PlusLiga: Adam Lorenc wrócił do Cuprum Lubin. "Wierzę, że to będzie zdrowa rywalizacja"
Adam Lorenc po rocznym wypożyczeniu do KPS-u Siedlce wrócił do Cuprum Lubin. Atakujący z Żar ma za sobą świetny sezon w Tauron 1. Lidze, w której aż jedenastokrotnie był nagradzany statuetką MVP. Pod tym względem nie miał sobie równych. Teraz o wyjściową szóstkę w ekipie "Miedziowych" powalczy z Remigiuszem Kapicą. - Wierzę, że to będzie zdrowa rywalizacja. Mam nadzieję, że będziemy się dogadywać i dobrze uzupełniać — przyznał 23-latek.
Przemysław Nowak: Serce się raduje, że po rocznej przerwie wracasz do "Miedziowych" i PlusLigi?
Adam Lorenc: Cieszę się, ponieważ ostatni sezon spędziłem w pierwszej lidze. Można powiedzieć, że zrobiłem krok w tył, aby później zrobić dwa do przodu. Wierzę, że doświadczenie, które zdobyłem w tym sezonie, napędzi moją karierę, która dopiero co się rozpoczęła.
ZOBACZ TAKŻE: Dawid Konarski przedłużył kontrakt z Aluron CMC Wartą Zawiercie
To jest Twoja druga przygoda z Cuprum Lubin. Może opowiesz, jak wyglądała ona za pierwszym razem?
Było ciekawie, z tego powodu, że był to mój debiut w PlusLidze. Wcześniej oglądałem zawodników w telewizji albo słyszałem o nich różne historie. Kiedy trafiłem do Lubina, to mogłem zagrać przeciwko nim, a niektórych nawet poznać. Poznałem też od podszewki, jak wygląda i funkcjonuje ta liga. Pozytywnie wspominam ten rok.
Jesteś ambitnym zawodnikiem i nie do końca pasowała Ci rola zmiennika. Po sezonie przeniosłeś się do KPS-u Siedlce, w którym byłeś motorem napędowym zespołu prowadzonego przez Mateusza Grabdę. Cieszyła Cię rola takiej "jedynki" w drużynie?
Wraz z Ronaldem Jimenezem tworzyłem duet atakujących w Lubinie. Kolumbijczyk rozgrywał wtedy znakomity sezon, dlatego nie miałem zbyt wielu okazji, aby pokazać, co potrafię. Mimo to otrzymywałem szanse i wchodziłem na parkiet. Pod koniec sezonu pograłem trochę więcej i jestem z tego zadowolony. Z kolei w Siedlcach, w minionych rozgrywkach, po raz pierwszy w karierze byłem pierwszym atakującym. Wcześniej zawsze występowałem w roli zmiennika. Cieszę się, że cały sezon zagrałem "od deski do deski". Dzięki temu stałem się pewniejszy siebie. Ponadto nabrałem boiskowego doświadczenia.
W dużej mierze, piąte miejsce, jakie zajął KPS Siedlce na zakończeniu rozgrywek w Tauron 1. Lidze, to Twoja zasługa.
Dziękuję. Mamy jednak niedosyt, że nie zdobyliśmy medalu. Może gdybyśmy jeszcze coś więcej od siebie dali, to wtedy cieszylibyśmy się z miejsca na podium.
Czego w takim razie zabrakło? Po rundzie zasadniczej, którą zakończyliście na piątej lokacie, były apetyty na jeszcze lepszy wynik. Po cichu marzyliście o medalu.
Jestem ambitny i od początku sezonu wierzyłem w to, że możemy zdobyć medal. Z pewnością w naszej drużynie zabrakło rutyny. Mieliśmy młody zespół. Inne ekipy, jak BKS Visła Proline Bydgoszcz, MKS Będzin czy BBTS Bielsko-Biała, które biły się o krążki, miały większe doświadczenie. Czasami może też decydowała forma dnia. Gdybyśmy trafili z nią, podczas któregoś z meczów z bydgoszczanami (1/4 finału play-off Tauron 1. Ligi), to bylibyśmy w stanie ich przełamać. Wówczas rywalizacja, o to, która z drużyn awansuje dalej, mogłaby jeszcze potrwać. Oni zagrali lepiej, a my musieliśmy się pogodzić, że to koniec marzeń o medalu.
Z kolei bardzo dobrze szło Wam w spotkaniach z Chemeko-System Gwardią Wrocław. Cztery spotkania i cztery zwycięstwa.
Gwardia miała z pewnością największe apetyty na awans. Od początku sezonu głośno o tym mówili we Wrocławiu. Może właśnie to dawało nam motywację do gry przeciwko temu zespołowi i stąd wziął się ten bilans. To tylko pokazuje, jak ta liga była wyrównana. Każdy z każdym mógł wygrać, jeśli chodzi o zespoły z najlepszej "ósemki". Niuanse decydowały o tym, kto wyżej się uplasował.
Zespołowo może mieliście mały niedosyt, ale indywidualnie musisz być zadowolony ze swojego dorobku. W końcu zdobyłeś 561 punktów i byłeś czwartym najlepszym punktującym w Tauron 1. Lidze. Poza tym wygrałeś w rankingu MVP. Miałeś miejsce, żeby pomieścić na półce tych 11 statuetek?
Indywidualnie, jestem zadowolony z tego sezonu. Tak, jak już wspomniałem, to był mój pierwszy sezon, w którym byłem pierwszym atakującym w drużynie. Udało mi się pokazać z dobrej strony i udowodnić swoją wartość. Dzięki temu mogłem wrócić do PlusLigi. Wszystkie statuetki zmieściły się na półce, a to dlatego, że była długa. W trakcie sezonu dziennikarka klubowa, która przeprowadzała z nami wywiady, ciągle pytała o tę półkę. Stąd pojawił się teraz uśmiech na mojej twarzy.
ZOBACZ TAKŻE: PlusLiga: Mateusz Malinowski nowym atakującym LUK Lublin
Można też powiedzieć, że tak dobry wynik indywidualny zawdzięczasz po części Mariuszowi Magnuszewskiemu, który w siedleckiej drużynie był rozgrywającym. Znacie się z czasów, kiedy byliście razem w Cuprum Lubin. Czy to też wpłynęło na twoją dobrą grę?
Tak. Duża jest w tym zasługa Mariusza, który darzył mnie zaufaniem, posyłając wiele piłek w moim kierunku. Znamy się z Lubina, więc trochę to nam pomogło. Przez naszą znajomość z Cuprum, trafiliśmy właśnie do Siedlec. Chcieliśmy występować razem w pierwszej lidze. Wierzyliśmy w swoje umiejętności oraz w siebie nawzajem. Dziękuje mu za te wszystkie piłki na prawe skrzydło.
Teraz przed Tobą nowy sezon i nowe wyzwania. Twoim rywalem na pozycji atakującego będzie Remigiusz Kapica. Jaki to jest zawodnik? Niedawno przedłużył kontrakt z zespołem.
Nie znam osobiście Remka, ale — z tego, co widziałem — jest dobrym leworęcznym zawodnikiem. To spory atut. Mamy wspólnych znajomych, więc wiem, że jest w porządku. Wierzę, że to będzie zdrowa rywalizacja. Mam nadzieję, że będziemy się dogadywać i dobrze uzupełniać.
W takim razie, jakie cele wyznaczasz sobie na nowy sezon?
Przede wszystkim chcę jak najwięcej grać, żeby dalej się rozwijać jako zawodnik. Chciałbym też zająć z drużyną jak najwyższą pozycję. Może uda nam się awansować do fazy play-off. To byłby dla nas sukces. Liczy się wynik drużyny i dobra atmosfera w szatni. Wówczas każdy będzie się realizował i rozwijał własne umiejętności.
Cała rozmowa z Adamem Lorencem w załączonym materiale wideo.