Przed nami angielski finał Ligi Mistrzów?
Tomasz Hajto mówił w Cafe Futbol, że Villarreal nie ma żadnych szans w półfinałowym starciu z Liverpoolem, bo Anglicy są co najmniej o jeden „level” wyżej. No i „The Reds” wygrali 2:0, a mogli wyżej. – Livepool jest już w finale Ligi Mistrzów. Pytanie z kim zagra? Angielski finał z Manchesterem City byłby znakomitym rozwiązaniem, emocje mielibyśmy gwarantowane – uważa Jarosław Koliński, specjalista angielskiej piłki w Przeglądzie Sportowym.
- Jednego finalistę Ligi Mistrzów już znamy - mówi Jarosław Koliński i ciężko z nim polemizować. Już wcześniej Marcin Gazda z Eleven Sports, mówił nam, że wygrana Villarreal z Liverpoolem w półfinale Ligi Mistrzów byłaby niczym wyprawa na księżyc, a po 2:0 w pierwszym meczu są iluzoryczne szanse na to, że ta rakieta w ogóle wystartuje.
- Problem Villarreal polega na tym, że z Liverpoolem nie da się grać w otwarte karty – zauważa Koliński. – W pierwszym meczu Hiszpanie mogli się schować za podwójną gardą i wyczekiwać na kontry. W rewanżu będą się musieli odsłonić, bo teraz to oni muszą zdobyć bramki. I to się może bardzo źle skończyć, bo Salah, Mane i Diaz będą mieli bardzo dużo miejsca, a to są szybcy, dynamiczni i znakomicie wyszkoleni napastnicy. Jak się Villarreal otworzy, to dla nich lepiej, bo nie będą musieli kombinować, jak tu przedzierać się przez obronne zasieki, co miało miejsce w pierwszym meczu.
Liverpool zdominował Villarreal
W środowym spotkaniu Villarreal bardzo długo skutecznie się bronił. – Była jednak pełna dominacja Liverpoolu. Brakowało wykończenia, tego ostatniego dotknięcia piłki. Dlatego ze spokojem oglądałem mecz i czekałem na gola Anglików, bo nie miałem wątpliwości, że on w końcu padnie. I padł. Trochę przypadkowy, samobójczy, ale jednak. Smutna dla Villarreal refleksja jest taka, że oni nie istnieli. O ile w poprzednim dwumeczu z Bayernem Monachium było widać, ze Niemcy mają problemy, o tyle teraz człowiek miał poczucie, że wszystko jest pod pełną kontrolą Liverpoolu – komentuje Koliński.
Najwyraźniej Villarreal swój lot na księżyc kończy na półfinale, bo tak na ten moment wygląda pułap możliwości tej drużyny. – Też tak myślę. To jest ich limit. Po drugim meczu z Liverpoolem będą jednak mogli zejść z boiska z podniesionymi głowami. To nie był oczywisty półfinalista, a jednak napędził rywalom sporo strachu – zauważa Koliński.
Villarreal w tegorocznej edycji LM wygrał pięć z jedenastu spotkań (bilans całkowity: 5-3-3) i strzelił 18 goli, tracąc 13. Liverpool statystycznie wgląda o wiele lepiej. 9 zwycięstw na 11 meczów (9-1-1), 27 strzelonych bramek i 10 straconych.
Finał Liverpool – Manchester City to byłoby coś
Co dalej? Angielski finał? W końcu Machester City też wygrał z Realem Madryt (4:3) i jedzie na rewanż z zaliczką. Skromną, ale jednak. – Tak daleko bym nie szedł. Liverpool w finale, to dla mnie oczywistość. Manchester City już jednak nie, choć to w tej chwili jedna z dwóch najlepszych drużyn w Europie, obok wspomnianego Liverpoolu. Realu nie wolno jednak lekceważyć, zawsze świetnie gra w pucharach. No i jakich rywali odprawił z kwitkiem. PSG, Chelsea, to robi wrażenie. To są królowie pucharów. Ich stać na to, żeby wygrać 2:0 z City – przekonuje dziennikarz Przeglądu Sportowego.
Zdaniem Kolińskiego dla Liverpoolu lepiej by jednak było, jakby awansował Manchester. – Jak powiedziałem, to dwie najlepsze obecnie drużyny w Europie, które na dokładkę nie boją się ze sobą grać. Z Liverpoolem nikt poza Manchesterem nie odważyłby się zagrać w otwarte karty. Jak ci dwa rywale ze sobą grają, to się okładają, ile wlezie. To jest wymiana ciosów, piękne granie i dużo goli, a to kibice kochają najbardziej.
Dwa ligowe mecze Livepoolu z Manchesterem City kończyły się remisami 2:2. W tabeli Premier League City prowadzi i ma 1 punkt przewagi nad drużyną Jurgena Kloppa. – I tak jak nie wierzę w to, że Liverpool wyprzedzi Manchester w lidze, tak widzę dla nich szansę w finale Lligi Mistrzów. W lidze raczej będziemy mieli taki scenariusz, że oba zespoły wygrają wszystkie mecze do końca i ten jeden punkt przewagi zostanie. Natomiast w finale Ligi Mistrzów Pep Guardiola, trener Manchesteru, może przekombinować tak, jak przed rokiem z Chelsea, gdzie chciał zaskoczyć czymś nowym, a to się źle dla niego i dla drużyny skończyło – przypomina Koliński.
Poza wszystkim Liverpool, jeśli dołożyć mecz z Pucharu Anglii, ma lepszy bilans trzech ostatnich spotkań z MC. W lidze, jak wspominaliśmy, były dwa remisy, ale w pucharze Liverpool wygrał z City 3:2. W związku z tym pojawiają się spekulacje, że Liverpool może zgarnąć w tym roku cztery trofea. Puchar Ligi wygrał, finał Pucharu Anglii przed nim, w finale Ligi Mistrzów już praktycznie są, a w lidze mają 1 punkt straty na kilka kolejek przed końcem. Tu jednak, jak wspomnieliśmy, potrzebowaliby cudu. Zwłaszcza że Manchester już nie gra z Tottenhamem, który w tym sezonie miał na zespół Guardioli patent wygrywając z nim dwukrotnie.
Przejdź na Polsatsport.pl