Kołtoń: Pro Cwaniaków System?
Można wystawić kontuzjowanego piłkarza w 1. lidze na kilkanaście sekund? Można, a nawet trzeba, jak zdawał się przekonywać Artur Skowronek, szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec. Dla mnie to skandaliczne podejście, które wymusza kolejną modyfikację przepisów Pro Junior System.
Pro Junior System – wprowadzony od sezonu 2016/17 - ma promować wystawienie młodych polskich piłkarzy (też wychowanków klubów!) od Ekstraklasy do 4. ligi. Początkowo systemem objęte były trzy najwyższe klasy rozgrywkowe, ale później dołączono 3. i 4. ligę. Mega idea w czasie globalizacji i walki o wynik. W czasach bezwzględnych menedżerów i niekompetentnych urzędników, którzy często trafiają do polskich klubów wszystkich klas rozgrywkowych.
PZPN płaci za normalność w pięciu najwyższych klasach rozgrywkowych. Płaci za stawianie na młodych polskich piłkarzy, co powinno być naturalne, ale nadzwyczaj trudno przychodziło naszym klubom. W Ekstraklasie wręcz od lat był zalew zagranicznych piłkarzy, którzy często symbolizowali bylejakość. PZPN postanowił płacić za codzienną pracę, która powinna opierać się o akademie, skauting, własne środowisko lub bliskie otoczenie. Co tam jednak idea, gdy przychodzi proza życia. Jeszcze raz wyjaśnijmy, czym jest Pro Junior System – dobitnie: otóż celem programu jest promowanie i wspieranie jakości szkolenia w klubach. PZPN premiuje finansowo drużyny, które stawiają na młodych zawodników, a w szczególności na swoich wychowanków.
Kacper Smoleń zagrał do poniedziałku 467 minut. Wystąpił w siedmiu meczach Fortuna 1. Ligi. Zimą zerwał więzadło krzyżowe w kolanie i nie był w stanie zaprezentować się w żadnym meczu rundy rewanżowej. Powiedzmy sobie szczerze - dalej nie jest w stanie grać. Powiedział o tym sam Artur Skowronek, trener Zagłębie Sosnowiec.
- Czy chłopak nie mógł zagrać choćby kilku minut? - zapytał jeden z dziennikarzy. Szkoleniowiec Zagłębia odparł: „Kacper nie jest na to gotowy”. Nie jest gotowy, ale stał się cud – zagrał. 9 maja wyszedł w barwach Zagłębia Sosnowiec przeciwko Sandencji Nowy Sącz. Przebywał na murawie dokładnie 15 sekund. I został zmieniony. Tak jak Skowronek posłał piłkarza „w bój” (sam się śmieję z tego określenia!), tak po kilkunastu sekundach delegował za młodego zawodnika Szymona Sobczaka.
Podtekst wynika z regulaminu premiowania Pro Junior System. To coś, co wymyśliła ekipa Zbigniewa Bońka i co kontynuuje Cezary Kulesza. Szczególnie premiowani są wychowankowie. Ich punkty liczą się podwójnie. Smoleń jest wychowankiem Zagłębia Sosnowiec. Zaczynał w Międzyszkolnym Uczniowskim Klubie Piłkarskim Dąbrowa Górnicza. Później był z Silencie Dąbrowa Górnicza, ale wiosną 2016 roku trafił po raz pierwszy do Zagłębia - na półtora roku, po czym przeniósł się do GKS-u Tychy i Cracovii, aby w 2020 roku wrócić do Sosnowca.
Tu warto przedstawić metodologię Pro Junior System. Punkty zbierają młodzieżowcy i wychowankowie. „Młodzieżowiec” to zawodnik posiadający obywatelstwo polskie, który w roku kalendarzowym, w którym następuje zakończenie sezonu rozgrywkowego kończy 21. rok życia oraz zawodnik młodszy (w sezonie 2021/2022 zawodnik urodzony w 2001 roku oraz zawodnik młodszy). „Wychowanek” to zawodnik zarejestrowany w klubie, z przerwami lub nie, przez okres trzech pełnych sezonów lub przez 36 kolejnych miesięcy pomiędzy 12. (lub rozpoczęciem sezonu, podczas którego zawodnik kończył 12. rok życia) i 21. rokiem życia (lub końcem sezonu, podczas którego zawodnik kończył 21. rok życia).
Przypomnijmy główną zasadę liczenia punktów w 1. lidze: zawodnik musi rozegrać co najmniej 450 minut oraz 10 meczów, aby rozegrane przez niego minuty zostały uwzględnione w punktacji końcowej. Smoleń do poniedziałku miał siedem meczów, a teraz „wzbogacił się” o ósmy. Taką liczbę meczów mają dwaj inni zawodnicy Zagłębia walczący o punkty w Pro Junior System: Nikolas Korzeniecki i Filip Borowski. Aby ich bilans się liczył, muszą wyrobić normę – 10 meczów w sezonie. Plan był taki, aby wszyscy to osiągnęli, tak przynajmniej odbierałem występ trenera Skowronka na poniedziałkowej konferencji.
Zresztą to plan Skowronka i zapewne prezesa sosnowieckiego klubu, Łukasza Girka. Skowronek na konferencji po meczu z Sandecją mówił wprost: „To była mocno przemyślana decyzja i wiedzieliśmy, że będzie wylana masa krytyki za tę zmianę”. „Wylana masa krytyki” - tak padło i tak zanotowałem. I dalej Skowronek mówił: „I ją przyjmuję, bo to jest prawda – nie powinno się tak funkcjonować. To jednak wspólna decyzja klubu. Bo Kacper zaliczył nam wiele meczów, minut, dzięki czemu możemy dźwignąć budżet klubu. Dla pieniędzy to robimy – taka jest prawda”.
14 maja Zagłębie może się utrzymać w 1. lidze – wystarczy, że zremisuje ze Stomilem Olsztyn. „Pozostanie jest najważniejsze” – deklaruje Skowronek. I zaznacza: „Nie mogłem wpuścić Smolenia w ostatniej minucie – ryzykować wtedy. Bo i tak ryzykowaliśmy, dokonując szybko zmiany”. A zawodnik? Skowronek zapewniał dziennikarzy: „Kacpra przygotowywaliśmy na to, całe jego otoczenie, środowisko. To nie jest tak, że ta decyzja została podjęta dziś przed meczem. Bo to dekoncentruje. Rozmawia się o rzeczach, które nie powinny mieć miejsca, a mają. Mam jednak doświadczenie ze świadomą drużyną”.
Pytanie, czy Skowronek jest świadomy, co zrobił. Młodemu piłkarzowi - to po pierwsze. Klubowi – zapewne wspólnie w Girką - to po drugie. I po trzecie – samemu sobie. Bo taka postawa nie świadczy o nim źle. To katastrofa dla trenera. Łatka cynika będzie się za nim ciągnęła. Ktoś powie – chciał dobrze dla klubu. Jednak tak naprawdę – w moim przekonaniu – okazał się marionetką w rękach działaczy. Gdy przyjdzie pierwszy zakręt sportowy Zagłębia, zostanie wykopany z posady.
Ktoś powie, że „wierny trener” – ale już „wierny” innemu klubowi – przyda się. Mam zupełnie inne zdanie. Decyzja o wystawieniu Smolenia nie broni się w żadnym wymiarze. Podejścia do młodego piłkarza, jego zdrowia, tyleż fizycznego, co psychicznego. Relacji trenera z drużyną, która musi być zdumiona. Nie wierzę, że „świadoma drużyna”, jak określa to Skowronek, nie jest zszokowana akcją pod tytułem: „Zmiana w 15 sekundzie!”. To hucpa.
W imię kasy? Nic tego nie tłumaczy! Nie wystawiasz młodzieżowców, czy wychowanków w sezonie, to nie schylaj się po kasę, która jest za „wspierania szkolenia w klubach”. Miej trochę pokory? Tyleż pokory, co przyzwoitości. Sandecja zaczęła interweniować w PZPN, powołując się na zdrowie piłkarza. PZPN zapowiedział interwencję wszystkich swoich organów. Zagłębie nagle przestraszyło się walkowera. I zapowiedziało, że już nie skorzysta ze Smolenia w tym sezonie. Ciekawe tym bardziej, jak się czuje teraz Skowronek z „argumentami”, którymi szermował jeszcze w poniedziałek?
19-letni Smoleń związany jest ze słowacko-polską agencją menedżerską FairSport. Ta sytuacja nie ma nic wspólnego z ideą fair play. Nic a nic. Jest po prostu wygłupem. Ktoś powie, że nie zostały złamane przepisy. Został pogruchotany zdrowy rozsądek. Po prostu. To tak jak Jarosław Kotas – gdy prowadził Sokół Ostródę – wystawił w 2019 roku przeciwko Polonii Warszawa sześciu młodzieżowców, w tym trzeciego bramkarza w ataku. Po czym zaatakował PZPN. Można z siebie robić klauna, tylko po co?!?
PZPN w tej sytuacji musi zaostrzyć przepisy Pro Junior System. Doprecyzować je. I imię tych 25 milionów złotych, które wydają na „promowanie jakości szkolenia w klubach”. W pierwotnym dokumencie znalazło się takie hasło: „Profesjonalizm, promocja, produktywność”. To działania Skowronka można określić mianem: „brak profesjonalizmu, antypromocja, kombinatorstwo”. Po prostu cwaniactwo, którego powinien się wstydzić.
***
I na koniec jeszcze wniosek, co do Pro Junior System. Broń Boże – nie rezygnować! Tylko promować rzeczywiście te kluby, które szkolą, a choćby tylko wyszukują młodych zdolnych i wystawiają. Błędem jest pula dla 1. Ligi, w której PZPN płaci 9 milionów złotych, ale trzy miliony złotych dzielone są po równo dla wszystkich. Co więcej – nie powinno się rezygnować z przepisu o obowiązkowym młodzieżowcu – także na poziomie Ekstraklasy.
Obowiązkowy przepis o młodzieżowcu już odwrócił trend, który był tragiczny. Przed 2019 rokiem w najwyższej klasie rozgrywkowej debiutowało 2/3 obcokrajowców, a 1/3 Polaków. Teraz to się wyrównało. Choć tyle, a pewnie z czasem – za 3-4 lata – przyniosłoby jeszcze korzystniejszą proporcję. Inną rzeczą są wpływy z transferów Polaków, a zagranicznych piłkarzy. Jednak ten ostatni argument – potężny – nie potrafił wpłynąć na przedefiniowanie myślenia w wielu klubach. Konieczny był przepis o obowiązkowym młodzieżowcu, który 23 maja ma zostać zmieniony przez zarząd PZPN…
Przejdź na Polsatsport.pl