Olejniczak: Działa efekt Igi Świątek, a ona sama pozbyła się problemu
Turniej w Wimbledonie już bez Igi Świątek i Huberta Hurkacza. Nie spełniły się przewidywania ekspertów, którzy liczyli nawet na dwa polskie finały. Raz jeszcze okazało się, że Świątek nie leży gra na trawie, a Hurkacz ma problem z turniejami wielkoszlemowymi. Wyniki Polaków w Wimbledonie komentuje nasz ekspert Dawid Olejniczak.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Zacznijmy od Hurkacza. Wiele sobie obiecywaliśmy po jego świetnej grze na trawie w Halle.
Dawid Olejniczak, komentator tenisowy Polsatu: Hubert jednak źle trafił, bo w pierwszej rundzie przypadł mu pierwszy nierozstawiony przeciwnik. Zatem trafił najgorzej jak mógł. Mecz był jednak zacięty. W pewnym momencie, w środkowej fazie, wydawało się, że może nawet wygrać. Tak się nie stało. W sporcie czasem jednak tak bywa, że jeden mecz nie wychodzi i mamy koniec.
W przypadku Hurkacza, który przed Wimbledonem wskoczył do dziesiątki rankingu ATP trudno chyba jednak mówić o pechu.
To złe, pechowe losowanie na pewno nie pomogło. Nie było jednak powodem przegranej.
To co przesądziło?
Hubert był faworytem, ale ogólnie to z nim jest tak, że on w szlemach gra poniżej swoich możliwości. I nie wiadomo z czego to wynika. Być może on nakłada na siebie zbyt wielką presję. Rok temu Wimbledon mu wyszedł, ale to był wyjątek od reguły, że Hubert w szlemach sobie nie radzi.
Szkoda, bo to, co pokazał w Halle, dawało nadzieję, że na kortach Wimbledonu dojdzie przynajmniej do półfinału.
Szkoda, bo Halle wygrał w wielkim stylu, bo jest bardzo dobrym zawodnikiem. Na szczęście już zdążyliśmy przetrawić tę porażkę, bo trochę czasu od niej minęło.
To prawda. Mamy jednak w miarę świeżą sprawę, czyli odpadnięcie w trzeciej rundzie Igi Świątek.
I to nam pokazuje, że Iga nie przekonała się do gry na trawie. To było widać od pierwszego meczu, że nie będzie jej łatwo. Cóż, stało się, ale Iga powinna popatrzeć na Rafaela Nadala, który na początku też na trawie grał słabo, kompletnie mu to nie leżało, ale już dwa razy wygrał Wimbledon. Czyli można się tej trawy nauczyć. I w przypadku Igi czas na taką naukę.
A ta porażka, po serii 37 wygranych z rzędu, to może być dla Igi problemem?
Myślę, że dla niej nie będzie to żadnym problemem. W ogóle to ona się problemu pozbyła. W końcu przestaną ją pytać o śrubowanie rekordu, o serię, o to, jak się z tym czuje. Nie będzie już też żadnych porównań do innych zawodniczek. Mam wrażenie, że Igę to denerwowało. Tego już nie będzie.
Mogą być inne komentarze.
Na szczęście nie zauważyłem głupich tekstów po tej przegranej. Przyjęliśmy to w miarę spokojnie. Nie ma tragedii, jakichś głębokich analiz. Wszyscy podeszli do tego normalnie. I dobrze, bo żadnej tragedii nie było.
A jakbyś miał się pokusić o taką całościową ocenę występów naszych zawodników i zawodniczek w grze pojedynczej.
Majchrzak skończył na pierwszej rundzie, ale miał mecz na styku, miał swoje szanse. Natomiast wielkie brawa dla dziewczyn. Wszystkie przeszły pierwszą rundę, a Fręch dotarła aż do trzeciej. Dwie z naszych zawodniczek przeszły kwalifikacje, co trzeba i zaliczyć na plus, bo w tych kwalifikacjach trzeba wygrać trzy mecze. Jest sporo pozytywów. Poza Fręch wyróżniłbym Chwalińską, która rok temu zawiesiła karierę z powodu depresji, a teraz wygrała mecz w turnieju głównym. Tak sobie myślę, że w grze naszych dziewczyn widać efekt Igi Świątek. Te jej sukcesy dobrze wpływają na pozostałe zawodniczki. One nabrały pewności siebie, poczuły, że można wygrywać z lepszymi od siebie.
Przejdź na Polsatsport.pl