Surowa ocena byłego reprezentanta: Belgowie grali ledwie na 70 procent

Piłka nożna
Surowa ocena byłego reprezentanta: Belgowie grali ledwie na 70 procent
Fot. PAP
Radomski: Jakbyśmy to my strzelili bramkę i objęli prowadzenie, to mogło być gorzej. Oni by nas potraktowali inaczej, surowiej. Przy 1:0 grali na dużym spokoju. Pewnie chcieli strzelić drugiego gola, dać sobie większy komfort, ale nie za wszelką cenę.

Arkadiusz Radomski krytycznym okiem spogląda na mecz Polski z Belgią. Zwraca uwagę na to, że choć rywal potraktował nas ulgowo, to nie mieliśmy za wiele do powiedzenia. – Było widać, jak wiele nam do nich brakuje. To była różnica jakości niemal na każdej pozycji – mówi nam Radomski.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: 0:1 z Belgią, to dobry wynik? Z jednej strony porażka, a z drugiej jest świadomość, że graliśmy z drugą drużyną rankingu FIFA.

 

Arkadiiusz Radomski, były reprezentant Polski: W każdym meczu można znaleźć jakieś pozytywy. W tym ostatnim mieliśmy trzy dobre okazje i to było coś. Z drugiej strony, tak jak to widziałem, Belgowie zagrali z nami na 70 procent. Specjalnie nie przyspieszali, nie gonili. Reasumując przegrana to przegrana. I tak sobie myślę, że jakbyśmy to my strzelili bramkę i objęli prowadzenie, to mogło być gorzej. Oni by nas potraktowali inaczej, surowiej. Przy 1:0 grali na dużym spokoju. Pewnie chcieli strzelić drugiego gola, dać sobie większy komfort, ale nie za wszelką cenę.

 

Tydzień temu przegraliśmy z Belgami 1:6, a teraz tylko 0:1. To nie jest dowód na postęp?

 

Postęp był w tym sensie, że lepiej zagraliśmy w średnim pressingu. Trochę bardziej niż w pierwszym meczu udawało się nam przeszkadzać rywalom. I tu widziałem zmianę na lepsze. Poza tym graliśmy za bardzo zachowawczo, za mało odważnie. Brakowało mi ryzyka. Oczywiście trudno się dziwić, bo jak pan wspomniał, graliśmy z drugą drużyną na świecie. Zresztą było widać, jak wiele nam do tej drużyny brakuje. To była różnica jakości niemal na każdej pozycji. Z naszej strony wyróżniali się Lewandowski i Cash, pozytywnie zaskoczył Kiwior, który pokazał, że jest młodym chłopakiem z dużym potencjałem, ale poza tym był problem.

 

Po pierwszej połowie statystyka posiadania piłki wynosiła 72:28 dla Belgów. To chyba jasno pokazuje, kto grał w piłkę, a kto biegał.

 

Wyszło to, że nie jesteśmy najlepsi w ataku pozycyjnym, ale i też to, że u nas szwankuje szkolenie od tych najmłodszych lat. Nie przygotowujemy naszych piłkarzy do tego, żeby byli w stanie dłużej utrzymać się przy piłce.

 

Nie chcę broń Boże uderzać w trenera, ale takie mecze wygrywa się dobrym pomysłem taktycznym na rywala. Tu mi tego zabrakło. Poza tym zaczynaliśmy z wahadłowymi i ustawieniem, którym przez rok katował nas Sousa.

 

Do takiego grania z wahadłowymi potrzeba dobrych i szybkich środkowych obrońców a my ich nie mamy. Grając trójką w środku, otwieramy pewne przestrzenie, trudniej jest wykonać pressing. Tu z tej taktyki wyszło to, że rywal nas stłamsił. Mieliśmy daleko do ich bramki, nie stwarzaliśmy przez to zbyt wielu okazji. Wspomniałem o trzech - dwóch po zgraniach i jedną po dalekim, pięknym podaniu Casha. Tę ostatnią okazję Szymański zepsuł, bo zagrał za nerwowo. Może jednak dobrze, że nie strzelił, bo to by rozdrażniło Belgów.

 

Patrząc na wtorkowe spotkanie, chyba już możemy zacząć się bać mundialowego starcia z Argentyną?

 

No tak, ale to akurat żadna nowość. Trzeba do tego czasu znaleźć złoty środek. Mamy taki zespół, że musimy naprawdę dobrze opracowywać taktykę na takie spotkania. I zdecydowanie musimy się w takich meczach bronić i stawiać na kontrę, bo jak zagramy otwarcie, to po nas. Jakbym był trenerem, to pomyślałbym nad sposobem zbliżonym do tego, co gra Athletico Madryt. Wiadomo, że tam są inni, lepsi piłkarze, że tam to dobrze funkcjonuje, ale nic nie szkodzi, by do tego dążyć.

 

Tyle że nasza defensywa z Belgią nie wyglądała za dobrze. Destrukcja może jako tako, ale nasi obrońcy nie potrafili wyprowadzić piłki z własnej połowy.

 

To wiąże się z przygotowaniem kondycyjnym, wybieganiem. Mecz z Belgią pokazał, że pod względem fizycznym też jest między nami przepaść. Oni szybko pressowali, a my stawaliśmy się nerwowi i wybijaliśmy piłkę na oślep.

 

Z przodu, takie mam wrażenie, wyglądało to podobnie. Nie potrafiliśmy rozgrywać długo piłki. Wszystko było robione na szybko, jakby nasi piłkarze chcieli się tylko pozbyć piłki.

 

Mnie to wyglądało na pewien chaos, z którego może coś tam wyjdzie. Może Robert dobrze zagra, może od kogoś się odbije i wpadnie. Jednak to nie pierwszy raz, jak mamy problem z utrzymaniem się na połowie przeciwnika. Momentami potrafił to zrobić Zalewski, on miał przebłyski. Dodam, że chłopak ma ogromny potencjał, ale przy słabszym zespole, to on też sobie nie radzi tak, jak grając z bardzo dobrymi zawodnikami. Jakby cały zespół lepiej funkcjonował, to mielibyśmy z Zalewskiego większy pożytek.

 

Czy mimo wielu mankamentów jest szansa na stworzenie dobrego zespołu na mundial?

 

Absolutnie jest na to szansa. Trener miał cztery mecze, w których mógł sprawdzić wielu zawodników. Teraz jednak jest już czas na decyzje. Czasem bolesne, bo w przeszłości na mistrzostwa nie jeździli tacy, co sądzili, że są pewniakami, ale lepiej podjąć decyzje teraz niż zwlekać.

 

A pan byłby w stanie wymienić kilka nazwisk i powiedzieć: oni powinni jechać?

 

Tak, ale nie o to chodzi, żeby teraz rzucać nazwiskami. Według mnie te cztery mecze pokazały, kto powinien jechać, a kto na to nie zasługuje. Niektórzy muszą się ogrywać choćby w młodzieżówce.

 

Personalia, to trudna sprawa, ale o jednym muszę wspomnieć. W obu meczach z Belgią blado wypadł Glik. Szacunek za to, co zrobił dla kadry, ale Belgowie kładli go na tyłku.

 

Też jestem tego zdania, że Kamil dał dużo kadrze, wiele dla niej znaczył, ale widać, że jego czas się kończy. On już nie ma tej szybkości, a przy szybkim napastniku robią się problemy. Co gorsza, ci młodsi nie potrafią go zaasekurować, bo nie mają tego doświadczenia, nie czują tego. I to jest kłopot, bo Kamil, jak idzie o szybkość i zwrotność jest dwa poziomy niżej niż kiedyś.

 

We wrześniu czekają nas jeszcze dwa mecze w Lidze Narodów. Wydaje mi się, że to już będzie ten czas, w którym trener Michniewicz powinien zacząć stawiać na najlepszych, zgrywać ich przed mundialem.

 

Może nie aż tak, bo jak się ma dobrych zawodników, to oni nie muszą non stop grać ze sobą, żeby się zrozumieć. Pamiętam, jak sam grałem w reprezentacji, to nigdy nie było tak, że jak ktoś wypadł przez kartki lub kontuzje, to my byliśmy mniej zgrani. Natomiast na pewno jest tak, że skład na mundial trzeba ustalić jak najszybciej. To będzie dobre też dla samych zawodników. Lepiej usłyszeć złą nowinę prędzej i się z nią oswoić. Atmosfera będzie dzięki temu zdrowsza.

 

A jak już będą nazwiska, to będzie można z tymi konkretnym popracować nad taktyką.

 

Motorycznie też jest wiele do zrobienia. Mecz z Belgią pokazał, że szybko się męczymy. Taka intensywność grania, z jaką mieliśmy teraz do czynienia, kompletnie nam nie służy. A jak powiedziałem, oni grali na 70 procent. Ten element trzeba naprawdę dopracować, bo w Katarze dojdą wysokie temperatury, więc żartów nie będzie.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie