Robert Zieliński: Michniewicz powinien odważniej stawiać na młodych
Czesław Michniewicz podsumował mecz Holandia - Polska
Krzysztof Piątek: Czułem, że Depay nie wykorzysta rzutu karnego
Eksperci zachwyceni postawą Łukasza Skorupskiego
Matty Cash: Jestem dumny z tej drużyny
Grzegorz Krychowiak: Pokazaliśmy, że umiemy grać z najlepszymi
Jan Bednarek: Czuliśmy wsparcie kibiców
Frenkie De Jong: Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, a Polacy w zasadzie mieli dwie
Denzel Dumfries: Cieszy mnie reakcja naszej drużyny
Piotr Zieliński: Reakcja była potrzebna
Przemysław Frankowski: Mecz z Belgią wiele nas nauczył
Tak jak nie było sensu dramatyzować po 1:6 z Belgią, tak nie ma co popadać w zachwyt po 2:2 z Holandią. Kadra Michniewicza nie jest ani taka słaba jak w Brukseli, a ani taka dobra jak wynik w Amsterdamie...
Reprezentacja Polski to od lat jest średni, nierówny zespół, który potrafi zagrać niezłe pojedyncze mecze, jak w przypadku remisów z Hiszpanią, Anglią, Włochami, Portugalią, Holandią, jak i zaliczyć bolesne wpadki, typu mecz ze Słowacją na Euro 2021, porażki na mundialu 2018 z Kolumbią i Senegalem, czy ostatnie 1:6 z Belgią.
Współczesna piłka, zwłaszcza ta reprezentacyjna, to taki trochę kameleon i wańka wstańka. Falowanie i spadanie. Najlepszym tego przykładem są Włosi, którzy niecały rok temu cieszyli się z tytułu mistrzów Europy, a w tym roku już płaczą, że nie zakwalifikowali się na mundial w Katarze i to po porażce z przeciętną Macedonią.
Mundiale bez Włochów i Holendrów
Te klęski, upadki i wzloty faworytów, to wcale nie są rzadkie, pojedyncze przypadki. Czterokrotni mistrzowie świata Włosi nie pojadą – co wydaje się niemal nie do uwierzenia – już na drugi mundial z rzędu, zabrakło ich także podczas finałów MŚ w Rosji w 2018 roku.
Podobnie jest też z reprezentacją Holandii, która najpierw nie zakwalifikowała się do finałów Euro 2016 we Francji (a to już duża sztuka, bo – o ile na mundial jest dość trudno awansować – to do mistrzostw Europy kwalifikują się automatycznie po dwie drużyny z grupy), a później na mundial w 2018 roku w Rosji. Nie przesadzałbym więc z tą siłą reprezentacji Holandii.
ZOBACZ TAKŻE: Iwanow po Holandia - Polska: Piękna gra. Zalewski i Kiwior potwierdzą tę tezę
Holandia znacznie słabsza od Belgii
Mimo że Holandia wygrała w Brukseli z Belgią 4:1, to dla mnie – jeśli oba zespoły zagrają na maksimum swoich możliwości – Pomarańczowi są znacznie słabszym zespołem od Czerwonych Diabłów, mają mniejszy potencjał w ofensywie. Depay, Bergwijn, De Jong, Berghuis, Dumfries to dobrzy piłkarze, ale jednak nie tego formatu co De Bruyne, Lukaku, Eden Hazard, czy Courtois w bramce. Na tym poziomie Holendrzy mają tylko Van Dijka.
Wyniki czerwcowych meczów w Lidze Narodów, gdy zawodnicy są zmęczeni po ciężkich sezonach ligowych i bardzo różnie podchodzą do takich meczów, trenerzy często żonglują składem, wielu zawodników pauzuje, absolutnie nie są adekwatne do optymalnych możliwości i miarodajne. W jednym tygodniu drużyna A może wygrać z zespołem B 3:0, a po tygodniu może być odwrotnie.
W czerwcu wszyscy grają w kratkę
Dobrze obrazują to właśnie wyniki w polskiej grupie Ligi Narodów. Holandia gromi na wyjeździe 4:1 Belgię, ta z kolei urządza lanie Polsce 6:1, po czym Biało-Czerwoni jadą do Rotterdamu i remisują 2:2. Wynika to z faktu, że Belgia trochę opuściła mecz z Holandią, Kevin De Bruyne powiedział wprost, że dla niego mecze w czerwcu w Lidze Narodów są bez sensu, za co spotkała go krytyka ze strony kibiców i mediów.
Z Polską wziął się więc do roboty, z jakim skutkiem – niestety poczuliśmy na własnej skórze. I gdybym miał prognozować, który z naszych rywali jest w stanie zdobyć medal podczas mistrzostw świata w Katarze, to zdecydowanie wskazałbym na Belgów, którzy przecież ostatnio grali bez Lukaku i Courtois, a oprócz gwiazd, mają bardzo ciekawych młodych zawodników, którzy z Polską weszli z ławki rezerwowych i wnieśli sporo dobrego.
Z Holandią solidnie, ale bez przełomu
2:2 z Holandią w Rotterdamie to oczywiście bardzo dobry wynik, zwłaszcza wrażenie robi fakt, że prowadziliśmy na De Kuijp 2:0, ale spójrzmy na to rozsądnie i nie dajmy się zwieść pozorom. Tak jak nasza drużyna nie jest aż tak słaba, jak w drugiej połowie meczu z Belgią w Brukseli, tak nie było żadnego przełomu w grze kadry Michniewicza w Rotterdamie.
Zagraliśmy solidny mecz, udało się dość szczęśliwie (przestrzelony rzut karny przez Depaya w ostatnich minutach) zremisować, ale generalnie Holendrzy przez większość meczu nas zdominowali. Różnica w tym, że lepiej broniliśmy, więcej biegaliśmy niż z Belgią i rywale nie byli aż tak mocni.
Remis cenny, bo – po szczęśliwej wygranej z Walią 2:1 we Wrocławiu – mocno przybliża nas do trzeciego miejsca w grupie i utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów, a jest to bardzo ważne, bowiem tylko częsta rywalizacja z najlepszymi zespołami, może z czasem pchnąć Biało-Czerwonych na trochę wyższy poziom, pozbawić kompleksów wobec gigantów europejskiej piłki.
Regularnie ogrywamy średniaków
Z reprezentacją Polski w zasadzie od dekady jest tak samo. Dość regularnie wygrywamy już nie tylko ze słabeuszami, ale seryjnie ogrywamy w kolejnych eliminacjach europejskich przeciętniaków i średniaków. Dość często też remisujemy z mocnymi drużynami i to u kolejnych selekcjonerów, ale nie potrafimy z nimi wygrywać.
Za kadencji Jerzego Brzęczka zremisowaliśmy w Lidze Narodów na wyjeździe z Włochami (w kolejnej edycji także u siebie) i Portugalią. Ekipa Paulo Sousy zremisowała na Euro 2021 z Hiszpanią i w eliminacjach MŚ z Anglią na Narodowym. Teraz kadra Michniewicza wywalczyła remis z Holandią w Rotterdamie.
ZOBACZ TAKŻE: Holandia - Polska. Grzegorz Krychowiak: Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie rywalizować z najlepszymi
Od 2014 roku nie wygrywamy z potentatami
Gra naszej kadry w meczach z tymi potentatami zwykle wygląda tak, że przez większość czasu bronimy się, walczymy, przeszkadzamy, kontrujemy i czasami udaje nam się szczęśliwie zremisować. W zasadzie jednak nie ma meczów z mocnymi drużynami, w których gralibyśmy jak równy z równym, albo wręcz narzucili swój styl i warunki gry. Momentami było tak w spotkaniu z Portugalią na Euro 2016, ale w końcu też daliśmy się zepchnąć do defensywy, a później przegraliśmy w serii rzutów karnych.
Nie jesteśmy w stanie wygrać z mocnym rywalem od słynnego meczu z Niemcami na Stadionie Narodowym za kadencji Adama Nawałki. Wielka chwała dla zespołu za ten wynik, ale też nie należy zapominać, że to były trochę Niemcy B. To był szczególny moment dla ich kadry, tuż po mundialu w 2014 roku, w którym zdobyli mistrzostwo świata. Kilku zawodników po mundialu zakończyło kariery w reprezentacji, kilku nie zagrało z powodu kontuzji, a i tak to Niemcy dominowali, obijali słupki i poprzeczkę, mieliśmy furę szczęścia i genialnie broniącego Wojciech Szczęsnego. To nie był mecz, w którym byliśmy lepsi od Niemców.
Uniknąć wpadki w kluczowym meczu z Meksykiem
Oprócz tych wzlotów, remisów z potentatami, zaliczamy jednak też przykre wpadki. Niestety, to nie tylko 1:6 z Belgią (czy 0:6 Smudy z Hiszpanią) w mniej ważnych meczach, ale dzieje się to głównie w finałach wielkich imprez. Przypominamy sobie 0:3 z Kolumbią i 1:2 z Senegalem podczas mundialu w Rosji oraz 1:2 ze Słowacją na otwarcie Euro 202(1)0.
Tego musimy za wszelką cenę uniknąć w Katarze. Znów (tak jak ze Słowacją na Euro) kluczowy będzie pierwszy mecz z Meksykiem, bo to na 90 procent będzie mecz o drugie miejsce w grupie i awans. Nasi piłkarze muszą być przed nim maksymalnie skoncentrowani, trafić z formą piłkarską i fizyczną. Z szalenie mocną teraz Argentyną prawie na pewno przegramy, a z outsiderem Arabią Saudyjską prawie na pewno wygramy. Wszystko rozstrzygnie się w meczu z Meksykiem, a on zaczął się już od pierwszych dni pracy Michniewicza.
Zalewski i inni, czyli atak młodych wilków
Mecze w Lidze Narodów wyraźnie pokazują, że Czesław Michniewicz powinien stawiać na młodzież, tej drużynie bardzo potrzebne jest przewietrzenie, świeża krew. My nie możemy ciągle grać tylko pokoleniem Szczęsnego, Glika, Krychowiaka, Lewandowskiego. Owszem, oni są jeszcze przydatni (choć nie zawsze wszyscy z nich), ale nie można już tylko wieźć się na nich, zwłaszcza, że dość często zawodzą, mają problemy ze zdrowiem, kondycją, szybkością.
Spotkania z Walią i Holandią pokazały, że mamy młodych zdolnych piłkarzy, warto na nich stawiać i dawać im szansę, także w tych najważniejszych meczach. Z Walią bardzo dobrą zmianę dał Jakub Kamiński, który strzelił gola i uczestniczył w kilku ciekawych akcjach. Słabiej wypadł w meczu z Belgią, gdy dostał szansę w podstawowym składzie, ale to był gorszy mecz całego zespołu. Poza tym nawet w Brukseli pokazał z 2-3 razy, że technika i szybkość to jego atuty. Może być naszą tajną bronią na mistrzostwa w Katarze.
Zarówno z Walią jak i Belgią z dobrej strony pokazał się w roli zmiennika Nicola Zalewski. W tym drugim meczu mógł mieć nawet gola i asystę, ale on i Buksa zmarnowali dobre sytuacje strzeleckie. W Rotterdamie 20-letni pomocnik Romy wyszedł w podstawowym składzie i był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Dał mocny sygnał, że na mistrzostwa w Katarze jest w stanie wywalczyć miejsce w jedenastce.
Kiwior jak Żmuda w 1974 roku?
Po meczu z Belgią apelowałem do trenera Michniewicza, aby dał wreszcie odpocząć wyeksploatowanemu Kamilowi Glikowi i dał szansę dobrze grającemu głową i w odbiorze Mateuszowi Wietesce, którego zna z młodzieżówki i Legii. W Rotterdamie obok Bednarka nie zagrał Wieteska, ale młody Jakub Kiwior i spisał się bardzo dobrze. 22-letni zawodnik Spezii grał lepiej niż Glik z Belgią, popełniał mniej błędów, a może grać nie tylko jako środkowy obrońca, ale także defensywny pomocnik, gdzie mamy kłopoty, gdy ciągle kontuzjowany jest Bielik.
Do odważnych świat należy. Jeśli Glik będzie wolny, trapiony kontuzjami i będzie widać, że nie podąża za rywalami, trzeba zaryzykować i postawić na takiego Kiwiora, czy Wieteskę. Kazimierz Górski postawił na mundialu w 1974 roku na 20-letniego Władysława Żmudę (a miał przecież doświadczonych obrońców, którzy nie zawiedli go w meczu z Anglią na Wembley) i był on objawieniem turnieju. Oczywiście, nie każdy młody obrońca ma klasę Żmudy, ale szukać i sprawdzać trzeba.
Kadra to nie klub kombatanta
Potrzebę odmłodzenia reprezentacji Polski potwierdzają nie tylko dobre występy młodych graczy – Kamińskiego, Zalewskiego, Kiwiora, ale także wprowadzenie do tego zespołu nowego zawodnika w osobie Matty’ego Casha. Widać, że to zaostrza rywalizację, podnosi poziom, trochę rozbija stagnację w tej ekipie, zaburza personalny marazm.
Drużyna narodowa to nie może być klub kombatanta, towarzystwo wzajemnej adoracji. Nikt nie ma dożywotniego abonamentu na grę w reprezentacji Polski. Trener nie może być niewolnikiem strachu przed tym, że gwiazdorzy kadry się obrażą. Grać muszą najlepsi, którzy najwięcej dadzą drużynie. Nie jest powiedziane, że ciągle muszą wychodzić w pierwszej jedenastce tej kadry Glik, Krychowiak, czy Szczęsny, jeśli widać, że są już dziś lepsi od nich, albo gdy widać, że weterani są w słabszej dyspozycji.
Istnieje też życie bez Lewandowskiego
Okazuje się nawet, że istnieje życie bez Roberta Lewandowskiego. Nie było gwiazdora Bayernu Monachium, a jednak potrafiliśmy zremisować na wyjeździe z Holandią i stwarzać sytuacje strzeleckie. Z Anglią na Wembley za kadencji Sousy też graliśmy – bez „Lewego” - w miarę wyrównany mecz, do 85 minuty był remis 1:1. Oczywiście to nie znaczy, żeby rezygnować z Lewandowskiego. Ciągle na niego liczymy i to on powinien robić różnicę na naszą korzyść podczas mundialu w Katarze.
Lewandowski w reprezentacji Polski, zwłaszcza na wielkich turniejach, ma dużo do udowodnienia. Nie strzelił przecież jeszcze żadnego gola w finałach mistrzostw świata. Trzeba zrobić wszystko, by pod względem fizycznym i mentalnym był w optymalnej dyspozycji w listopadzie i grudniu, przełamał tę mundialową niemoc. Jesienny termin MŚ powinien być dla niego lepszy niż czerwiec po ciężkim sezonie. Oby tylko grał, w Bayernie, Barcelonie, czy gdziekolwiek.
Jeśli jednak „Lewy” będzie w jakimś meczu, czy na jakimś etapie kariery, w słabszej dyspozycji, a swoje lata już ma i lepszy niestety raczej już nie będzie, to trener nie powinien mieć zahamowań przed tym, aby go zdjąć i postawić na pół godziny w ataku na Buksę, Piątka, Milka, czy Świderskiego. Oby jednak nie było do tego powodów, a Lewandowski zagrał wreszcie na mundialu w Katarze tak skutecznie jak Lato w 1974 roku w Niemczech i Boniek podczas mundialu w Hiszpanii w 1982 roku.
Przejdź na Polsatsport.pl