Bożydar Iwanow: Z czym pojedziemy na wakacje? Ostatni test w tym semestrze
Pierwsze wrażenie robi się podobno tylko raz. Ale w piłce nożnej obowiązuje raczej inne określenie. Że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Dziś przed polską reprezentacją właśnie taki. Ostatni przed wakacjami i wrześniową końcówką gry w UEFA Nations League, kiedy Biało-Czerwoni zbiorą finalne szlify przed nominacjami na mistrzostwa świata w Katarze.
Wszystkim zależy na tym, aby pierwszy semestr pracy Czesława Michniewicza zaliczyć może niekoniecznie ze „świadectwem z paskiem”, bo w rubryce „zachowanie w grze obronnej” nie tylko w Brukseli, ale także w Rotterdamie, było co najwyżej poprawne. Ale wymagamy dziś przynajmniej oceny „dobrej”. Prymusami nigdy nie będziemy. Parę odznak „wzorowego ucznia” przyznać jednak będziemy mogli. Jeżeli ten ostatni mecz ułoży się tak, jak należy.
ZOBACZ TAKŻE: Polska - Belgia: Rywale postawią na dublerów. "Okazja dla mniej doświadczonych graczy"
Futbol to szkoła. Mecze są sprawdzianami, testami, a duże imprezy egzaminami klasy i dojrzałości. Tylko że podczas weryfikacji edukacji mierzymy siły z naszym przygotowaniem, wiedzą, inteligencją, błyskotliwością a często i sprytem. Na boisku jest jednak jeszcze przeciwnik. Jego podejście, forma, zaangażowanie, skuteczność mogą nam pomóc albo wręcz przeciwnie. Spotykasz się z nim w różnych okolicznościach. Z Belgami w Brukseli trafiliśmy na podrażnionego przeciwnika, który kilka dni wcześniej został spoliczkowany przez sąsiada z Holandii, co mieszkańców Flandrii i Walonii boli najmocniej. Na „Oranje” to my „spięliśmy” pośladki, a „Pomarańczowi” podeszli do rywalizacji w Rotterdamie na dużym luzie. Bądźmy szczerzy - myśleli, że ograją nas na stojąco, w wielu podbramkowych sytuacjach brakowało im właściwej koncentracji przykładając stopę do futbolówki. My byliśmy zabójczo skuteczni. Poza bramkowymi sytuacjami, ile okazji jeszcze stworzyliśmy?
Wynik zawsze ma decydujący wpływ na ocenę drużyny jako całości i jednostkowo. Nie byłoby takiej „jazdy” gdyby w Brukseli skończyło się 1:2 albo 3:4, albo tak wysokich ocen po De Kuijp gdyby Memphis Depay wykorzystał jedenastkę albo Łukasz Skorupski w nieprawdopodobny sposób nie wybił jego uderzenia głową, także w końcówce. To wszystko pójdzie jednak w zapomnienie, jeżeli dziś ze wszystkich dotychczasowych meczów będziemy potrafili wyciągnąć to, co najlepsze.
O formę bramkarza martwić się nie musimy. Środek obrony, dziś prawdopodobnie złożony z trójki stoperów, też wydaje się być dobrym zabezpieczeniem. Nicola Zalewski rośnie z każdym meczem i obyśmy i dziś zobaczyli wzrostową tendencję. Szymon Żurkowski zapukał mocno do pierwszej jedenastki w kontekście Kataru, Piotr Zieliński potrafił wyrzucić konspekt jednemu z najlepszych boiskowych reżyserów na świecie Frenkiemu De Jongowi. Robert Lewandowski? Przedstawiać nie trzeba. Do tego jest wypoczęty. Michniewicz ma jeszcze w talii „jokera”, jakim zawsze może być Karol Świderski.
Zostając w terminologii szkolnej, Roberto Martinez wysłał na „Zieloną Szkołę” kilku swoich podopiecznych. Na pewno nie trafiamy dziś na taką samą Belgię, jak kilka dni temu. Mistrzowie świata z Niemiec, których pokonaliśmy w 2014 roku kilka miesięcy po ich złocie też nie byli już tą samą i taką samą drużyną jak w Brazylii. A to spotkanie traktujemy przecież jak relikt, największą świętość, mecz „założycielski” reprezentacji Adama Nawałki. W tym roku najważniejsze wydarzenie dla polskiej piłki miało miejsce nie na PGE Narodowym, a na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie bijąc Szwedów wywalczyliśmy awans na azjatycki mundial. I to był zdecydowanie nasz najlepszy mecz w 2022 roku. Dziś szansa na to, żeby poczuć się podobnie jak wtedy. Panowie, dajcie nam wszystkim przyjemne wakacje. I sobie przede wszystkim.
Transmisja meczu o godz. 20:35 w Polsacie Sport Premium 1 i Polsacie Box Go. Początek przedmeczowego studia o godz. 19:00.
Przejdź na Polsatsport.pl