Cezary Kowalski: Trener Lecha narzekający na Superpuchar to brak szacunku dla tradycji
Zadziwiający jest lament Lecha Poznań, który narzeka na termin rozgrywania meczu o Superpuchar Polski. Próby dyskredytowania tradycyjnej walki o trofeum mistrza ze zdobywcą Pucharu Polski i zasłanianie się ewentualnym zmęczeniem, po i przed walką w eliminacjach Ligi Mistrzów, może być próbą znalezienia ewentualnego alibi.
Najbardziej zaskakujące, że narzekanie rozpoczął nowy trener Lecha John van den Brom, który poprowadził drużynę ledwie w jednym spotkaniu, już mówił, że jego gracze po starciu z Karabachem Agdam są „completely dead” i próbował porządkować organizacyjnie polską scenę piłkarską.
Zobacz także: Cezary Kowalski: Lech jeszcze nie wzbił się do lotu, ale apetytu narobił
Przypomnijmy: mecz o Superpuchar odbędzie się tradycyjnie tydzień przed rozpoczęciem meczów ligowych. To zwyczaj kultywowany w wielu europejskich krajach. Można powiedzieć, element piłkarskiej kultury, z jednej strony wiążący poprzedni sezon, z drugiej stanowiący zapowiedź kolejnego. Możliwość wstawienia czegoś prestiżowego do klubowej gabloty, przetestowania nowych graczy, nowego ustawienia. Oczywista też frajda dla kibiców, skoro o trofeum mierzą się dwa najlepsze zespoły.
Być może nie jest to termin najwygodniejszy z punktu widzenia trenerów, ale jednak to mecz, o którym wiadomo było od dawna. Wpisujący się w krajobraz. Może już warto przyzwyczaić się, że jak się zdobywa trofea, to wynikają z tego jakieś obowiązki?
Nie chce mi się wierzyć, że holenderski szkoleniowiec obejmując pracę np. w Anglii jeszcze przed pierwszym swoim meczem próbowałby wpłynąć na ład obowiązujący w Premier League od lat i robił wielkie oczy, dowiadując się, że tam trzeba grać co trzy dni.
„Staraliśmy się o przełożenie Superpucharu, lecz związek nie wyraził na to zgody. Widocznie nie nadajemy na tej samej fali” - mówił niezadowolony szkoleniowiec na konferencji prasowej.
Wsłuchując się w jego słowa, z jednej strony można się dziwić, z drugiej, podchodząc na chłodno, być może szuka on ewentualnego alibi. W razie ewentualnej porażki w Baku mógłby przecież powtórzyć: „Staraliśmy się, ale nie nadajemy z PZPN na tej samej fali…”.
Korzystając z okazji kij w mrowisko wbił trener Rakowa Marek Papszun.
- Jest to niedobre, bo tym samym deprecjonujemy wartość ligi. Jeśli ktoś mówi, że mecz o trofeum jest nieważny, to po prostu nie mówi prawdy. Każdy chce zdobywać puchary, a przekładanie tego meczu to niepoważny temat – szkoleniowiec Rakowa odniósł się w ten sposób do opinii niektórych mediów wtórujących Lechowi.
Choć warto dodać, że Raków zaczyna później rywalizację w eliminacjach Pucharu Konferencji, a swój mecz ligowy zgodnie z obowiązującą furtką, przełożył.
Głos w sprawie zajął także ekspert Polsatu Sport Tomasz Hajto: - Kibicuję Lechowi, ale ich postawa w kwestii Superpucharu to jest jakiś absurd. Jeszcze się rozgrywki nie zaczęły a już są zmęczeni i chcą mecze przekładać. Trener Lecha powinien mieć szacunek dla tego porządku, terminarza, zwyczajów. To jest święta sprawa. A nie próbować wywracać tego do góry nogami. Zresztą, dla piłkarza, który dopiero zaczyna sezon nie ma nic lepszego niż granie co kilka dni. Jeśli trener mówi, że po pierwszym meczu jego zawodnicy są kompletnie wyczerpani to ja mu wierze, bo mimo zwycięstwa właściwie tylko bronili się z mistrzem Azerbejdżanu. Tyle, że po to byli na obozie, aby przygotować się do gry co kilka dni. Nie jestem w stanie zrozumieć jak zawodowy piłkarz może narzekać, zwłaszcza na początku sezonu, że musi często grać – ocenił były reprezentant Polski.
Mecz o Superpuchar odbędzie się w sobotę o godz. 20.10 w Poznaniu (transmisja Polsacie i Polsacie Sport Extra). Wypada wierzyć, że informacje o tym, że Lech „na złość” wystawi głębokie rezerwy okaże się zwykłą plotką.
Panowie, jesteście piłkarzami, za to wam płacą. A zatem grajcie, cieszcie swoją grą publiczność, a nie marudźcie!
Przejdź na Polsatsport.pl