Cezary Kowalski: Mbappe zostaje w Paryżu. Obraza futbolu czy odruch serca?
No i mamy koniec sagi Kyliana Mbappe. Najbardziej pożądany piłkarz świata nigdzie się nie rusza. Zostaje w domu - w Paris Saint Germain.
Wydawało się, że jego przeprowadzka do Madrytu, by grać w Realu, jest nieuchronna. Negocjacje trwały kilkanaście miesięcy i ostatecznie oba klubu przygotowały zbliżone bajeczne kontrakty. Kylian miał po prostu wybrać, ważąc zapewne aspekty sportowe i czysto prywatne. Finanse nie miały już na tym etapie żadnego znaczenia.
ZOBACZ TAKŻE: Zieliński chce odejść z Napoli
Jak informują zszokowane hiszpańskie media, zawodnik sam miał zadzwonić do prezydenta Realu Florentino Peraza i oznajmić mu, że na nic jego wieloletnie (chciał go już ściągnąć z Monaco, zanim przeniósł się do PSG) zabiegi.
Według francuskiego „L'Equipe”, piłkarz, który rzeczywiście jedna nogą był już w Madrycie, dał się przekonać na spotkaniu z najwyższym szczeblem katarskich władz PSG.
Właśnie siła Katarczyków, w połączeniu z faktem, że niebawem tam odbędą się finały mistrzostw świata oraz paryskie środowisko Kyliana sprawiły, że plan Pereza legł w gruzach. I nie udało się powtórzyć numeru z Cristiano Ronaldo z 2009 roku, którego wyciągnął wówczas z Manchesteru United.
Perez, choć zapewne załamany, nie może sobie zarzucić, że zrobił zbyt mało. Propozycja kontraktu obejmowała nawet jednorazową wypłatę premii za złożenie podpisu w wysokości 130 mln euro i całkowite zrzeczenie się praw do wizerunku, a także tzw. wynagrodzenia pobocznego. Nikomu wcześniej czegoś takiego nie oferowano.
Według Hiszpanów od dziś Kylian, który ma ledwie 23 lata, będzie brał udział w planowaniu pionu sportowego PSG. To on sprawi, że robotę stracą Mauricio Pochettino (trener) i Leonardo (dyrektor sportowy).
Prezes Ligi Hiszpańskiej, Javier Tebas, dla której przyjście Mbappe do Realu byłoby genialną platforma promocyjną podmiotu, który reprezentuje, nie krył oburzenia na w władze PSG i prezydenta Nassera Al Khelaifiego, sugerując, że tak naprawdę nikt nie wie, jak Katarczyk płaci i gdzie przelewa pieniądze.
„To obraza dla piłki nożnej. Al Khelaifi jest równie niebezpieczny jak projekt Super Ligi” - grzmiał w mediach społecznościowych.
To oczywiście polityka i zapewne długo jeszcze będą trwały dyskusje, czy Mbappe postąpił słusznie, czy nie. Zarzucanie jednak braku moralności jednej ze stron walczącej podobnymi metodami jak rywal, dysponującej podobnym budżetem i oferującej równie bajońskie kwoty, trąci hipokryzją.
A odrzucając wszelkie aspekty finansowe (bo w przypadku równych ofert można sobie na to pozwolić) i pochylając się nad czysto ludzkim dylematem, jaki z pewnością miał genialny zawodnik i jego rodzina, to jego wybór jest absolutnie zrozumiały.
Chłopak wychowany i urodzony w 19. dzielnicy Paryża chciał po prostu zostać wśród swoich. Po co ma szukać czegoś na obczyźnie, skoro dokładnie to samo może dostać w ojczyźnie (Liga Mistrzów jest dla Paryżan absolutnie do wygrania, poziom sportowy ligi francuskiej nie jest niższy od hiszpańskiej).
O jego pozostanie prosili rodacy, a głos zabrała nawet minister edukacji, apelując, aby nie wyjeżdżał, bo jest inspiracją dla francuskich dzieci.
Owszem, jasne, że gdyby oferta nie była równie atrakcyjna, jak ta z Madrytu, sentymentów pewnie by nie było. To pewien paradoks, ale dzięki tym gigantycznym, niewyobrażalnym wręcz pieniądzom, którymi przerzucali się walczący o Kyliana, on sam na końcu mógł podjąć decyzję kierując się odruchem serca.
Bo wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej.
Przejdź na Polsatsport.pl