Alfabet Iwanowa. Od amatorki Wisły, przez zwycięski Raków, po niechcianego Vukovicia
W poniedziałek gala PKO BP Ekstraklasy, która jak zawsze podsumuje ligowe rozgrywki na najwyższym poziomie. Goście z Poznania będą się cieszyć, częstochowianie – mimo sukcesu – ciągle czują niedosyt. W Szczecinie rozpoczyna się nowa era i wszyscy z zachodnio-pomorskiego zastanawiają się czy skandynawski pomysł pobudzi „Portowców” do postępu, czy też pojawi się tęsknota za Runjaicem, który jest już przy Łazienkowskiej. Przed nami „ligowy alfabet”. Niniejszym sezon 2021/2022 uważam za zamknięty.
A jak amatorka
To czego dokonano w Wiśle Kraków nie można określić inaczej. Nazwiska trenerów od Hybali, przez Gulę po Brzęczka, osoba Jakuba Błaszczykowskiego i „tęgich” głów zarządzających tym projektem. Fatalne decyzje strategiczno-personalne, podszyte zbyt dużą pewnością siebie – żeby nie napisać butą – doprowadziły do tragedii. Pycha kroczy przed upadkiem. Czyściec nie jest czasem złym miejscem na odrodzenie.
B jak bryndza
Ta przez wiele tygodni dotyczyła ligowych problemów Legii. Mistrz kraju pracował w jednych rozgrywkach z aż trzema szkoleniowcami, co – umówmy się – nie jest niczym normalnym. Prezes Dariusz Mioduski zachowywał się niczym śp. Jesus Gil niegdyś w Atletico Madryt. Kibice w Warszawie przeżyli przez rok mnóstwo różnego rodzaju emocji. Najbardziej utytułowany polski klub przegrał nie tylko w kraju ale i na Mazowszu. Radomiak i Wisła Płock były tym razem lepsze.
C jak Częstochowa
Gdyby nie infrastruktura pod Jasną Górą, powiedzielibyśmy, że mamy do czynienia z tworem kompletnym. Świetne zarządzanie, podnoszenie jakości polskich piłkarzy, a także tych z zagranicy, którzy w Rakowie weszli na wyższy poziom (Rundić, Arsenić), drugi z rzędu krajowy puchar i drugie z rzędu wicemistrzostwo. Ja wiem, że pod Jasną Górą mogą czuć rozczarowanie, że mając wszystko w swoich rękach, nie wytrzymali jednak na finiszu. Ale spokojnie. Wszystko jeszcze przed nimi. Może już w nadchodzącym sezonie? Choć taka szansa jak teraz nie musi się powtórzyć. Drugi jest pierwszym przegranym? Ja nie byłbym dla Rakowa tak okrutny. Dla mnie jest on zwycięski.
D jak degradacje
Te beniaminków, bo o Wiśle Kraków było wyżej. Za Bruk-Betem Termaliką płakać nie będę. W jej barwach zobaczyliśmy prawie 40 zawodników, mnóstwo przeciętnych obcokrajowców, za którymi nikt płakać nie będzie. Może by tak zmienić strukturę tego zespołu i stworzyć jakąś filozofię dla tego klubu, który wcale nie musi być rajem dla piłkarskich agentów? W 1.lidze „na szczęście” prowizje nie będą już tak wysokie. Łęcznej mi szkoda, bo tu pracuje się rozsądniej. Wiadomo, że awansowali za szybko. Nie wydali więcej niż mogli. I bardzo dobrze. Wrócić nie będzie łatwo. Ale trzymam kciuki za ten projekt.
F jak Figo
Ten z Lubina, czyli Filip Starzyński. Dużo mówi się o młodzieży z Zagłębia i jego akademii, która ma być drugą ex–aequo z Pogonią Szczecin tuż za poznańską "fabryką" piłkarzy. To jednak właśnie postawa 30-letniego pomocnika miała w trudnej końcówce sezonu niebagatelne znaczenie dla „Miedziowych”. I pewnie jego doświadczenie przyda się tej drużynie także przez kolejnych 12 miesięcy.
G jak Górnik
Ten z Zabrza. Ósme miejsce chyba odzwierciedla możliwości zespołu Jana Urbana, choć posiadanie w kadrze mistrza świata Lukasa Podolskiego pewnie pozwalało myśleć o wyższych lokatach. Znakomity Krzysztof Kubica, którego nazwałem „nowym Radosławem Kałużnym”, strzelił tyle samo goli – dziewięć – co „Poldi”. Z dobrej strony pokazał się szesnastoletni Dariusz Stalmach, choć w końcówce sezonu z różnych powodów grał już rzadziej, znając trenera będzie go rozwijał. Pytanie czy śląska ekipa ma jeszcze w zanadrzu kilka takich perełek? Bo przecież klub znów traci kilka swoich ważnych postaci. Odejdą za darmo. W tej kwestii jest sporo do poprawienia.
I jak Ivy
Lopez. Król strzelców i najlepszy zawodnik ligi. W zalewie Hiszpanów, którzy z różnego poziomu rozgrywek "zasilają" polską Ekstraklasę akurat po nim widać od razu, że poczuł smak Primera Division i rozegrał w niej kilkadziesiąt meczów. Coś jednak „nie pykło” skoro wylądował w Częstochowie. Być może odpowiedź na pytanie „dlaczego” poznaliśmy widząc, że w eliminacjach do Ligi Europy było już mniej efektowny niż w Polsce. Czas na drugie podejście. Wierzę, że zostanie i do niego dojdzie.
J jak Jackowie
Zielińscy. Zbieżność nazwisk przypadkowa. Ten, który pracuje z Cracovią pokazał, że jest w stanie przejąć zespół po wieloletniej pracy Michała Probierza, przeformatować drużynę na swoją modłę i wpłynąć na losy mistrzowskiego tytułu, odbierając nadzieje Rakowowi. Ten, który został dyrektorem sportowym Legii też miał duży wpływ na losy częstochowian. Przecież to on nie był zwolennikiem pracy przy Łazienkowskiej Marka Papszuna i w pewnym sensie „transfer” trenera przyblokował.
K jak krytyka
Trenera mistrzów kraju Macieja Skorży. Po przegranym finale Pucharu Polski szkoleniowiec „Kolejorza” został niemal spalony na stosie. Złe decyzje personalne, brak umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach, niewłaściwe traktowanie liderów. Szkoleniowiec pochodzący z Radomia nie ma – mówiąc oględnie – wielu przyjaciół wśród dziennikarzy, nie jest medialnym „zwierzęciem”, nie wszyscy piłkarze go kochają. Ale to on zdobył tytuł. Nie tylko „zarząd”, który stworzył mu drużynę.
L jak Lechia
Gdańsk. Czy możemy już stwierdzić bez cienia wątpliwości, że kibice na Polsat Plus Arenie doczekali się na czwartą siłę tej ligi? A może piątą, bo przecież nikt nie wątpi, że do czołówki dobiją niebawem piłkarze warszawskiej Legii. W Gdańsku jednak niczego nie można być pewnym. A już na pewno kształtu zespołu w najbliższym sezonie.
M jak mordobicie
To, co wydarzyło się pewnego chłodnego wieczoru w autokarze Legii, która wracała z kolejnego fatalnego, ligowego występu w Płocku, to jeden z najsmutniejszych obrazków tego sezonu, nie tylko dla stołecznej ekipy. Przez jedną "wizytę" kiboli klub stracił dwóch piłkarzy, bo Emreli od razu chciał opuścić Warszawę, a Luqinhasowi takie „odwiedziny” też ułatwiły podjęcie decyzji o zmianie barw klubowych, mimo, że chwilę po tym zdarzeniu został kapitanem.
N jak nadmiar
Drużyn w Ekstraklasie? Znów mamy osiemnaście klubów na najwyższym poziomie, choć często słyszę głosy, że ilość nie przeradza się w jakość. Że sporo jest tu klubów, do których wcale nie pasuje słowo „ekstra”. Ale czy nie jest tak samo o szczebel niżej czy w 2.lidze? Tam też parę klubów nie pasowało do całego towarzystwa.
P jak puchary
Te europejskie. Mieliśmy w dwóch ostatnich latach dwa nasze kluby w fazie grupowej Ligi Europy. Przed dwoma laty Lecha Poznań, ostatnio Legię Warszawa. Pamiętamy jak to wpłynęło na ich sytuację w Ekstraklasie, więc jestem ciekaw czy i teraz gra w Europie będzie „pocałunkiem śmierci” dla naszej eksportowej ekipy. Choć powinienem raczej napisać dla naszych eksportowych ekip. Bo czas na to, żeby co najmniej dwa polskie kluby dotarły do fazy grupowej. Dzięki Lidze Konferencji jest to przecież dużo łatwiejsze do zrealizowania.
R jak Radomiak
Wszyscy skrytykowali władze radomskiego klubu z „Panem Sławkiem” na czele, nie znając do końca kontekstu rozstania się z trenerem Dariuszem Banasikiem. Osiągnął wyniki fantastyczne, zdecydowanie ponad stan, ale może po prostu pewna formuła dobiegła końca? Może szkoleniowiec już nic więcej z tego zespołu nie mógł wydobyć? Pozornie cała ta akcja wyglądała na strzał w stopę, ale wcale być tak nie musi. Powtórzyć wynik z tego sezonu nie będzie łatwo, ale nigdzie nie jest powiedziane, że z Banasikiem byłoby to do zrealizowania.
S jak snajperzy
Znów królem strzelców został obcokrajowiec. Samodzielnie po raz piąty z rzędu. Teraz Ivy Lopez, przed rokiem Thomas Pekhart, wcześniej Gytkjaer, Angulo i Carlitos. Ostatnim Polakiem, który zakładał koronę – zresztą wspólnie z Flavio Paixao był Marcin Robak. To był sezon 2016/2017, „Robinho” grał w Lechu, a obaj strzelili zaledwie po 18 goli. Od tamtego czasu „król” zawsze strzela 20 albo i więcej bramek.
T jak Tudor
Jeden z najlepszych obcokrajowców jakich ma ta liga. I najbardziej wszechstronnych, bo zawsze zagra tam, gdzie potrzebuje go trener i drużyna. Nigdy nie powiedziałbym, że mogę zobaczyć go w roli pół prawego stopera. Inteligencja taktyczna na bardzo wysokim poziomie. Gdyby opuścił Częstochowę trudno było go zastąpić podobną jakością i profilem.
V jak Vuković
Aleksandar czyli: „Vrócił”, „Vykonał zadanie” i „Vynocha”. Serb z polskim paszportem pomógł Legii w jej najtrudniejszym momencie od 20 lat, wyciągnął ją z największego kryzysu w XXI wieku, mimo, że stracił Luqinhasa, Emreliego a także … Boruca. Władze klubu nie chciały się jednak przyznać do błędu jego zwolnienia z września 2020 roku. Dlatego „nie mogły” pozwolić mu kontynuować dzieła. A przecież „Vuko” jest dziś bogatszy o wiele innych doświadczeń, jest po prostu lepszym trenerem niż dwa lata temu. Swą wiedzę będzie jednak gdzieś indziej pożytkował. Ciekawe czy w naszym kraju…
W jak Wisła
Z Krakowa. Nie dziwię się opiniom wielu kibiców „Białej Gwiazdy”, która wcale nie są nadmiernie optymistyczne co do jej szybkiego powrotu na ekstraklasowe boiska. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że łatwiej jest awansować z Fortuna.1Ligi niż do… niej spaść. To było naprawdę karkołomne zadanie aby zakończyć sezon niżej niż Bruk Bet Termalica.
Ż jak Żuraw
Dariusz Żuraw. „Wypluty” przez Lecha Poznań, nie zakotwiczył na dłużej w Zagłębiu Lubin, prawdopodobnie czeka go los Ivana Djurdjevica, który też miał być „trenerem na lata” przy Bułgarskiej, a został zaszufladkowany do 1.ligi i to chyba na dłużej. Ciekawe, że obaj panowie wkrótce mogą stoczyć rywalizację o miejsce pracy. W Tychach.