Iga Świątek: Nie mogłam wykorzystać swojego największego atutu
Iga Świątek odpadła z Wimbledonu w trzeciej rundzie po porażce z Alize Cornet. - W pewnym sensie nie mogłam wykorzystać swojego największego atutu - powiedziała polska tenisistka w rozmowie z Tomaszem Lorkiem.
Porażka w trzeciej rundzie Wimbledonu przerwała serię 37 z rzędu zwycięstw Igi Świątek.
- Tenis jest taki, że po przegranej zazwyczaj pierwsze myśli są negatywne, ale wiem, że po chwili odpoczynku to do mnie dotrze i będę mogła się tym nacieszyć - powiedziała tenisistka z Raszyna.
ZOBACZ TAKŻE: Twitter o Idze Świątek. "Czapki z głów!"
Przyznała również, że czuła się dobrze przygotowana do turnieju, jednak trawiasta nawierzchnia nie należy do jej ulubionych.
- Jestem pewna, że jeśli chodzi o fizyczność i nastawienie, to byłam w dobrej formie. Wydaje mi się, że po prostu mogłabym grać lepiej, gdybym z mączki przechodziła na inną nawierzchnię. Przejście na trawę jest wymagające, szczególnie dla osoby, która nie za bardzo rozumie, jak na niej grać. Nie ukrywałam tego, że na trawie jest mi ciężko. Mam nadzieję, ze z biegiem lat będzie mi coraz łatwiej rozgryźć tę nawierzchnię - przyznała.
Mecz z Cornet od początku nie układał się najlepiej dla Polki. Z biegiem spotkania próbowała wprowadzać zmiany w swojej grze.
- Zwolniłam trochę piłkę, przestałam grać tak agresywnie, co spowodowało, że trafiałam więcej piłek w kort. Alize się do tego dostosowała. Moim głównym atutem jest granie agresywnie i szybko. Moje piłki są zazwyczaj szybsze od piłek przeciwniczek. Tym razem tak nie było, bo musiałam zejść z szybkości, aby trafiać w kort. W pewnym sensie nie mogłam wykorzystać swojego największego atutu. Faktycznie później ten mecz zrobił się bardziej wyrównany, ale to nie wystarczyło, żeby dociągnąć w drugim secie, gdzie zaczęło trochę wiać. Nie dobiegłam do dwóch skrótów, a zazwyczaj to robię. Ten drugi set ułożył się tak, że trudno było mi pomyśleć, z jakiego rozwiązania powinnam skorzystać - skomentowała.
Świątek prywatnie dobrze zna się z Mają Chwalińską, która odniosła największy sukces w karierze, docierając do drugiej rundy zmagań singlowych.
- Nie jestem w jej zespole i nie jestem jej trenerem, więc nie uczestniczę w całym procesie jej rozwoju. Myślę, że ona sama czuje największą dumę. Ja mogę dać jej wsparcie koleżanki, to też jest potrzebne, ale nasza relacja polega bardziej na koleżeństwie, a nie na tym, co dzieje się na korcie. Lubimy się z Mają od dawna, więc fajnie że możemy utrzymać kontakt, mimo że nie mieszkamy w tych samych miastach w Polsce - powiedziała.
Przejdź na Polsatsport.pl