GP Emilii-Romanii: Max Verstappen zwyciężył na Imoli
Broniący tytułu Holender Max Verstappen (Red Bull) wygrał w niedzielę wyścig o Grand Prix Emilii-Romanii na torze Imola, czwartą rundę mistrzostw świata Formuły 1. Dzień wcześniej w sprincie zdobył osiem punktów do klasyfikacji generalnej.
Drugie miejsce zajął Meksykanin Sergio Perez z Red Bulla, a trzeci był Brytyjczyk Lando Norris z McLarena.
ZOBACZ TAKŻE: Fabio Quartararo najszybszy w GP Portugalii
24-letni Verstappen odniósł drugie w sezonie zwycięstwo, po raz pierwszy triumfował pod koniec marca w Arabii Saudyjskiej. W klasyfikacji mistrzostw świata jest drugi. Prowadzi nadal Monakijczyk Charles Leclerc z Ferrari, który na Imoli był szósty.
"Domowy" wyścig na Imoli dla ekipy Ferrari był pechowy. Już na pierwszym okrążeniu z toru wyleciał Hiszpan Carlos Sainz Jr. Jego bolid został uszkodzony, samochód został zabrany przez służby techniczne, a kierowca mógł pójść na kawę, choć przed startem zapowiadał, że chce walczyć o podium.
Później barw Ferrari bronił już tylko Leclerc. Jechał dobrze, przed nim była tylko dwójka z Red Bulla. Ale na dziesięć okrążeń przed metą wypadł z toru, uszkodził przednie skrzydło i musiał zjechać do serwisu na jego wymianę. Na tor wrócił na dziewiątej pozycji, strat nie zdołał odrobić, udało mu się wyprzedzić tylko trzech rywali. Gdyby nie ta "przygoda", miał pewne trzecie miejsce na podium.
Do udanego wyścigu nie zaliczy także ekipa Mercedesa. Choć George Russell był czwarty, to jednak "as" ekipy Lewis Hamilton został sklasyfikowany tylko na 14. pozycji. W trakcie wyścigu doszło do sytuacji, która w ubiegłych latach była nie do pomyślenia. Na 40. okrążeniu siedmiokrotny mistrz świata został zdublowany przez aktualnego championa globu Verstappena.
W niedzielę było widać dokładnie, że rację miał Brytyjczyk, który kilka dni temu oficjalnie potwierdził, że dysponując takim bolidem jak obecnie, team nie ma najmniejszych szans na zajmowanie czołowych lokat.
Za te słowa Hamilton spotkał się z mocną krytyką, ale jak widać, miał rację... On na pewno nie zapomniał, jak się szybko jeździ optymalnie przygotowanym bolidem F1. Gdy ma się do dyspozycji gorszy sprzęt, o tytule mistrza świata można tylko pomarzyć.
Marzyć o nim może także w tym roku Verstappen. Holender prowadził od startu do mety, jego przewaga nad Perezem momentami dochodziła do 15 s.
- To jest bardzo urocza niedziela... Już wczoraj czułem, że taka będzie i moje przeczucia się potwierdziły. Możemy się tylko cieszyć - powiedział Verstappen na mecie.
Holender z okrążenia na okrążenie jechał szybciej, nawet wtedy, gdy zaczęło delikatnie padać i kilku kierowców zjechało do serwisu na zmianę opon.
Wyścig nie zaczął się dobrze dla zawodnika teamu Alfa Romeo Racing Orlen Valtteriego Bottasa. U Fina pierwszy pit-stop trwał ponad 10 s. Słabszego wyniku żaden zespół w niedzielę nie zanotował. Później Bottas systematycznie poprawiał swoją pozycję, ostatecznie zameldował się na mecie na piątej. Drugi zawodnik ekipy, w której kierowcą rezerwowym i testowym jest Robert Kubica, Chińczyk Zhou Guanyu był 15.
W klasyfikacji generalnej Leclerc nadal prowadzi z dorobkiem 86 pkt. Drugi jest Verstappen - 59, a trzeci Perez - 54. Dopiero siódmy jest Hamilton - 28 pkt.
Kolejną, piątą rundą MŚ F1 będzie 5 maja Grand Prix Miami w USA.
Przejdź na Polsatsport.pl