Przypadek Guardioli? Detale, które mogą zmienić geniusza … w nieudacznika
Czy Pep Guardiola byłby jeszcze większym geniuszem trenerskim, gdyby Jack Grealish uderzył kilka chwil nieco mocniej, a spóźnił się Ferland Mendy i nie zdążył wybić piłki z linii bramkowej? Wtedy „Pep” byłby wielki, City wygrałoby pewnie dwa mecze z Realem, a historia tego rewanżu nie byłaby tak piękna - pisze z Madrytu komentator Polsatu Sport, Bożydar Iwanow.
W związku z tym, że naszą narodową przywarą jest popadanie ze skrajności w skrajność, ale częściej widzenie pewnych spraw bardziej w czarnych niż jasnych barwach, nie może to nie dotyczyć to również spraw piłkarskich. Wiedzą coś na ten temat w Legii Warszawa. Tam nigdy nie jest tak dobrze, jak się to przedstawia kiedy są sukcesy. Nigdy też nie jest tak tragicznie, kiedy dzieje się to, co miało miejsce chociażby jesienią ubiegłego roku. Reprezentacja? Remisujemy szczęśliwie z Anglią i jest euforia. Przegrywamy, trochę na własne życzenie z Węgrami i drużyna nagle staje się kiepska.
Czesław Michniewicz po wygraniu barażu o mundial, czyli jednego meczu o stawkę już nawet nie jest pytany przez napotykanych przez niego kibiców czy wyjdziemy z grupy. Jest wręcz przekonywany, że tak właśnie się stanie. A przecież ledwie "wczoraj" był odsądzany od czci i wiary za ostatnie ligowe miesiące swej pracy przy Łazienkowskiej. Wcześniej był podrzucany do góry po mistrzostwie, awansie do fazy grupowej Ligi Europy i pamiętnych meczach ze Slavią Praga, Spartakiem Moskwa i Leicester City.
Jak powtarza jego przyjaciel Michał Probierz: „podrzucali, podrzucali i nagle zapomnieli złapać”. Do Probierza też miano pretensje. Wygrał dla Cracovii pierwsze od ponad półwiecza trofeum, a potem krytykowano go, że nie stawia na młodych Polaków. Jak zrobił tak Maciej Skorża w jednym ze spotkań Lecha Poznań, który słynie przecież z „produkowania” piłkarzy, wystawiając w podstawowym składzie z naszych rodaków jedynie Jakuba Kamińskiego, wszystko było w porządku. Bo „Kolejorz” wygrał. Po finale Pucharu Polski trener został jednak „zmiażdżony”.
Dlaczego nie Joao Amaral od początku, zły pomysł, że Joel Pereira, a nie Tomasz Kędziora? Trener nie wytrzymuje wielkiej presji, spala się, po prostu się nie nadaje. Czy jeżeli klub z Bułgarskiej jednak zdobędzie tytuł trzeba będzie to odszczekać?
Zbigniew Boniek wielokrotnie powtarza, że nie przegrał nigdy żadnego meczu przez szkoleniowca. Że często obarczamy go za dużą odpowiedzialnością, a to przecież piłkarze mają potem zadania do wykonania. Czy Carlo Ancelotti siedzący w środowy wieczór głęboko w fotelu na ławce rezerwowych na Santiago Bernabeu po 80 minucie przekazał swej drużynie magiczne rady i przewidział, że piłka prześlizgnie się po czuprynie Marco Asensio i wpadnie na głowę Rodrygo, który ułoży ją tak, jakby to była jego „specjalność zakładu” i bramki zdobywane w ten sposób to jest dla niego „normalka”? Czy może Real wygrał charakterem, mentalem, jakością każdego pojawiającego się także na zmianę zawodnika?
Czy Pep Guardiola byłby jeszcze większym geniuszem trenerskim, gdyby Jack Grealish uderzył kilka chwil nieco mocniej, a spóźnił się Ferland Mendy i nie zdążył wybić piłki z linii bramkowej? Wtedy „Pep” byłby wielki, City wygrałoby pewnie dwa mecze z Realem, a historia tego rewanżu nie byłaby tak piękna.
Zacytuje raz jeszcze naszego eksperta, tym razem jednak już nie „Zibiego”, a Tomasza Hajto. I nie będą to tym razem słowa, że „w piłce zmieniło się wiele, ale jedno nie: trzeba było biegać, trzeba biegać i trzeba będzie biegać”. Chodzi o inny cytat: „że liczą się detale”. I taka jest prawda. Jasne, że również w decyzjach strategicznych szkoleniowca. Ale daleki byłbym od tego, że właśnie te szczegóły, które widzimy tak często w kolejnych oglądanych przez nas spotkaniach, wpływających potem na rezultat, dają nam, kibicom i dziennikarzom, pełne prawo do wystawiania świadectwa z wyrokiem, że kogoś pewna sytuacja przerasta i nie powinien w danym miejscu pracować.
Przejdź na Polsatsport.pl