Na torze rywalki, w obliczu wojny przyjaciółki. Agnieszka Kobus-Zawojska z rodziną otoczyła opieką Ukrainki
Na arenach sportowych była groźną rywalką, w obliczu wojny stała się podporą i przyjaciółką. Oto kolejny piękny przykład sportowca pomagającego uciekającym przed wojną Ukraińcom. Wicemistrzyni olimpijska w wioślarstwie Agnieszka Kobus-Zawojska wraz z mężem i rodzicami zaopiekowała się trzema ukraińskimi rodzinami.
W dzień ataku Rosjan na Ukrainę Kobus-Zawojska odbierała nagrodę dla najlepszego sportowca Warszawy.
- Ciężko mi było się tego dnia cieszyć. Pierwsze co mi się w głowie pojawiło to to, że znam Olenę Buryak, z którą od lat rywalizuję i po prostu do niej napisałam. Zapytałam, jak się czuje, bo chciałam się dowiedzieć, czy przede wszystkim żyje - zdradza dwukrotna medalistka olimpijska w wywiadzie dla Polsatsport.pl.
- Agnieszka pierwsza do mnie napisała. Pytała jak się czuję, czy jestem bezpieczna, czy wszystko w porządku. Pisała co kilka godzin. Mówiła, że mamy się pakować i przyjeżdżać, więc pojechaliśmy. Najpierw ruszyliśmy na zachód, później do Polski. Dotarliśmy po pięciu dniach - opowiada pochodząca z Mikołajewa mistrzyni Europy w wioślarskiej czwórce podwójnej.
Agnieszka wraz z mężem Maciejem przygotowali mieszkanie na przyjęcie Oleny z mamą, przyjaciółką, jej dwuletnią córeczką i psem wioślarki.
- Jak już dotarłyśmy na miejsce, kamień spadł nam z serca. Dostaliśmy mieszkanie i wszystko, co było potrzebne do życia. Agnieszka i Maciek otoczyli nas opieką i miłością. Byłyśmy bardzo szczęśliwe. To nasi przyjaciele, nasze anioły - mówi nie bez wzruszenia przyjaciółka Oleny - Natalia, która do Polski przyjechała z córeczką Mią.
Umożliwili też Ukrainkom realizowanie pasji. Natalii kupili przybory malarskie, a Olenie dostarczyli ergometr wioślarski.
- Agnieszka dała mi ergometr. Tydzień temu czułam się fatalnie psychicznie. Nic mi się nie chciało. Mocno podupadłam - przyznaje czwarta wioślarka igrzysk w Rio. - Odkąd znowu trenuję, mam cel, jest mi zdecydowanie lepiej - dodaje.
Natasza już w Polsce dowiedziała się, że jej mąż zginął w wyniku ataku rakietowego.
- Wiem, że muszę być silna, nie mogę upaść, bo mam dla kogo żyć. Tłumaczę Mii, że jej tata jest aniołem, który nad nią czuwa. Zawsze będzie czuwał - mówi powstrzymując łzy.
Beztroskie dzieciństwo 8-letniemu Andriejowi próbują zapewnić rodzice Agnieszki, którzy przyjęli u siebie chłopca i jego mamę.
- Dzięki Panu Zbyszkowi i panu trenerowi Andriej chodzi teraz do szkółki piłkarskiej. Ma wielu kolegów i jest bardzo szczęśliwy. To było jego marzenie – przyznaje szczęśliwa mama Julia.
Andriej, który świetnie już rozumie język polski, tryska pozytywną energią.
- Pan Zbyszek, pani Basia i Agnieszka kupili mi rower. Jeżdżę na nim. Jest fajnie - opowiada.
Andriej jeszcze się waha, czy będzie piłkarzem, czy kolarzem.
Przejdź na Polsatsport.pl