Wimbledon. Magdalena Fręch po wygranej z Camilą Giorgi: Odrobiłam pracę domową w stu procentach
- Praca domowa została odrobiona w stu procentach. Zupełnie inaczej gra się mając plan. Miałam świadomość, czego się spodziewać, czego oczekiwać i jakie piłki posyłać - powiedziała Magdalena Fręch w wywiadzie z Tomaszem Lorkiem dla Polsatu Sport.
Tomasz Lorek: Niesamowity mecz na korcie numer cztery i sporo niewymuszonych błędów Camili Giorgi.
Magdalena Fręch: Przede wszystkim, skupiałam się na każdej kolejnej piłce. Wiedziałam jakie ma atuty i czym wygrywa mecze. Była długo analizowana przez trenera, także dostałam wszystko rozrysowane przed meczem. Wiedziałam wszystko i byłam przygotowana. Praca domowa została odrobiona w stu procentach. Zupełnie inaczej gra się mając plan. Miałam świadomość, czego się spodziewać, czego oczekiwać i jakie piłki posyłać. Granie na tym korcie nie jest łatwe, ponieważ kręci się na nim bardzo dużo ludzi. Kiedy wchodzę w mecz i jestem skupiona, to przestaje mi to przeszkadzać.
Camila Giorgi nie jest typową "baselinerką" - lubi pójść "posprzątać" do siatki.
Jest bardzo ofensywną przeciwniczką. Nie spotkałam się chyba z zawodniczką, która szybciej wchodzi na piłkę. Łapie ją bardzo wcześnie. Nie ma nawet czasu, żeby się zastanowić, gdzie zagrać. Tym bardziej więc cieszę się, że udało mi się wytrzymać tę presję, bo jednak byłam cały czas pod presją w pierwszym secie. Dopiero w drugim, gdzie zaczęła popełniać trochę więcej niewymuszonych błędów, to zaczęłam ją spychać. Wtedy już wiedziałam, że mogę wygrać.
46 niewymuszonych błędów, czyli sporo. To jest taka "walka z walcem", cały czas musisz ją przesuwać dalej, bo lubi grać ofensywnie. Czyli ofensywa na trawie jest stylem idealnym.
Dokładnie. Tak naprawdę, nie wiadomo, czego się po niej spodziewać. Wejdzie jej przypadkiem jedna piłka i wtedy zaczyna grać jak z nut. Taki ma styl i to wszystko jest zależne od tego, czy to wejdzie, czy nie. Jest jednak w pierwszej "trzydziestce" światowego rankingu, więc z niczego się to nie wzięło. Na pewno, jeśli oddałabym jej więcej przestrzeni i inicjatywy, to z pewnością by to wykorzystała. Jeśli wchodzi w kort, to robi bardzo mało błędów. Taki był też nasz plan - żeby odsuwać ją bardziej, zmieniać jej rytm i utrzymać swój serwis. Trzeba ją odsuwać tak, żeby straciła pewność gry. Kiedy wychodzi na kort, to momentalnie zaczyna czuć się "jak ryba w wodzie", bo uwielbia takie granie i wygrywa tym mecze. Trzeba zrobić więc wszystko, żeby ją "popsuć" (śmiech).
Lubisz grać kątowo czy wolisz przejść z crossa na akcje wzdłuż linii?
To zależy od przeciwniczki i tego, co jest jej słabym punktem. Lubię się dostosowywać. Trochę czasu zajmuje mi przystosowanie się. Pierwszy set meczu z Giorgi mówi sam za siebie, bo była to jednak walka o każdy punkt. Wszystko było na styku i dopiero w drugim, gdy emocje opadły, zaczęłam myśleć racjonalnie i wykorzystywać swoją przewagę.
Przejdź na Polsatsport.pl