Białoński: Michniewicz pokazał nam jutro

Piłka nożna
Białoński: Michniewicz pokazał nam jutro
Fot. Cyfrasport
Białoński: Selekcjoner konsekwentnie realizuje plan. Ma jasne cele: utrzymanie w Lidze Narodów i wyjście z grupy na MŚ. Ten pierwszy jest na wyciągnięcie ręki. Udaje mu się to godzić przy zastrzyku świeżej krwi, a może nawet dzięki niemu.

Selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz, po blamażu w Belgii, wyszedł obronną ręką ze starcia z Holandią w Rotterdamie. Remis 2-2 pokazuje, że Polak potrafi grać nowocześnie w piłkę, a nie tylko wybijać ją na oślep. Dla mnie jeszcze ważniejsze, że trener pokazał nam w dość jasnych kolorach przyszłość reprezentacji, o której losy będą dbać Nicola Zalewski, Jakub Kiwior, Szymon Żurkowski, czy Sebastian Szymański – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.

Michniewicz nie spanikował

 

Po pierwsze, trener Michniewicz nie spanikował. Na Holandię nie wystawił najsilniejszego składu, bo to i tak nic by mogło nie dać, poza nadwyrężeniem sił liderów. Po drugie, fundament pod remis z Oranje wykopał jeszcze w Brukseli, gdy po 1-6 przemówił do drużyny:

- Nie ma żadnej dramatu, nikt nie umarł. Przegraliśmy z drużyną lepszą od nas. Gdybyśmy ulegli tak komuś słabszemu albo równorzędnemu, to byłby problem, ale nic się nie dzieje – uspokajał zespół.

 

Jakub Kiwior również nie spanikował

 

W Rotterdamie selekcjoner poszedł va banque, wystawiając na środku obrony debiutującego w kadrze Jakuba Kiwiora. 22-latek ze Spezii dał się zwieść Memphisowi Depayowi, ale kto nie daje się nabrać na jego "wygibasy". Ogólnie na pewno po piłkarsku nie utonął. Nie było po nim widać tremy debiutanta, jeśli już, to właściwy dla niego uśmiech fortuny.

 

Nicola Zalewski błysnął, ale musi zmężnieć

 

Nicola Zalewski wystąpił z pieczątką jakości Jose Mourinho. Świetnie się ustawiał w defensywie, w ofensywie dryblował, imponował przeglądem pola, co udowodnił asystą przez całą szerokość boiska przy bramce. By wyjść na najwyższy poziom musi jeszcze zmężnieć, by nie dać się przepychać rywalom.

 

Zadanie nabrania masy mięśniowej na szóstkę odrobił Szymon Żurkowski, który potrafi używać ciała i zadziorności do utorowania sobie miejsca z piłką. Był jednym z nielicznych naszych piłkarzy, od którego odbijali się Holendrzy niczym od ściany. Do tego ma nienaganną technikę.

 

Kiwior i Zalewski są nadal młodzieżowcami, a Żurkowski był nim do niedawna. Oprócz nich mamy przecież świeżą krew w żyłach Jakuba Kamińskiego, Sebastiana Szymańskiego, czy rehabilitującego się Krystiana Bielika. Nie musimy sobie zadawać pytania o to, co będzie jutro. Czesław Michniewicz pokazał nam przyszłość.

 

Michniewicz trzyma się planu

 

Selekcjoner konsekwentnie realizuje plan. Ma jasne cele: utrzymanie w Lidze Narodów i wyjście z grupy na MŚ. Ten pierwszy jest na wyciągnięcie ręki. Udaje mu się to godzić przy zastrzyku świeżej krwi, a może nawet dzięki niemu.

 

Na De Kuip najbardziej dumny byłem nie z bramek, czy fantastycznych parad Łukasza Skorupskiego, tylko z szybkiego rozegrania akcji na pograniczu pola karnego przez Piotra Zielińskiego, Krzysztofa Piątka, Zalewskiego i Przemysława Frankowskiego. Do strzelenia bramki brakło niewiele, ale pokazaliśmy Holendrom, że potrafimy grać równie szybko i nowocześnie. Wbrew złorzeczącym hejterom selekcjonera, wymachującym sztandarem „Michniewicz jedzie tylko na szczęściu”.

 

Mogła zacząć się jatka 

 

Podczas Gali Ekstraklasy selekcjoner zażartował, że może nie dotrwać do mundialu, bo w Polsce wciąż panuje moda na zwalnianie trenerów. Wtedy taki scenariusz zabrzmiał całkiem absurdalnie. Natomiast po klęsce 1-6 w Brukseli, które to wyzwanie jeszcze przed meczem na łamach Interii określiłem mianem piłkarskiej zimowej wyprawy na K2, nie trzeba było wyobraźni Sławomira Mrożka, by dostrzec czające się ryzyko. W razie podobnej klęski z Holandią i ewentualnego nieudanego rewanżu z Belgami mogła się zacząć medialna jatka. Polowanie na głowę selekcjonera. I nic tak bardzo nie podcina wiary piłkarzy w trenera, jak taka nagonka. Najdotkliwiej przekonał się o tym Jerzy Brzęczek, który stracił stanowisko selekcjonera na pół roku przed Euro 2020.

 

Michniewicz wyszedł obronną ręką z pierwszego kryzysu, z jakim musiał się zmierzyć w roli selekcjonera. Tak ustawił zespół i przygotował taką strategię, że Kamil Glik grał tylko przez 12 minut z doliczonym czasem, a kapitan Robert Lewandowski odpoczywał na trybunie honorowej i opuszczał ją tańcząc z radości. Zatem, panie Czesławie, wodzu, prowadź na Katar!

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie