas Pekhart, czyli zawodnik jednobiegunowy, nie wyjdzie do prostopadłej piłki, nie wygra pojedynku, rywale nauczyli się grać przeciwko niemu. Skrzydeł też nie ma. Błysnął Paweł Wszołek po powrocie, ale od razu doznał kontuzji. Legia, może poza Mateuszem Wieteską, nikogo nie wykreowała.
Potencjał wciąż ma (także na wysoki transfer) bramkarz Cezary Miszta, ale gra ściągnięty, bardziej bezpieczny (faktycznie nie popełnia błędów) Austriak Richard Strebinger. Trener Vukovic serce oddał klubowi i zrobiłby dla niego wszystko, ale pewnego pułapu nie jest w stanie przeskoczyć. Poprawił atmosferę, zmobilizował grupę jak mógł, tzw. szatnia czuła, że jest sprawiedliwy, nikogo nie foruje, albo nie tłamsi, ale gdy trzeba było pokombinować taktycznie robił się problem. Nie tylko dlatego, że materię ma co najwyżej przeciętną.
Raków Częstochowa w półfinale Pucharu Polski mimo, że ostatecznie pokonał Legię tylko 1:0, to tak naprawdę ją zmiażdżył. W każdym aspekcie, organizacyjnym i fizycznym przede wszystkim. Właśnie ten mecz obnażył ekipę Vukovica i samego trenera najmocniej, wtedy było widać, w jakim miejscu drużyna się znajduje i jakie są je największe problemy. Mówiąc wprost, to jest sportowa ruina. I ciężko będzie ją dźwignąć.
Nie będzie zakładanych pieniędzy z gry w Europie, możliwości sprzedażowe też się wyczerpały, albo są już minimalne. A koszty nie maleją. Utrzymywania zastępu przepłaconych zawodników, ale także Akademii, która na razie nie dostarcza żadnego paliwa. Ktoś ten „projekt” (mam na myśli sposób prowadzenia klubu w ostatnich latach) modelowo sknocił.
Co byłoby najbardziej korzystne dla klubu w najbliższych tygodniach? Wydaje się, że Legia powinna już podziękować za usługi zawodnikom, którzy po sezonie mają odejść (jest ich sporo z Pekhartem na czele). Udawanie z ich strony, że grają dla publiczności, a występ w koszulce z „Elką” na piersi to dla nich honor, byłoby humorystyczne. Nie ma już wspólnego celu, rozbita drużyna wie, że trener odchodzi, a sam „Vuko” sprawia wrażenie obrażonego albo przynajmniej rozżalonego na klub.
Trzeba dać szansę młodym. Owszem, to nie jest tak, że w Legii młodzi lgną do pierwszej drużyny, bo upoważnia ich do tego poziom sportowy, ale… może jeśli trochę na wyrost kilku dostanie szansę, aby pograć dłużej bez większego stresu i rozliczania za każdą straconą piłkę, to ktoś wypłynie, albo da przynajmniej do myślenia. Żeby nie powtórzyły się błędy, jak ten z Arielem Mosórem, wychowankiem Legii, który błyszczał w ostatnim meczu, ale w Piaście Gliwice.
Utrzymywanie dotychczasowej konstrukcji personalnej jest bezsensowne i bolesne dla oczu.
Na czym nieco na siłę może opierać optymizm kibic Legii w kontekście najbliższej przyszłości? Przede wszystkim nie ma chyba możliwości, aby tak słaby sezon tak szybko się powtórzył. Po drugie na trenerze, którzy niebawem, dołączy czyli Koscie Runjaicu. Obecny szkoleniowiec Pogoni słynie z umiejętności taktyczno-organizacyjnych, potrafi postawić na młodzież, jest trenerem bardzo przyzwoitego formatu, może nawet w skali europejskiej.
Powierzenie funkcji dyrektora sportowego Jackowi Zielińskiemu też wydaje się jednym z najlepszych ruchów personalnych prezesa Dariusza Mioduskiego odkąd przejął klub. Pytanie czy trener oraz dyrektor sportowy dostaną odpowiednie środki, aby działać po swojemu wydaje się retoryczne. Kasa jest pusta, trzeba będzie klecić zespół sposobem.
Jeśli jednak nikt im nie będzie się wtrącał, wykonywał nerwowych ruchów przy byle zakręcie i naprawdę pozwoli się temu duetowi popracować, powiedzmy przez dwa lata, Legia wyjdzie z tego korkociągu.
Przejdź na Polsatsport.pl