Robert Kalaber: Wierzyłem, że to się dobrze skończy
– Wierzyłem, że to się dobrze skończy. Zaufałem chłopakom, że dadzą radę – powiedział trener polskich hokeistów Robert Kalaber po wygranej z Japonią 2:0 na zakończenie mistrzostw świata Dywizji 1B i awansie na zaplecze elity. Reprezentacja Polski w Tychach pokonała wcześniej Estonię 3:0, Ukrainę po dogrywce 3:2 i Serbię 10:2.
– Dziś była radość patrzeć jak była dyscyplina, determinacja na lodzie, jak jeden drugiemu pomagał. Wiedzieliśmy o co gramy, mieliśmy turniej w domu, przed własną publicznością, dzisiaj kibice nam pomogli – dodał Słowak.
Zobacz także: Polska pokonała Japonię i awansowała na zaplecze elity
W niedzielnym spotkaniu nie wystąpił kontuzjowany Patryk Wronka.
– Nie był w stanie zagrać. Fizjoterapeuci robili co mogli, aby go postawić na nogi, nie udało się – wyjaśnił szkoleniowiec.
Podkreślił, że wszyscy zawodnicy zasłużyli na duże podziękowania z jego strony.
– Mieliśmy tylko kilka dni na wspólne treningi. Jestem zadowolony z tego, co się udało zrobić. Początek turnieju pokazał, że są miejsca, które trzeba poprawić. Japończycy i Ukraińcy przez pięć tygodni razem trenowali, rozgrywali sparingi. Japonia naprawdę była mocna. Obawiałem się tego meczu od początku. Kluczem do sukcesu był zespół – stwierdził selekcjoner.
Napastnik Aron Chmielewski dołączył do kadry po wywalczeniu w czwartek mistrzostwa Czech w barwach Ocelarzi Trzyniec.
– Cóż, podczas fety starałem się uważać z alkoholem, ale nie ma co ukrywać – był. Gra po mistrzostwie była nowym doświadczeniem. Miałem z tyłu głowy, że trzeba też wywalczyć awans z Japonią. Bardzo się cieszę, że mogłem zagrać i choć w mały sposób pomóc drużynie – powiedział.
Przypomniał, że w 2019 roku na MŚ w Tallinnie Polakom nie udało się awansować do Dywizji 1A, potem przez dwa lata rywalizację storpedowała pandemia koronawirusa.
– I wreszcie mamy ten upragniony awans do grupy, gdzie jest nasze miejsce. Polska to bardzo niebezpieczny zespół. Nie chciałbym grać przeciwko. Gramy odpowiedzialnie z tyłu, z zaangażowaniem. Japończycy stworzyli wiele dogodnych sytuacji, ale albo obrońcy świetnie wykonali swoją robotę, albo Jasiu (John Murray - PAP) w bramce. Na pewno dużo frustracji było u rywali. My potrafiliśmy wykorzystać ich błąd i zdobyć gola – ocenił Chmielewski.
Przy okazji zachęcał młodych hokeistów do podjęcia wyzwania w zagranicznych dobrych klubach.
– To podniesie poziom polskiego hokeja. Ja jestem z siebie dumny, mam za sobą trzy mistrzostwa Czech. Długo walczyłem o miejsce w składzie Ocelarzi, wiele razy waliłem głową w mur i głowa pękała, ale teraz jestem na dobrym etapie swojej kariery – zaznaczył.
Zdobywca pierwszej bramki Arkadiusz Kostek przyznał, że znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
– Trener uczulał nas, żebyśmy grali odpowiedzialnie, trzymali nerwy na wodzy. Japończycy byli najtrudniejszym rywalem w turnieju, szybko jeździli. My byliśmy bardzo zmobilizowani, czuliśmy presję, ale sobie z nią poradziliśmy i teraz świętujemy awans – podkreślił obrońca.
Także komplementował Murraya.
– Johnny to klasa sama w sobie. Broni w sytuacjach nie do obrony. Czasem się łapiemy za głowy, bo nie wiadomo, jak on to robi. Zachowuje spokój, trzyma pozytywny nastrój – ocenił kolegę z drużyny.
Przyznał, że niedzielny gol był jednym z najważniejszych w jego karierze.
– Mam jednak nadzieję, że kiedyś uda mi się zdobyć jeszcze ważniejsza bramkę – podsumował z uśmiechem Kostek.
Przejdź na Polsatsport.pl