Bożydar Iwanow: Wygrani i przegrani. Co wiemy po „gorącym” czerwcu z Ligą Narodów?
Cztery mecze UEFA Nations League za naszą reprezentacją. Z planu matematycznego wywiązaliśmy się solidnie. Może nawet z nawiązką. 4 punkty wydają się porządną zaliczką przed wrześniową wizytą Holendrów w Warszawie i wyprawą do Cardiff, która będzie pewnie kluczem do pozostania w Dywizji A, co jest naszym głównym celem w tych rozgrywkach.
Drugim było przetestowanie kandydatów do wyjazdu na Mundial. I tych, którzy mają być naszymi najważniejszymi aktorami w listopadzie. Jak i sprawdzenie, kto może znaleźć się w „gabinecie cieni”. Gdy inni selekcjonerzy w naszej grupie, którzy też pojawią się na mistrzostwach świata, zgrywali raczej podstawowe składy, dublerom dając szansę w konfrontacjach ze słabszymi przeciwnikami (vide Louis Van Gaal i jego „drugie” jedenastki przeciw Walijczykom, a także w jakimś sensie z tym samym rywalem Roberto Martinez, choć nie aż z tak dużym rozmachem) Czesław Michniewicz przeprowadził znaczący przegląd wojsk. Zmieniał personalia, a także ustawienie taktyczne. Być może aż za mocno. Ale okay, miał do tego prawo. Ze wszystkich szkoleniowców naszej grupy pracuje z kadrą najkrócej. Materiału do przemyśleń jest sporo. Oto pierwsze moje spostrzeżenia dotyczące tego, kto zbliżył się do kolejki po katarską wizę, a kto może w tym czasie zaplanować sobie urlop.
Wygrani
Przede wszystkim Jakub Kiwior. Absolutny debiutant w seniorskiej kadrze, choć ze sporym doświadczeniem kilkudziesięciu spotkań w reprezentacjach młodzieżowych. Zagrał w dwóch meczach z przeciwnikami z najwyższej półki czyli Holandią i Belgią. W dwóch ustawieniach w dwójce i trójce stoperów. Występując na nie swojej klubowej pozycji, bo w Spezii gra przecież na „szóstce”. Nie wykonał żadnego fałszywego ruchu, imponował pewnością i spokojem. W tej chwili jest to środkowy obrońca numer 3, obok Kamila Glika i Jana Bednarka. Jeżeli zagramy z wahadłowymi robi się dla niego miejsce w podstawie. Możemy na niego liczyć. Jedyne, czego być może szkoda, to że nie wypróbowaliśmy go na defensywnym pomocniku. Bo jeśli swych spraw zdrowotno-klubowych nie wyjaśni Krystian Bielik być może we wrześniu to jego będzie trzeba wypróbować właśnie w tym miejscu. Pewniaka na tę „lokalizację” ciągle nie ma.
Po drugie Karol Świderski. Co prawda zagrał tylko 18 minut z Walią i 34 wczoraj ale w obu krótkich występach zrobił bardzo dużo. We Wrocławiu dał nam 3 punkty, z Belgami każdy jego kontakt z piłką niósł ze sobą zapach gola. Przy odrobinie szczęścia znów mógł zostać bohaterem. Pytanie czy będzie to drugi napastnik u boku Roberta Lewandowskiego czy grając na dwie „dziesiątki” za jego plecami będziemy korzystać z niego jedynie w roli „jokera”.
Po trzecie Nicola Zalewski. Mimo przeciętnego występu na PGE Narodowym pojawił się w każdym z czterech czerwcowych spotkań. Miewał momenty lepsze i gorsze ale jego technika, szybkość i odwaga pokazały, że trzeba go rozważać. Może balansować między pierwszym składem a rolą zmiennika. Kluczowa będzie jego pozycja klubie. Jeżeli Jose Mourinho w Romie wciąż będzie na niego stawiał, to jest to dla Czesława Michniewicz poważny kandydat. Tym bardziej, że da sobie radę w kilku miejscach na boisku i w różnych ustawieniach.
Po czwarte Szymon Żurkowski. Też miał wzloty i upadki, bywa czasem zbyt chaotyczny i egoistyczny, ale energia i ciąg na bramkę go rozpierają. Jest typem innego pomocnika niż jego rywale do gry w środku pola. To też daje mu lepszą kartę przetargową do zaistnienia w ekipie na Katar.
Przegrani
W szczególności ci, którzy pojawili się na zgrupowaniu i albo nie dostali ani minuty albo zaliczyli ogony. Marcin Kamiński, którego atutem miała być lewa noga tylko raz usiadł na ławce (wczoraj), ale przegrał rywalizację nie tylko z Kiwiorem, ale i Mateuszem Wieteską, który wczorajszym występem z Belgią też raczej nie zaimponował. Kamil Grosicki dwukrotnie wszedł z ławki ale „wiatru” za dużo nie zasiał. Przemysław Płacheta tylko raz usiadł na ławce – w Rotterdamie. To samo dotyczy Konrada Michalaka. Typowi skrzydłowi, stworzeni pod grę na kontratak, który przecież jest naszym DNA, kompletnie nie zaistnieli. Przy Zalewskim, Przemysławie Frankowskim i Jakubie Kamińskim, którzy są zawodnikami o wiele bardziej wszechstronnymi ich szanse na MŚ zmalały niemal do zera. Oczywiście „Kamyk” musi grać jesienią w Wolfsburgu, a wiemy, że wcale nie musi być to taka prosta sprawa. Mecz w Brukseli mocno go zweryfikował. Zresztą nie tylko jego.
Karol Linetty też nie nabił sobie „plusika”. Na mundial potrzebujemy charyzmatycznych piłkarzy. Poza tym konkurencja w środku pola jest dość duża. Dlatego też droga do Kataru oddaliła się także Damianowi Szymańskiemu. W tej chwili jeżeli miałbym wskazać środkowych pomocników wyżej w rankingu wymieniłbym Piotra Zielińskiego, Grzegorza Krychowiaka, Mateusza Klicha, Sebastiana Szymańskiego i Jacka Góralskiego, Żurkowskiego nie zapominając o Bieliku i Kiwiorze. Zobaczymy jak będzie wyglądała jesień Bartosza Kapustki w Legii Warszawa. Michniewicz ma słabość do swoich byłych podopiecznych z U-21. „Kapi” się do nich zalicza.
„Potwierdzeni”
Przemysław Frankowski i Krzysztof Piątek. „Szczęk” po ich występach nie musieliśmy co prawda szukać po podłodze ale zadanie wykonali. Wiadomo, że można na ich liczyć, „Pionie” trzeba jedynie życzyć poukładania klubowego życia. Nie wyobrażam sobie też tej reprezentacji bez „Krychy” i mimo wszystko „Górala”. Tego drugiego broni profil w jaki nikt inny się nie „wkłada”. Adama Buksę zatrzymała kontuzja, podobnie jak Arkadiusza Milika. Przyjrzymy się ich grze w lidze francuskiej. Jeżeli zdrowie i forma pozwolą na regularność obaj pojadą na mundial.
W czerwcu na kadrę przybyło aż 38-iu piłkarzy. Do Azji pojedzie 26-ciu. Pamiętając o będących w poczekalni Pawle Dawidowiczu i Bartoszu Salamonie we wrześniu na dwa ostatnie spotkania Ligi Narodów pojawi się już kadra na mistrzostwa świata. Pamiętając jednak o tym, że część kandydatów na dziś musi uporządkować swoją sytuację klubową i zadbać o zdrowie. W listopadzie nie będzie na to czasu, by kogoś stawiać na nogi. Potrzebujemy piłkarzy w rytmie i bez dolegliwości. Mundial nie wybacza…
Przejdź na Polsatsport.pl