Samantha Stosur: Uczestniczenie w Wimbledonie jest jak sen
- Za każdym razem wychodząc na kort, bawiłam się. Teraz mamy przed sobą mecz półfinałowy i zrobimy wszystko, by awansować do finału. Kto wie, co będzie dalej. Uczestniczenie w tej imprezie jest jak sen i każdego dnia cieszę się, że mogę tu być - powiedziała w rozmowie z Tomaszem Lorkiem legendarna tenisistka Samantha Stosur.
Tomasz Lorek: To gigantyczna przyjemność móc rozmawiać z legendarną tenisistką. Wiele zdobytych tytułów wielkoszlemowych, jednak zapytam cię, czy wciąż pamiętasz i być moż, wracasz czasem myślami do meczu z Sereną Williams z finału US open 2011.
Samantha Stosur: Oczywiście. Nigdy nie zapomniałabym tego turnieju. Marzenia stały się rzeczywistością - wygrałam swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy. Grałam bardzo dobrze. Naprawdę wierzyłam, że mogę zwyciężyć w tym spotkaniu. Williams pokonała mnie parę tygodni wcześniej podczas finału w Toronto. Po tamtym meczu wyczyściłam głowę, przeanalizowałam spotkanie i wiedziałam, co mogłam zrobić lepiej.
Taktycznie?
Tak, taktycznie. Rozmawiałam dużo z trenerem i po prostu czułam się dobrze grając i awansując aż do finału. Wierzyłam, że wygram i na całe szczęście dla mnie, tak też się później stało.
Dawno temu zapytałem Agnieszkę Radwańską, kto jest najlepszą zawodniczką serwującą wyrzucająco. Powiedziała bez zawahania - Samantha Stosur. Były one twoją największą bronią?
Tak, z pewnością. Gdy byłam młoda, mój trener bardzo naciskał na ten element gry. Byłam mała i niezbyt silna, jednak on chciał, żebym grała właśnie w ten sposób. Z biegiem czasu rosłam, stawałam się silniejsza i zaczęło to przynosić efekty. Zdecydowanie pomagało mi to, było moją główną bronią. Zyskałam dzięki temu ogromną liczbę punktów. To właśnie było moim największym atutem.
Gdzie teraz mieszkasz? W Australii czy gdzieś w Europie?
Żyję w Australii.
Masz jakieś ulubione miejsca w Europie lub Stanach Zjednoczonych?
Ten okres gry na europejskich kortach zawsze wiąże się z długą przeprawą dla Australijczyków.
Masz również polskie korzenie, prawda?
Tak, dziadek był Polakiem. Co prawda spotkałam go tylko kilka razy w życiu, kiedy przylatywał na Florydę.
Był żołnierzem, tak?
Tak. Słyszałam o nim pełno historyjek od mojego taty. Dziadek nie mówił zbyt dobrze po angielsku, więc komunikacja z nim była utrudniona. Wujek oraz tata musieli być tłumaczami.
Marzysz o powrocie do tenisa? Jest coś za czym tęsknisz?
Cóż... Kolejny tytuł na Wimbledonie byłby przyjemny.
Na swoim koncie masz trzy w deblu, tak?
Tak, trzy tytuły deblowe należą do mnie. Szczerze mówiąc nie były to łatwe mecze. Niemniej jednak czułam ogromną radość, że mogłam rozgrywać zarówno spotkania deblowe i w mikstach. Również na samym Wimbledonie miałam wielkie mecze i sukcesy. Po prostu za każdym razem wychodząc na kort, bawiłam się. Teraz mamy przed sobą mecz półfinałowy i zrobimy wszystko, by awansować do finału. Kto wie, co będzie dalej. Uczestniczenie w tej imprezie jest jak sen i każdego dnia cieszę się, że mogę tu być.