Szef La Liga zdejmuje blokadę Barcelony. Transfery Lewego, Kounde i Silvy realne
Javier Tebas, prezes hiszpańskiej La Liga oświadczył, że jeśli tzw. dźwignie ekonomiczne Barcelony zostaną aktywowane, możliwe będzie podpisanie przez klub z Katalonii kontraktów z Lewandowskim, Kounde, Bernardo Silvą „i jeszcze kilkoma innymi”. To nagła zmiana narracji najbardziej wpływowego człowieka w hiszpańskiej piłce. Do niedawna to właśnie on blokował plany Barcy przypominając, że wewnętrzne regulacje organizacji nie pozwalają klubowi na złamanie ekonomicznego fair play.
Bo problemem Barcelony jest nie tyle dostęp do pieniędzy, co właśnie spełnienie wymogów La Liga. Ogromne zadłużenie spowodowało, że klub zgodnie z regulacjami może wydać tylko jedną trzecią tego co zarobi. Czwartkową wypowiedź Tebasa można potraktować jako reakcję na wcześniejsze słowa prezydenta Barcelony Joana Laporty, który w płomiennym przemówieniu przestrzegał przed działaniem ludzi w organach regulacyjnych na niekorzyść całej hiszpańskiej piłki, która przez osłabianie takiej marki jak Barcelona staje się mniej konkurencyjna na globalnym rynku.
„Chce się nas obsesyjnie kontrolować, stawia ma się wiele przeszkód, nie bierze się pod uwagę naszej historii, sposobu rozumowania społeczeństwa, sportu i kraju” – grzmiał szef Barcy, i nie omieszkał przy okazji zaznaczyć, jakie straszne dziedzictwo ekonomiczne zastał w „Dumie Katalonii” po przejęciu sterów od Josepha Marii Bartomeu.
Na te słowa Tebas ewidentnie zmiękł i cała operacja rzeczywiście może teraz ruszyć z kopyta. Przypomnijmy: słynne już dźwignie ekonomiczne Barcy to sprzedaż 49 procent „Barcelona Licensing&Merchandise”, czyli spółki zajmującej się prowadzeniem sklepów, sprzedażą gadżetów, koszulek itp. oraz udzielaniem licencji.
Wbrew pozorom spółka z ogromnym potencjałem funkcjonowała słabo. Nowy inwestor miałby zapłacić od razu za udziały, a później dzielić się z klubem pieniędzmi, jeśli postawi tę działalność na nogi. Mówi się, że Laporta ma oferty sięgające nawet 300 mln euro, choć madrycki dziennik „El Mundo” podważa tę kwotę, twierdząc, że jest wzięta z sufitu.
Druga dźwignia to odstąpienie części wpływów z tytułu praw telewizyjnych. Chodzi o 25 procent na 25 lat, ale płatne przez potencjalnego inwestora jednorazowo. Mówi się w tym przypadku również o minimum 300 mln euro. W tej chwili klub z tego tytułu otrzymuje od Ligi 165 mln za sezon, zatem kwota ta zmniejszyłaby się o około 41 mln. Laporte podkreśla jednak, że planowany ubytek już jest zrekompensowany nową umową ze Spotify.
W ubiegłym tygodniu Walne Zgromadzenie Barcy zatwierdziło plan, teraz oczekiwano tylko na reakcję La Liga. Zielone światło się zapaliło i wypada wypatrywać jedynie deklarowanego pojawienia się 600 mln euro, co miało by pozwolić także na ruchy transferowe.
Katalońscy dziennikarze (wypowiedź Tabasa zmieścił „Mundo Deportivo”) zareagowali entuzjastycznie na zmianę frontu i zaczęli spekulować już nie o samym transferze Polaka z Bayernu, ale dacie ewentualnej prezentacji na Stadionie Olimpijskim, bo tam będzie rozgrywała mecze w przyszłym sezonie Barcelona.
Teraz należy spodziewać się eskalacji obrzydzania Bayernowi RL9. Jego agent Pini Zahavi robi wszystko, aby wymusić transfer. Media w Niemczech piszą o rzekomej niechęci pozostałych zawodników Bayernu do Polaka, pojawiają się informacje o konfliktach, których nikt wcześniej nie dostrzegał itp.
Jest to oczywiście typowa gra, zupełnie naturalna w piłkarskim biznesie w tego typu sytuacjach. Operacja z jednej strony wymaga ostrych słów, działań czy też ujawniania niewygodnych „faktów”. Z drugiej strony trzeba ją przeprowadzić tak, aby nie ucierpiał wizerunek zawodnika. Pasjonująca akcja trwa…
Przejdź na Polsatsport.pl