Wnioski i oceny po meczu z Walią: Kamiński jak Szarmach, Boniek i Buncol?

Piłka nożna
Wnioski i oceny po meczu z Walią: Kamiński jak Szarmach, Boniek i Buncol?
Fot. PAP
Może Kamiński to będzie taki piłkarz, który nagle wskoczy do składu i będzie takim odkryciem jak Szarmach u Górskiego, Boniek u Gmocha, albo Buncol u Piechniczka? Przeciętnie zaprezentowali się z Walią obaj napastnicy – Robert Lewandowski i zwłaszcza Adam Buksa (obaj nie wykorzystali znakomitych sytuacji), momentami katastrofalnie grał Tymoteusz Puchacz. Dobry mecz zagrał za to Piotr Zieliński, choć zmarnował świetną okazję. Do przerwy powinniśmy prowadzić 3:0.

Czesław Michniewicz po raz kolejny udowodnił, że jest trenerem, który nie ma żaby w kieszeni. Nawet jak drużynie nie szło i przegrywała z Walią 0:1, potrafiła odwrócić losy meczu. Znów też pokazał, że ma nosa do zmian, bo gole strzelili dwaj rezerwowi – Jakub Kamiński i Karol Świderski, który zafundował sobie piękny, ślubny prezent.

Może Kamiński to będzie taki piłkarz, który nagle wskoczy do składu i będzie takim odkryciem jak Szarmach u Górskiego, Boniek u Gmocha, albo Buncol u Piechniczka? Przeciętnie zaprezentowali się z Walią obaj napastnicy – Robert Lewandowski i zwłaszcza Adam Buksa (obaj nie wykorzystali znakomitych sytuacji), momentami katastrofalnie grał Tymoteusz Puchacz. Dobry mecz zagrał za to Piotr Zieliński, choć zmarnował świetną okazję. Do przerwy powinniśmy prowadzić 3:0.

 

Franz Smuda miał wiele barwnych powiedzonek i mówił po swoich sukcesach z Widzewem i Wisłą, że u niego najważniejsze jest to, że nie ma żaby w kieszeni, a jak ktoś ma pecha, to w drewnianym kościele cegłówka mu na głowę spadnie i taki ktoś nie ma czego szukać w trenerskim fachu.

 

Szczęśliwy generał Michniewicz

 

W przypadku Czesława Michniewicza też od początku sprawdza się powiedzenie Napoleona, który mawiał, że od dwóch dobrych generałów woli jednego, który ma szczęście. Najważniejsze, że Michniewicz miał szczęście w barażowym meczu ze Szwecją, bo to zwycięstwo dało nam awans na mundial w Katarze. Wtedy również dokonywał dobrych, szczęśliwych wyborów.

 

Nawet jak się pomylił, to miał farta, bo Jacek Góralski po bezmyślnym faulu cudem uniknął czerwonej kartki, ale w związku z tym w przerwie Michniewicz go zmienił, Grzegorz Krychowiak wszedł na podmęczonych rywali, zagrał dobrze i wywalczył dla nas rzut karny.

 

Upadki i wzloty Biało-Czerwonych

 

W porównaniu do meczów ze Szkocją i Szwecją, które Michniewicz musiał grać niemal z marszu po wyborze na selekcjonera, przed mundialem w Katarze ma znacznie więcej czasu. Kilka miesięcy przygotowań i analiz oraz sześć meczów w Lidze Narodów na sprawdzenie wielu piłkarzy (powołał ich aż 39, a i tak kilku nie mógł z powodu kłopotów zdrowotnych), różnych ustawień i koncepcji gry.

 

Pierwszy test w meczu z Walią wypadł pozytywnie, ale we Wrocławiu drużyna falowała, miała upadki i wzloty. Zaczęliśmy nieźle i na dobrą sprawę do przerwy mogliśmy, a nawet powinniśmy, prowadzić 3:0, ale Biało-Czerwoni byli nieskuteczni. Już na początku meczu, po wrzutce Mateusza Klicha, w dobrej sytuacji Piotr Zieliński nie trafił w bramkę po strzale głową.

 

Nawet „Lewy” czasem nie trafia

 

Później świetny rajd przeprowadził Robert Lewandowski, znalazł się w zasadzie sam przed bramkarzem, ale nieczysto trafił piłkę i walijski bramkarz ją odbił. Pod koniec pierwszej połowy, koszmarnie grający przez większość meczu Tymoteusz Puchacz, dobrze i ostro dośrodkował w kierunku Adama Buksy, ale ten – będąc kilka metrów przed pustą bramką – nie trafił w piłkę.

 

W drugiej połowie zdrzemnęli się nasi obrońcy i pomocnicy (było ich aż trzech defensywnych, może o jednego za dużo i nie mogli się dogadać, który ma ruszyć do rywala), zwłaszcza Grzegorz Krychowiak, który z kilkusekundowym opóźnieniem zaatakował przeciwnika. Nieatakowany Jonathan Williams pokonał debiutującego w kadrze Kamila Grabarę, który mógł lepiej interweniować, ale trudno mieć do niego większe pretensje o puszczenie tego gola.

 

Błysk młodego Kamińskiego

 

Gdy Polacy mieli gorszy moment i męczyli się na boisku, Michniewicz znów wykazał się trenerskim nosem i przeprowadził skuteczne zmiany. A jeśli coś się powtarza, to już jest bardziej fachowość, a nie fart. Szczególnie udane było wejście na boisko 20-letniego Jakuba Kamińskiego, który zdobył z Lechem Poznań mistrzostwo Polski i jest bohaterem transferu za 10 milionów euro do niemieckiego Wolfsburga.

 

Kamińskiemu nie udał się debiut w reprezentacji Polski jeszcze za kadencji Paulo Sousy w meczu z San Marino. Tym razem rywal był znacznie silniejszy, a młody skrzydłowy wypadł znacznie lepiej. Po ładnym dryblingu w polu karnym, sprytnym, technicznym strzałem w długi róg zdobył wyrównującego gola, potwierdzając nieprzeciętny talent. Miał też udział przy bramce Polaków na 2:1. Przy każdym jego dojściu do piłki było widać, że jest w dobrej dyspozycji – szybkość, dobre czucie piłki, balans ciałem.

 

Brać przykład z Górskiego

 

Michniewiczowi, jak każdemu trenerowi, potrzebny jest taki młody piłkarz, który w ostatniej chwili przebojem wskoczy do kadry i będzie objawieniem mistrzostw świata. Kazimierz Górski przed mistrzostwami świata w 1974 roku w RFN odważnie postawił na młodych – Władysława Żmudę, Grzegorza Latę i Andrzeja Szarmacha i były to strzały w dziesiątkę.

 

Jacek Gmoch na mundial do Argentyny zabrał młodych Zbigniewa Bońka, Adama Nawałkę i Andrzeja Iwana i należeli oni do najlepszych naszych zawodników. A byłby jeszcze Stanisław Terlecki, gdyby nie doznał kontuzji tuż przed mistrzostwami.

 

Niech będzie jak Buncol

 

Z kolei Antoni Piechniczek krótko przed mundialem Espana 1982 postawił na Andrzeja Buncola, który odpłacił mu się zwycięskim golem w arcyważnym meczu eliminacyjnym z NRD w Chorzowie, wygranym 1:0, a później świetną grą w finałach w Hiszpanii. Odkryciami Piechniczka byli też wtedy Waldemar Matysik i Jan Jałocha, stawiał też na pomijanego wcześniej Włodzimierza Smolarka.

 

Miejmy nadzieję, że Kamiński po tym meczu nabierze pewności siebie, wiary w swoje umiejętności, popłynie na fantazji i wskoczy do składu Michniewicza, a na mundialu w Katarze będzie takim współczesnym Szarmachem, Bońkiem, czy Buncolem… A mamy jeszcze innych młodych wilków. Akcję przy golu na 2:1 rozpoczął 20-letni Nicola Zalewski, który niedawno wygrał w barwach AS Roma Ligę Konferencji i odważnie stawia na niego sam Jose Mourinho.

 

Puchacz jak zapałka w beczce z prochem

 

Przy golu Kamińskiego asystę zaliczył Puchacz, choć chyba bliższe prawdy byłoby powiedzenie, że dostarczył piłkę koledze w pole karne, a Kamiński tego gola sam wyrzeźbił. Puchacz miał jeszcze jedno dobre dośrodkowanie w pierwszej połowie do Buksy, a poza tym prawie same złe zagrania w tym meczu. Co drugie jego podanie było do przeciwnika, stworzył kilka razy zapalenie pod naszą bramką, na szczęście zażegnane. Jego niecelne dośrodkowania na lewej stronie, poza tymi dwoma, były irytujące.

 

Puchacz niewątpliwie jest szybki, dynamiczny, ma dobrą kondycję, ale to są walory bardziej cenne u lekkoatlety niż u piłkarza. To nie jest pierwszy mecz, w którym ten zawodnik pokazuje, że słabo gra w obronie i bardzo niedokładnie podaje, traci głowę, jak w meczu z Węgrami na Narodowym. Wystawienie Puchacza w ważnym spotkaniu, to jak zapalenie zapałki w beczce prochu. Jak ktoś lubi fajerwerki…

 

Z kolei prawy obrońca Bartosz Bereszyński ustrzegł się z Walią większych błędów, ale był mniej aktywny w ofensywie. Dopiero pod koniec meczu kilka razy odważniej ruszył do przodu.

 

Bednarek najlepszy z defensorów

 

Jak zwykle poprawnie zagrała dwójka środkowych obrońców – szczególnie (podobnie jak w meczu ze Szwecją) Jan Bednarek zaczyna imponować spokojną, pewną grą, jest bardzo szybki w odbiorze, dobrze gra w powietrzu. Trochę mniej pewny i wolniejszy był Kamil Glik, po nim widać, że kilka tygodni pauzował z powodu kontuzji i dopiero niedawno wrócił do gry na barażowe mecze Benevento, które nie zakończyły się, niestety, awansem do Serie A. Ale o Glika możemy być spokojni.

 

Bardzo przeciętnie wypadli trzej środkowi, bardziej defensywnie zorientowani pomocnicy, którzy powinni jednak wspomagać Zielińskiego w rozegraniu i próbach dograń do napastników – Krychowiak, Klich i Góralski. W ofensywie niewiele wykreowali, poza jedną wrzutką Klicha na głowę Zielińskiego. Krychowiak źle zachował się przy golu dla Walii. Góralski raczej potwierdził, że nie jest zawodnikiem na pierwszy skład drużyny narodowej.

 

Zieliński tańczył pod nosem Walijczyków

 

Czesław Michniewicz trochę przesadził, mówiąc po meczu, że Piotr Zieliński zagrał fantastyczny mecz (fantastyczny to jest jak zawodnik strzeli hat-tricka, albo zaliczy choć z dwie asysty), ale trzeba się zgodzić z selekcjonerem, że pomocnik Napoli rozegrał dobry, a momentami nawet bardzo dobry, mecz.

 

Zabrakło wisienki (albo truskawki) na torcie w postaci konkretu, czyli właśnie np. kluczowego podania przy golu, ale Zieliński bardzo dobrze rozgrywał, potrafił długo utrzymywać się przy piłce, dokładnie podawał, jego zwroty w różnych kierunkach, balanse ciałem, były nie do uchwycenia dla Walijczyków. Patrzyli bezradni na jego tańce z piłką. Dwa razy szukał prostopadłym podaniem wypuszczenia Lewandowskiego na sam na sam, ale zabrakło centymetrów. Teraz może nie wychodzić, byle im to wyszło w Katarze.

 

Po czerwonym dywanie z Cannes do Wrocławia

 

Robert Lewandowski nie wypadł źle, ale to był przeciętny mecz jak na najlepszego napastnika świata. Przeprowadził jeden świetny rajd, gdy piętką założył siatkę rywalowi i znalazł się w świetnej sytuacji, ale strzelił mało precyzyjnie. Starał się rozgrywać, miał jakiś mały udział przy drugim golu, ale generalnie stać go na znacznie więcej.

 

Trochę wyglądał na rozkojarzonego zawirowaniami transferowo-kontraktowymi w Bayernie. To nie był też dla niego dobry termin na mecz po ciężkim sezonie i wypadnięciu z rytmu, jeszcze kilka dni temu spacerował z żoną po czerwonym dywanie na festiwalu w Cannes. Niech więc szczyt formy przyjdzie tym razem na listopad i grudzień. Czerwiec to raczej nigdy nie był miesiąc Roberta, ani w 2018 roku w Rosji, ani na Euro 2021. Nawet Euro 2016 było średnie w jego wykonaniu.

 

Buksa był głową w Lens

 

Jeszcze gorzej wypadł Adam Buksa, który imponował formą w MLS. Stać go na znacznie więcej. Nie trafił w piłkę po dobrym dośrodkowaniu Puchacza, kiedy wystarczyło dołożyć nogę i wepchnąć piłkę do siatki. Dośrodkowanie było co prawda ostre, Buksa w pełnym biegu, na wślizgu, z obrońcą na plecach, ale normalnie takie sytuacje wykorzystuje.

 

Ma jednak trudny czas. Podróż przez ocean, opuszcza New England Revolution, podpisuje właśnie kontrakt z RC Lens, to wszystko mogło mieć wpływ na jego dyspozycję. Poza tym kluczowy był brak wysokich dośrodkowań do niego i nie mógł wykorzystać swojego największego atutu – gry głową. Tym razem Buksa był… głową w Lens, a nie we Wrocławiu, choć jak zwykle walczył z całych sił.

 

Ślubny prezent jak marzenie

 

Piękne dni przeżywa za to Karol Świderski, który w weekend wziął ślub, a w środę wszedł na końcowe minuty meczu z Walią i w szczęśliwych okolicznościach strzelił zwycięskiego gola na 2:1. Znakomity ślubny prezent sam sobie zafundował. Świderski to taki napastnik, którego piłka szuka w polu karnym, a już w kadrze ma wyjątkowe szczęście do goli. Oby tak w Katarze.

 

Bez względu na oceny w pojedynczych meczach, wydaje się, że Świderski i Buksa są dziś bliżsi tego, by być partnerami Lewandowskiego w ataku, bądź wchodzić jako zmiennicy za pomocników przy grze jednym napastnikiem, niż Krzysztof Piątek (nie wiadomo, gdzie będzie grał w kolejnym sezonie) i Arkadiusz Milik, który znów boryka się z kłopotami zdrowotnymi.

 

Żurkowski lepszy od Klicha i Góralskiego

 

W miarę pozytywną zmianę dał też Szymon Żurkowski, który był ważną postacią w młodzieżówce Michniewicza, selekcjoner go ceni, były gracz Górnika Zabrze odżył w minionym sezonie w Empoli i jest bliski wywalczenia miejsca w podstawowej jedenastce w drużynie narodowej.

 

Wydaje się być znacznie bardziej kreatywnym i przyszłościowym zawodnikiem w drugiej linii niż Jacek Góralski i Mateusz Klich, ale nie zapominajmy, że jest jeszcze Krystian Bielik, który ma chyba największe potencjalne możliwości z tej grupy, jeśli ominą go kontuzje.

 

Trwa wyścig o 26 miejsc na Katar

 

Eksperymentów z ustawieniem, taktyką i wniosków odnośnie kadrowiczów Michniewicza będziemy mieli w pierwszych dniach czerwca jeszcze mnóstwo, bo przecież już za kilka dni kolejne mecze w Lidze Narodów z Belgią i Holandią, a selekcjoner zapewne będzie rotował składem i dawał szansę kolejnym piłkarzom, których powołał aż 39.

 

Przecież z Walią nie grali tak znaczący zawodnicy jak Szczęsny, Skorupski, Kędziora, Cash, Bielik, Frankowski, Jóźwiak, dwóch Szymańskich, Piątek, czy Milik. W zasadzie można z nich stworzyć odrębną mocną jedenastkę. Selekcja, rywalizacja i wyścig o to, kto wskoczy do 26-osobowego składu na mundial w Katarze (a kilkunastu aktualnych kadrowiczów nie wskoczy), trwa w najlepsze…

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie