Iwanow: Od upadku po finał europejskiego pucharu. "C’mon The Gers"

Piłka nożna
Iwanow: Od upadku po finał europejskiego pucharu. "C’mon The Gers"
Fot. PAP
W półfinale LE Rangers pokonali RB Lipsk. W finale zagrają z Eintrachtem Frankfurt

W czasach totalnej dominacji klubów z Anglii i Hiszpanii, której od czasu do czasu „szyki” starają się pomieszać zespoły z innych lig „Top 5” czyli Serie A, Bundesligi i (najrzadziej) francuskiej Ligue 1, każda obecność w finale europejskiego pucharu przedstawiciela spoza grona najbogatszych to jak świeży oddech. I powrót do dawnych, romantycznych czasów, gdy po puchary sięgały takie marki jak Crvena Zvezda Belgrad, Steaua Bukareszt, PSV Eindhoven czy Anderlecht Bruksela.

Kolejna reforma Champions League jeszcze powiększy liczbę zespołów z najbogatszych lig w najważniejszym z pucharów. Mistrz Belgii, Portugalii, Czech czy Holandii raczej nie będzie faworytem w rywalizacji z piątą ekipą z Anglii czy Hiszpanii. Niestety. „All About Money”.

 

Dlatego cieszę się, że w finale Ligi Europy zagrają Rangers FC. Dlatego raduje się, że powstała Liga Konferencji, którą może zdobyć Feyenoord Rotterdam. Po to powstały te ostatnie rozgrywki, żeby dawać radość tym, którzy w Lidze Mistrzów, owszem, mogą sprawiać niespodzianki, jak kilka lat temu Ajax Amsterdam, ale i tak frukty na końcu zbierają ci najbogatsi. 

 

Rangersom przyglądam się od lat. Najpierw komentując ich występy na początku tego stulecia w Polsacie Sport, gdy pasjonowaliśmy się „Old Firm Derby”, podziwiając Artura Boruca z Maciejem Żurawskim, występującym wtedy w ich odwiecznym rywalu Celtiku Glasgow. „The Bhoys” byli wtedy w stanie wyjść z grupy Ligi Mistrzów i pokonać Manchester United, czy w 1/8 finału napsuć sporo krwi Milanowi.

 

Dziś jest to prawie niemożliwe. „The Gers” przeżyli bankructwo, „odgrzebywali” się od czwartej ligi, co absolutnie nie wpłynęło na frekwencję na Ibrox. Prawdziwi fani nie zamierzali ich opuścić, co sugeruję wszystkim tym, którzy żyją pod Wawelem i dziś cierpią, wściekając się na degradację Wisły Kraków. Rangersi upadli dużo, dużo niżej. Ale powoli się podnosili. W 2021 roku wreszcie zdobyli mistrzowski tytuł, na który czekali od 2011 roku. Dziś mogą myśleć o drugim, po uzyskanym pół wieku temu Pucharze Zdobywców Pucharów, europejskim laurze. Czy nie jest to piękna rocznica by taki sukces powtórzyć?

 

Polski kibic niedawno miał okazję poznać tę ówczesną drużynę dość dobrze, bo grała z nią zarówno Legia Warszawa w eliminacjach do Ligi Europy, jak i Lech Poznań już w fazie grupowej. Stołeczna ekipa zremisowała u siebie 0-0, przegrywając w Glasgow minimalnie, po akcji w ostatniej minucie. „Kolejorz” przegrał dwukrotnie, 0-1 na wyjeździe i 0-2 przy Bułgarskiej. Ale nie to jest tu najistotniejsze.

 

Patrzę na dzisiejszą kadrę szkockiego zespołu i widzę, że gra w nim ciągle wielu zawodników, których obserwowałem zarówno w 2019 roku przy Łazienkowskiej jak i rok później w obu konfrontacjach z Lechem. Naliczyłem ich w sumie … osiemnastu! Kto został w kadrze zespołu ze stolicy, z tych którzy zagrali przeciw ”The Gers”? Jedynie Artur Jędrzejczyk i Mateusz Wieteska…

 

Z Lechem jest „trochę” lepiej, pamiętając jednak, że grał ze szkockim klubem rok później. Ale i tak w kadrze zostali już tylko Filip Bednarek, Alan Czerwiński, Dani Ramirez, Pedro Tiba, Michał Skóraś i Filip Marchwiński – pełniący dziś najczęściej rolę rezerwowych, a także Mikael Ishak oraz Lubomir Satka. Jakuba Kamińskiego mogę nie liczyć. Jest już w zasadzie piłkarzem Vfl Wolfsburg. Jasne, że Tymoteusz Puchacz czy Jakub Moder zarabiają dziś pieniądze w twardszej walucie niż polski złoty. Ale mieliśmy przecież w Lechu Sykorę, Muhara, Crnomarkovića, Sykorę, Krawetsa, Kaczarawę, Butkę, Dejewskiego czy Awwada. Za nimi chyba nikt w stolicy Wielkopolski nie tęskni?

 

Pewnie, że kto ma większe możliwości i budżet wybiera z lepszych piłkarzy niż robimy to my. Nie zawsze jest to jednak gwarantem „celności” o czym doskonale wiedzą nawet w Realu Madryt, który zaliczył wpadki z Edenem Hazardem czy Gareth’em Bale’em. Nigdy nie masz pewności, kto gdzie się odnajdzie, zaaklimatyzuje, „wypali”.

 

Patrząc na wiele kadr naszych klubów i to co dzieje się w nich, co pół roku dochodzę do wniosku, że słowo stabilizacja zostało wykreślone ze słownika. Rangersi od powrotu do Scottish Premier League za mocno się nie zmienili. Może dlatego, choć jeszcze „wczoraj” jeździli po szkockich wietrznych wioskach, to dziś będą grzać się w cieple Sevilli. I blasku finału europejskich rozgrywek. „C’mon The Gers”! Trzymam za Was mocno kciuki!  

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie