Tomasz Wiktorowski: Wimbledon?! Jak na każdy turniej, jedziemy po to, żeby wygrać!
- Na Wimbledon jedziemy wygrać. Mam jedną prostą filozofię, na każdy turniej, na który jedziemy, wiedząc, co już potrafi Iga, jedziemy po to, by go wygrać. Czy to się uda? Tego nie wiemy, ale zrobimy wszystko, co możemy, żeby tak się stało – wprost deklaruje Tomasz Wiktorowski. Trener Igi Świątek w szczerym wywiadzie dla Polsatsport.pl opowiada o kulisach pracy z najlepszą tenisistką świata.
Aleksandra Szutenberg: Drugi wielkoszlemowy triumf Igi, był Twoim pierwszym w roli szkoleniowca. Dokończ zdanie: poprowadzenie Igi do zwycięstwa we French Open 2022 to dla mnie…
Tomasz Wiktorowski: …największe sportowo-emocjonalne przeżycie. Nic innego nie daje mi takich emocji jak sport. To, co jest związane z wygrywaniem - przede wszystkim, ale również z przegrywaniem. Te emocje są intensywne w obu przypadkach, ale rzeczywiście te z finału French Open były wyjątkowe.
Łza Ci się w oku zakręciła? Nie mówię, że od razu, ale może później, jak te emocje trochę już puściły?
Zakręciła mi się chyba w Indian Wells, a tu w Paryżu może później… Pamiętam tę z Indian Wells, bo później Iga wracała do tego kilka razy. Zresztą prosto z kortu dostaliśmy od niej wiadomość czy: „czy nasz trener już płakał”. W Paryżu na korcie na pewno nie, może chwile później…
W grudniu Iga rozstała się z trenerem Piotrem Sierzputowskim, a chwilę później jej Team ogłosił, że rozpoczynają okres próbny z Tomaszem Wiktorowskim. Czy Wasz okres próbny już się zakończył?
Tak, okres próbny się skończył w okolicach Stuttgartu. Rzeczywiście, to było na przełomie listopada i grudnia. Dosyć mało czasu na decyzję, ale jeżeli taka tenisistka, jak Iga potrzebuje jakiegokolwiek wsparcia, to naturalnym było dla mnie, jeśli mogłem w dodatku to robić, że jak najbardziej się zdecydowałem.
Dużo potrzebowałeś czasu na zastanowienie się?
Nie miałem dużo czasu, bo to była sytuacja dość nagła, jak pewnie ci, co interesują się tenisem, czytali wielokrotnie. Czasu na decyzję właściwie nie było. Okres przygotowawczy był za pasem i był mocno skrócony, więc w zasadzie to z dnia na dzień należało tę decyzję podjąć. Po to, żeby jeszcze przygotować coś sensownego na miesiąc, który został do wylotu do Australii.
Miałeś jakiekolwiek wątpliwości, wahania?
Chyba jedyne związane były z powrotem do podróżowania „full time”, ale tak, jak powiedziałem podjęcie decyzji zajęło mi bardzo mało czasu.
35 wygranych meczów z rzędu! Wygląda na to, że zamknąłeś usta krytykom. A czy Ty spodziewałeś się takiej serii w wykonaniu Igi?
Odpowiem krótko: nie. Gdybym był zapytany przez Ciebie na początku roku, to odpowiedziałbym, że w ogóle nie mam dalekosiężnych oczekiwań. Przygotowujemy się do kolejnego turnieju i kolejnego meczu. Wiem, że to trochę oklepane, natomiast zdecydowanie działa. I w tej chwili również, gdybyś mnie zapytała, czy będą kolejne zwycięstwa z rzędu i ile ich będzie, to odpowiem, że nie mam pojęcia. Nie chce nawet dywagować na ten temat. Przygotowujemy się w tym momencie do Wimbledonu i w zasadzie będzie mnie interesował tylko pierwszy mecz. Zresztą zwykle nie patrzymy dalej w drabinkę. Ewentualnie dostajemy informacje od kogoś, że Iga jest w takiej ćwiartce, a nie innej. Jeśli ja zerknę niechcący, kto jest nad i kto jest pod, to tylko wtedy, kiedy szukam jej wzrokiem w drabince. Istotny jest dla nas tylko kolejny mecz, a jeżeli kolejny i kolejny będzie dalej w tej serii to wiadomo, że nie mam nic przeciwko.
Jakie zmiany wprowadziliście, kiedy Ty zostałeś trenerem?
Jest kilka elementów, o których chyba mogę powiedzieć i pewnie jeden czy dwa, o których nie będę mówił. Na pewno pracowaliśmy od samego początku nad agresywniejszą grą. To samo przez się każdy rozumie jako przyspieszenie piłki, ale nie do końca chodziło o samą prędkość, bo to Iga miała. Chodziło o wybór piłki, z której przyspieszyć, ale przede wszystkim, jak przygotować sobie akcję do agresywnego zagrania. Można być agresywnym poprzez tempo uderzenia, ale też poprzez wywarcie presji sposobem poruszania się, krycia kortu, czyli ustawienia się na nim. To są przede wszystkim te elementy – zagrania w pierwszym tempie, blisko kozła plus odrobina przyspieszenia, ale z zachowaniem odpowiednich marginesów. To jest złożony temat, chyba nawet bardziej związany z taktyką gry, a nie z samym uderzeniem. Jeżeli chodzi o technikę gry z głębi kortu – korekt praktycznie nie robiliśmy. Pracujemy cały czas nad rytmem serwisowym, tu będziemy pracowali dalej. Mamy jeszcze swoje założenia odnośnie volley’a czy slice’a, które w tej chwili mamy na tapecie ze względu na wimbledońską trawę. Natomiast największy nacisk postawiliśmy chyba na podjęcie decyzji, w którym momencie zmienić kierunek. Trochę pracowaliśmy też z returnem i tutaj bardzo się cieszę, bo to akurat przyniosło nam efekt. Iga w tej chwili ma bardzo wysokie wskaźniki returnowe. Jeżeli chodzi o kwestie serwisowe to oprócz ruchu, rytmu, na pewno: serwis – ciało. To akurat było wyłapane już i poszło w eter i chyba jest oczywiste dla wszystkich trenerów, którzy w tej chwili analizują grę. Wszystkiego nie chcę zdradzać, bo jest parę rzeczy, które być może nie zostały jeszcze wyłapane i nie chcę ich wskazywać.
Obejmując Igę trenersko byłeś na to poniekąd przygotowany, bo nie tylko kilka jej meczów obejrzałeś, ale skomentowałeś dla telewidzów. Czy potrzebowałeś jeszcze jakiegoś przygotowania?
Potrzebowałem. Potrzebowałem tego miesiąca przygotowawczego i pierwszych meczów, zwłaszcza w Adelajdzie. Natomiast rzeczywiście patrząc na Igę i oglądając jej mecze, miałem jakiś pomysł.
Jeszcze wracając do poprzedniego pytania: backhand inside out i backhand linia – to były dla mnie takie oczywiste kierunki, które musza się pojawić, bo chyba najtrudniejszym uderzeniem w tenisie jest przejście z niskiego crossa backhandowego, z tej przekątnej backhandowej na linię, a Iga w tej chwili naprawdę świetnie wciąga w tego crossa i świetnie zmienia kierunek backhandem. To było dla mnie oczywiste, że musi tego używać, ale nie było oczywistym, że tego używała. To udało mi się wyłapać właśnie komentując jej mecze, bo miałem perspektywę wzdłuż osi długiej kortu. Wtedy bardzo dobrze widać zmianę kierunku. Tych zmian kierunku z boku z ławki trenerskiej tak dobrze nie widać, ale jak komentowałem to, cały czas praktycznie widziałem kort z góry i to było dla mnie dosyć istotne. Plus wyeliminowaliśmy też jedno, dwa uderzenia. Może niekoniecznie całkowicie, ale ograniczyliśmy ich częstotliwość. Daliśmy im chwilę wytchnienia i będziemy do nich wracać.
Poruszasz się bardzo mocno w tych aspektach stricte technicznych, tenisowych. Czy Twoje wykształcenie ścisłe i to, że kończyłeś politechnikę pomaga Ci w tym zawodzie?
Myślę, że bardzo. Kończyłem kierunek Samochody i Maszyny Robocze. Mieliśmy taki przedmioty jak geometria wykreślna czy automatyka, gdzie bardzo ważne było widzenie przestrzenne, analiza łańcucha ruchu. Mechanika, biomechanika są niezbędne w ocenie techniki ruchu, bo tenis to nic innego jak obrót wokół jakiejś osi, więc wydaje mi się, że kwestia analizy czy meczowej, czy pomeczowej, kwestia przygotowania taktyki na bazie analizy meczów rywalek – to wszystko wpisuje się w to techniczne wykształcenie. Ale wiadomo; to nie może być tylko to.
Mówiłeś o analizie taktycznej rywalek. Teraz to Iga jest numerem 1 na świecie, która na korcie narzuca swój styl. Czy mimo to przed każdym meczem analizujecie każdą rywalkę? Jeśli tak, jak to wygląda?
Tak, analizujemy i to bardzo dokładnie. Dostaję dużo informacji od naszych analityków, a także sam oglądam mecze rywalek. Zwykle oglądam wszystkie mecze z danej nawierzchni. Czyli, jak byliśmy w Paryżu, to miałem ich sporo do obejrzenia. To były spotkania z tego turnieju, plus z Rzymu, może już niekoniecznie z Madrytu. Szukam zawsze takich pojedynków, które najbardziej będą odzwierciedlały aktualną formę, a Madryt to już są inne warunki - gra na wysokości i to nie jest klasyczna mączka. Zwykle analizuję mecze, które w moim odczuciu najbardziej mogą oddać aktualny poziom przeciwniczki i to, co ona robi. Obudowuję to informacjami statystycznymi i z tego powstaje nam dosyć jasny przekaz, który potem formułuję w dwóch, trzech, czterech podstawowych informacjach, które przekazuję Idze. Do tego Iga otrzymuje również informacje o samej rywalce. W jaki sposób gra, w jaki sposób serwuje, czy gra płaskim, czy wyższym forhendem, bo czasami ich po prostu nie zna, bo nie grała z nimi. Taki obraz przeciwniczki powoduje, że Iga zazwyczaj nie jest niczym zaskoczona. Te informacje są po to, żeby wprowadzić ją do meczu, natomiast czym innym jest analiza taktyczna i tutaj z kolei dwie, trzy informacje, które już mają Idze ułatwić czy pomóc w doborze rozwiązań taktycznych na dany mecz.
Jeżeli oglądasz kilka meczów danej rywalki z danej nawierzchni i jeżeli przygotowujecie się z meczu na mecz, a nie wcześniej, to moje pytanie brzmi, kiedy?
Zwykle jest to kilka godzin. Na szlemach jest prosto, a jeżeli to jest z dnia na dzień, to czasami odprawę przekładamy na jutro. Zwykle robimy ją wieczorem, około 19-20 dzień wcześniej przed meczem. Wtedy Iga jest w stanie się z tymi informacjami przespać, przyswoić, powtórzyć następnego dnia. Powtarzamy jej jeszcze podczas rozgrzewki. Mamy ten schemat opracowany i to działa. Są natomiast momenty, że kończy późno mecz i gra następnego dnia, to siłą rzeczy nie jestem w stanie tego obejrzeć i przygotować się, ale to się zdarzyło dosłownie może dwa, trzy razy. Wtedy przekładaliśmy odprawę na następny dzień. Już tłumaczę, jak to jest możliwe. Nie oglądam całego meczu. Dostaję wycinki punktowe. To taki materiał, gdzie mam tylko punkty. Automatycznie dwugodzinny mecz zostaje skrócony do 30-40 min. Zwykle zamykam się w 3 godziny, ale zdarzało się i chwile dłużej, żeby to wszystko przeanalizować i przygotować założenia, które jej przedstawiam. Nawet jeżeli to 4-5 meczów, to powiedzmy, jest to czas do czterech godzin, kiedy jestem gotowy na odprawę.
Czy wprowadziłeś jakieś zmiany w sferze podejścia mentalnego? Czy jest to obszar, którym zajmuje się wyłącznie Daria Abramowicz?
To jest obszar, którym zajmuje się Daria, natomiast my siłą rzeczy i tak dużo rozmawiamy. W teamie mamy jedną prostą zasadę, że wszyscy musimy być „on the same page”, czyli musimy mieć taką samą wizję danego zagadnienia. Tak długo rozmawiamy na jakiś temat, aż wszyscy łącznie z Maćkiem Ryszczukiem (red. trener przygotowania motorycznego) się zgadzamy. Jesteśmy razem nawet po 18 godzin w ciągu całego dnia, więc musimy prezentować jedną wspólną wizję. Gdybyśmy gdzieś się nie zgadzali, to czy Daria, czy ja rozmawialibyśmy tak długo, aż byśmy to mieli. Prezentując taką wizję, która w pewnym momencie jest też akceptowana przez Igę, to łatwiej nam się funkcjonuje. Dotyczy to oczywiście kwestii mentalnych, kwestii zarzadzania stresem czy podejścia, ale w tej sferze odpowiedzialna jest Daria. Tak właśnie funkcjonujemy, że każdy jest za coś odpowiedzialny.
Użyłeś kiedyś takiego sformułowania, że nie ma czegoś takiego jak „dyspozycja dnia”. Jakbyś to rozwinął?
Wykluczam coś takiego jak dyspozycja dnia, nie uznaję czegoś takiego. Dotyczy to też jakichkolwiek niemierzalnych czy niepoliczalnych określeń jakości tenisa w danej chwili. Dlatego, że tenis polega na tym, że prezentuję to co umiem, a jak popełniam błąd, to go koryguję i zazwyczaj mam kolejną szansę, żeby korektę czy jakąś zmianę wprowadzić. Średnia liczba punktów w meczu to 100-120, jeżeli mówimy o dwóch setach 6:4, 6:4. Można przegrać połowę i w dalszym ciągu wygrać mecz, więc okazji do skorygowania, wprowadzania modyfikacji jest dużo. Co by było, gdybym skupiał się na dyspozycji dnia, wirtualnej, jakieś niemierzalnej ocenie tego, co robię i po czterech punktach stwierdził, że nie mam dzisiaj dobrego dnia? Ten poniedziałek jest słaby…nie wygram??? Przestaję logicznie myśleć, nie skupiam się w 100%, co skorygować, jak to zmodyfikować, tylko zakładam, że to słaby dzień, czyli nic z tego nie wyjdzie. Tak samo nie lubię takich określeń i staramy się ich nie używać, że „wszystko wychodzi”. Nie. Po prostu gram, prezentuję pełny wachlarz swoich umiejętności w danym momencie, zdaję sobie sprawę, że coś może również nie wyjść. Jak nie wyjdzie, to będę korygować, a jak wszystko idzie w dobrym kierunku, to staram się utrzymać taką koncentrację, żeby to kontynuować. Myślę, że łatwiej jest funkcjonować w taki sposób, na zasadzie gram-analizuję-koryguję, niż próbować skupiać się na takich niemierzalnych, wirtualnych i średnio odzwierciedlających rzeczywistość określeniach.
A teraz zapytam jako dziennikarka, kobieta, nie biorąc pod uwagę, że byłam sportowcem… Czy nie może być czegoś takiego u sportowca, który jest tylko człowiekiem, który jest kobietą, że ma taki dzień w miesiącu, że może się gorzej czuć? To nikogo nie interesuje?
Oczywiście, że możemy mieć dzień, w którym się gorzej czujemy. Jeżeli sprowadzimy dyspozycję dnia do samopoczucia czy cyklu menstruacyjnego, to moim zdaniem jest miejsce na to i jest to naturalne, że można się gorzej czuć, ale w dalszym ciągu można dobrze funkcjonować na korcie według tych zasad, o których powiedziałem, czyli korygowania. Co więcej, wiedząc o tym, że jest taki dzień, dajemy sobie więcej przestrzeni na błąd, więcej wyrozumiałości. Zwłaszcza, jeżeli jesteśmy wszyscy poinformowani w teamie, że jest taka sytuacja.
A jesteście?
Oczywiście że tak. Mamy wtedy miejsce na inne zaplanowanie dnia, inny przekaz czy trening. Dostajemy sporo informacji na początku każdego dnia, przez pomiary, które wykonuje Maciek o stanie samopoczucia naszej zawodniczki.
Nie chciałbym przy tym jednak mylić pojęć, bo podejście dotyczące dyspozycji dnia dotyczy tylko i wyłącznie sfery sportowej a nie sfery życiowej, którą jest chociażby sfera mentalna czy inne kwestie związane chociażby z cyklem menstruacyjnym. Iga poruszała już ten temat w zeszłym roku i w naszym otoczeniu nie jest to temat tabu.
A propos korekt – Roland Gaross, 1/8 finału mecz z Chinką, przegrany pierwszy set. Co zadziało się pomiędzy pierwszym, a drugim setem, że potem drugiego i trzeciego seta Iga wygrała gładko?
Nie wiem. Na przerwę toaletową schodzi sama, ale widziałem, że miała zeszyt ze sobą. W zeszycie ma wszystkie nasze założenia, które wspólnie formułujemy przed meczem, więc myślę, że pewnie potrzebowała tej przerwy toaletowej, wziętej zgodnie z przepisami i miała chwile również na to, żeby zerknąć do zeszytu, czy zastosować jakieś techniki poprawiające koncentrację, a to temat który przerabia z Darią regularnie.
Rozumiem, że w tym zeszycie ma m.in. informacje, które Ty przekazujesz podczas odprawy, a ona robi sobie w nim notatki?
Nie będę się w to zagłębiać, ale ma tam wszystkie notatki, które są jej potrzebne do tego, żeby funkcjonować podczas danego meczu. To co tam jest, to są prywatne kwestie Igi, ja tam nigdy nie zaglądam.
Po French Open Iga bardziej potrzebowała odpoczynku fizycznego czy psychicznego?
Obydwie formy były potrzebne i można je połączyć, jeżeli odpoczywa się w sposób świadomy. Jeżeli człowiek zna samego siebie, to może tak zaplanować sobie formy odpoczynku, tak dobrać miejsce i czas, żeby odpocząć psychicznie i fizycznie.
Prowadziłeś wcześniej Agnieszkę Radwańską. Przede wszystkim ze względu na bardzo różne warunki fizyczne nie da się ich porównać, ale czy porównałbyś Igę do którejś z tenisistek z którą Agnieszka bezpośrednio rywalizowała?
Nie. Iga jest wyjątkowa i nawet nie śmiałbym jej porównywać do kogoś innego. Ona pisze swój scenariusz, realizuje go i idzie swoja drogą. Mógłbym rozkładając na czynniki pierwsze porównać jej tenis, ale to jest Iga i nie zamierzam do nikogo jej porównywać.
Czy Ty jesteś w stanie nawiązać z nią walkę na korcie?
Ale w co? (śmiech) Mogę zagrać rozgrzewkę z Igą.
Czy jest w Polsce wielu mężczyzn, tenisistów, którzy mogliby z nią zagrać jak równy z równym?
Tak, jak najbardziej. Tenis męski różni się bardzo od tenisa damskiego i mężczyźni grający na poziomie 700-800 ATP, albo bardzo dobrzy juniorzy są w stanie rywalizować z Igą na równi. Wygrać seta, przegrać seta i pewnie kształtowałoby się to w jakieś takiej formule, ale jak najbardziej tak.
Czy Iga wychodząc naprzeciw Huberta Hurkacza mogłaby się mu jakoś mocniej postawić?
Mecz tenisowy jest długi i myślę, że na pewno mogłaby wygrać kilka, kilkanaście punktów, ale meczu by nie wygrała.
Przed Wimbledonem Iga nie zagrała żadnego turnieju na trawie. Skąd taka decyzja i czy to nie za duże ryzyko, biorąc pod uwagę, że ona generalnie w swojej seniorskiej karierze wielu meczów na trawie nie zagrała? 12 spotkań łącznie…
Zbyt dużym ryzykiem byłoby pozbawić ją czasu na odpoczynek i wpuścić wcześniej w trening na trawie. Tutaj byśmy ryzykowali kontuzje, poszlibyśmy w kierunku przetrenowania, może jakiegoś małego wypalenia. Najważniejsze dla nas jest to, że planując jej karierę, patrzymy długofalowo. Wimbledon jest priorytetowym startem i musimy reagować i przygotować się do tego, co zaistniało w ostatnich tygodniach. Przy takiej intensywności startów, liczbie meczów, musimy pamiętać o regeneracji i odpoczynku, stąd były decyzje o kolejnych wycofaniach, jak chociażby od początku roku miało to miejsce w Sydney, Charlstone, Madrycie i teraz w Berlinie. Gdybyśmy jeszcze raz mieli te decyzje podejmować, to podjęlibyśmy je w taki sam sposób.
Jakie cele sobie stawiacie i jak te cele są formułowane i przekazywane Idze?
Tu już za głęboko byśmy weszli w kwestie nasze wewnętrzne, teamowe, ale… na Wimbledon jedziemy by go wygrać… choć zdajemy sobie sprawę, że to bardzo trudne zadanie. Mam jedną prostą filozofię, na każdy turniej, na który jedziemy, wiedząc co już potrafi Iga, jedziemy, by go wygrać. Czy to się uda? Tego nie wiemy, ale zrobimy wszystko, co możemy, żeby tak się stało. To nie jest na zasadzie, że może się uda, bo to znowu bezosobowe formułowanie celu. My to formułujemy bardzo jasno: Iga i cały team jedzie po to, aby wygrać i to nie jest abstrakcja. Może wygrać Wimbledon. Wszystkie osoby w teamie kładą ręce na pokład, żeby to zrealizować.
Czy to nie jest nakładanie na nią jeszcze większej presji? Wielu psychologów sportu zabrania swoim zawodnikom tak formułować cele. Adam Małysz jechał po to, żeby wykonać dwa dobre skoki. Wygląda w takim razie na to, że Iga potrafi z takim nastawieniem pojechać i wygrać, a to też pokazuje, jaka jest mocna psychicznie…
Jasne, ale… po co sportowiec jedzie na zawody, niezależnie czy to tenis czy inna dyscyplina sportowa? Po co jedziemy na turnieje? My jedziemy wygrywać mecze. Dla mnie oszukiwaniem samego siebie byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że jedziemy się pobawić. To jest ciężki zap…… za przeproszeniem na tym korcie. Ciężki trening, dużo wyrzeczeń. Np. dzisiaj przejechaliśmy 200 km, żeby zrobić jeden trening. To jest ciężka praca, która może być pasją. Można mieć talent do pracy, kochać to i życia bez tego nie widzieć, ale jak już się wykonuje tę pracę, to robi się to po coś. Jeżeli jesteśmy w stanie sobie zdefiniować, że jedziemy na turniej, że naszym i Igi celem jest wygranie tego turnieju, a jednocześnie redefiniujemy to mówiąc, że nie wiemy, czy to się uda, to jest właśnie zdjęcie presji. Zdajemy sobie sprawę, że Iga może przegrać mecz, ale mówimy otwarcie i na głos, że zrobimy wszystko i Iga zrobi wszystko, żeby ten mecz wygrać. To jest nasz cel ale koncentrujemy się na tym na co mamy realny wpływ…czyli na pracy, realizacji założeń, wykonaniu. Skupiamy się wyłącznie na kolejnym meczu, a na turniej nie jedziemy przecież jak na wakacje. Zawsze jedziemy na turniej, żeby go wygrać, ale jak już mówiłem, nie mamy zielonego pojęcia, czy to się uda. Myślę, że warto nad tym sposobem rozumowania się zastanowić, bo w naszym odczuciu, to właśnie jest zdjęcie presji.
Czy pokusisz się o prognozę, jak długo może trwać dominacja Igi w światowym tenisie?
Nie, ale zapewniam, że zrobimy wszystko, aby trwało to jak najdłużej. Będziemy się przygotowywać do każdego meczu.
Czy zgodzisz się z taką tezą, że jest coś takiego jak szeroko pojęty gen mistrza? Wygląda na to, że Iga zdecydowanie to ma. Co kryje się za tą jej wyjątkowością?
Nie jestem genetykiem ale wiem, że w tenisie jest wiele czynników, które składają się na potencjalny sukces. Rodzajów talentu, które są potrzebne jest mnóstwo. Uważam, że to zbyt szeroki temat i nie jestem w stanie wybrać np. pięciu. Ale pamiętajmy, że talent jest niczym bez ciężkiej, rozsądnej, systematycznej pracy.
Agnieszka Radwańska w niedawnym wywiadzie dla RDC, charakteryzując siebie, powiedziała, że była typem ekonomicznym, który na treningach potrafił sobie odpuszczać i dozować obciążenia, a na meczach dawała 100%. Czy Iga jest typem podobnie ekonomicznym na treningach, czy idzie na maksa z tym co ma zaplanowane? A waszą rolą jest, żeby te obciążenia odpowiednio dozować?
Jak trzeba to tak, a jak nie musi, to nie będzie siedziała na korcie w nieskończoność. Jeżeli jednak ma do zrealizowania zadanie treningowe, to ja nie spotkałem się z czymś takim przez ostatnie pół roku, żeby nie dążyła do zrealizowania tego zadania w 100%. Może się złościć na treningach, może być nieprzyjemna, jak coś jej nie wychodzi. Nie chcę zdefiniować jej jako totalnej perfekcjonistki, ale ten pierwiastek perfekcjonizmu w niej jest. Z resztą musi być u każdego sportowa uprawiającego dyscyplinę indywidualną. Wracając do pytania, w momencie, jeżeli te zadania są dla niej jasno określone, cele są postawione treningowo, to je realizuje. Sama również zadaje pytania i sama szuka odpowiedzi i to mi się bardzo podoba. Czasami chce tych odpowiedzi ode mnie, czasami od teamu, w zależności, czego dotyczy pytanie. Jeśli są to kwestie stricte tenisowe, to szuka tych odpowiedzi u mnie, czasami ma swoją opinię i wywiązuje się dyskusja, ale jeżeli chodzi o realizację, to potrafi działać na 100%.
Idze chciałabym życzyć zdrowia i żeby się dalej realizowała. A Tobie czego życzyć?
Ja sobie poradzę (śmiech).
Przejdź na Polsatsport.pl