Łukasz Pławecki: Chcę zostać zawodowym mistrzem Polski, Europy i świata
- Nie ukrywam, od początku mówiłem, że jak idę do boksu, to chcę zdobyć tytuł. Chcę być zawodowym mistrzem Polski, mistrzem Europy, mistrzem świata. Dla mnie jest normalne mówienie takich rzeczy, ja się tego nie wstydzę, że chcę być najlepszy - oznajmił Łukasz Pławecki (4-0-1, 2 KO), który w piątek podczas gali Babilon Boxing Show w Jaworznie skrzyżuje rękawice z niepokonanym Krzysztofem Wojciechowskim (4-0).
Krzysztof Wojciechowski, z którym się zmierzysz, powiedział, że będziesz dla niego najtrudniejszym testem w jego karierze. Jak Ty klasyfikujesz Krzysztofa? Macie tyle samo zwycięstw, podobny bilans walk.
Wiem, że Krzysztof jest bardzo dobrym bokserem, oglądałem jego poprzednią walkę. Widziałem, że świetnie sobie radził z przeciwnikiem o podobnych warunkach do moich, czyli z zawodnikiem niższym, który idzie do przodu. Jest w zasadzie moim przeciwieństwem, bo nie dość, że walczy z odwrotnej pozycji, to ma taki styl walki z kontry, na wstecznym. Ja jestem bardziej zawodnikiem ofensywnym. Cenię jego umiejętności, ale myślę, że znajdę na niego sposób.
Podpisałeś niedawno kontrakt z grupą Babilon Promotion.
Z inicjatywą wyszedł matchmaker Babilonu Wiktor Materan. On do mnie zadzwonił, powiedział, że jest zainteresowany moją osobą. Przyjechał do Nowego Sącza, pogadaliśmy, spodobała mi się oferta, jaką przedstawił, czyli taka, że chcą mnie promować, chcą, żebym się rozwijał. Mówiliśmy wspólnym językiem. Mi zostało kilka lat kariery, bo zdaję sobie sprawę, że mój wiek jest już dosyć poważny jak na boksera, bo mam 35 lat. Mój czas jest ograniczony, więc ta kariera musi ruszyć z kopyta. Wiktor powiedział mi, że ma na mnie dość konkretny pomysł. Nie ukrywam, że znam już trzy terminy następnych walk i nawet już mam podanych wstępnych przeciwników. Bardzo mi się to spodobało, bo zobaczyłem wreszcie u kogoś, kto jest zainteresowany moim boksem, konkretny plan na moją karierę. Czyli dać mi się rozwinąć, jednocześnie na tym skorzystać. Podobają mi się pomysły, gdy nad czymś wspólnie działamy, by wychodziły z tego korzyści dla wszystkich stron.
Dla Ciebie dużym plusem jest to, że Tomasz Babiloński organizuje dużo gal bokserskich, nie ma przestojów.
Jako zawodnik wywodzący się z K-1 jestem przyzwyczajony do dużej aktywności. Od początku mojej kariery w kick-boxingu zrobiłem w sumie 179 walk, z tym ponad 40 zawodowych. Zdarzało mi się robić ich po 6-8 rocznie. W ubiegłym roku w zasadzie w przeciągu 6 miesięcy zrobiłem kilka zawodowych walk w boksie i w ogóle nie czułem się szczególnie zajechany ani zaskoczony. Wiadomo, odczułem te przygotowania, musiałem chwilę odpocząć, stąd walka dopiero w maju. Takie tempo kilku występów w roku mi się bardzo podoba, szczególnie wtedy, gdy poziom idzie coraz wyżej.
Masz duże sukcesy w sportach walki. Czy przestawiłeś się już w pełni na boks?
Im dłużej trenuję stricte boks, tym bardziej zauważam tego, ile jest jeszcze do zrobienia. I cieszę się z tego również, bo po 19 latach treningów w kick-boxingu zaczynałem dreptać w miejscu, brakowało powoli motywacji do startów, nowych wyzwań. Zdobyłem 6 tytułów mistrza świata różnych organizacji, z 15 mistrzowskich pasów. I te treningi wyglądały powoli tak, że z czasem nie chciało mi się tak mocno trenować. Za to w boksie im dłużej trenuję, tym więcej widzę, ile jest jeszcze do poprawienia, dlatego mam dużą zajawkę, czuję zainteresowanie do boksu. W zasadzie czuję się jakbym był młodym zawodnikiem. Codziennie oglądam walki, kupuję często nowy sprzęt, każda nowa technika mnie interesuje, bo żyję tym tak, jak na początku żyłem kick-boxingiem. To jest dla mnie drugi oddech w karierze sportowca.
To, co charakteryzuje Was, zawodników sportów walki, którzy przychodzą do boksu zawodowego, to fakt, że w ogóle nie boicie się wyzwań. Bardzo często zgadzacie się na trudniejsze pojedynki z dużo bardziej doświadczonymi zawodnikami. Świetnym przykładem jest np. Daniel Rutkowski, za którym już kilka bokserskich wyzwań. Wojciechowski ma kilka lat doświadczenia, ma medale mistrzostw Finlandii, w przeszłości startował w boksie olimpijskim. Obaj twierdzicie, że muszą być wyzwania, aby był rozwój.
Jesteśmy nauczeni z innych sportów walki, że trzeba brać te wyzwania, by coś osiągnąć. Szuka się tych wyzwań. Jestem dalej na takim etapie, że wziąłbym każdą walkę, bo tak jestem przyzwyczajony z czasów kick-boxingu - pojawiało się wyzwanie, była gala, zgadzały się pieniądze, to się nie zastanawiałem i jechałem. Nie zastanawiałem się, czy bym przegrał lub wygrał, po prostu brałem walki, bo chciałem je wygrać. I tutaj w boksie też mam takie przekonanie, że nie kalkuluję czy będzie zero w rekordzie czy go stracę. Wiem jednak, że w boksie jest to bardzo istotne, dlatego cieszę się, że ktoś czuwa nad moją karierą, nie pozwoli mi się wygłupić.
Czym więcej trenuję, tym bardziej mam przekonanie o tym, ile jest jeszcze do poprawy. Masa rzeczy jest do zrobienia. Też mnie to cieszy, bo lekko mnie przystopuje, żeby ta kariera była mądrzej poprowadzona. Zostanie mi trochę czasu, aby się więcej rozwinąć i potem dostać mocne wyzwania, dzięki którym zaistnieje w tym boksie. Nie ukrywam - od początku mówiłem, że jak idę do boksu, to chcę zdobyć tytuł. Chcę być zawodowym mistrzem Polski, mistrzem Europy, mistrzem świata. Dla mnie jest normalne mówienie takich rzeczy, ja się tego nie wstydzę, że chcę być najlepszy. To samo robiłem, gdy zaczynałem w K-1. Ludzie też na mnie patrzyli jak na jakiegoś wariata, że jakie to ja mam te swoje plany. Po wielu latach się to udało. Mam nadzieję, że teraz się to uda po kilku latach, dzięki temu doświadczeniu, ale na razie jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Jest walka z Wojciechowskim za 2 dni i tym trzeba się zająć.
W Estocinem było 6 rund, teraz będzie walka na dystansie 8.
Przed walką z Estocinem było jakieś zagranie jego promotora, bo byliśmy przygotowani na 6 rund i w dniu walki on podszedł do organizatora i powiedział, że oni chcą więcej pieniędzy, jeśli ma być 8 rund.
Postawił Cię pod ścianą.
Trochę tak, bo popsuła się wtedy nieco taktyka, bo mieliśmy inaczej zacząć, wszystko się delikatnie pokręciło. To nie był oczywiście problem tej walki, ale po prostu miało być 8, było 6 rund.
Jeśli wtedy byłeś przygotowany na "8", to teraz pewnie też.
Tak, teraz miałem dłuższe przygotowania, bo miałem już pod koniec marca walczyć, ale mój rywal na ostatni moment się wykruszył i niestety nie zawalczyłem. Dwa dni przed dowiedziałem się, że niestety nie wystąpię. Chwilę odpocząłem, przeciągnąłem fajnie te przygotowania i teraz czuję, że jestem po porządnych przygotowaniach i fajnie przepracowałem ten czas.