"Nick Kyrgios jest gotowy na wygranie wielkiego szlema"
- Jeśli ocenić umiejętności gry i umiejętności ofensywne, to akcje Kyrgiosa stoją wyżej. Taktycznie oceniłbym obu panów po równo. Forma jest po stronie Kyrgiosa. Jednak doświadczenie i dostosowanie się do trudności, jakie pojawiają się w trakcie meczu, są po stronie Djokovica – mówi Maciej Synówka, trener tenisa i ekspert Polsatu Sport.
Dariusz Ostafiński: Przed nami finały Wimledonu. Zacznę od pań i pytania, czy Elena Rybakina w finale singla, to niespodzianka?
Maciej Synówka, trener tenisa, ekspert: To nie jest jakieś wielkie zaskoczenie. Rybakina nie miała dotąd dużego wyniku w szlemie, ale to jest zawodniczka, która zawsze pracowała aby taki wynik osiągnąć. Ofensywna gra, to jest coś, co mnie osobiście się u Rybakiny podoba.
Nie jest to jednak czarny koń tego turnieju? Pytam, bo pamiętam, jak przed rozpoczęciem turnieju Dawid Celt mówił mi, że ktoś taki na pewno się znajdzie. Czy Rybakina, zawodniczka z trzeciej dziesiątki rankingu, pasuje do tego opisu?
Nie, Rybakina czarnym koniem z pewnością nie jest. Tutaj zwróciłbym uwagę na Jule Niemeier. Ona na kortach Wimbledonu pokazała, że ma potencjał, żeby być wysoko. Mocno gra z głębi kortu, ma czucie przy siatce. Rok temu skończyła na eliminacjach, teraz w ćwierćfinale, który nawet prowadziła. Skończyło się to porażką, ale dla Niemeier ten Wimbledon może być motywacją do jeszcze lepszych wyników.
W finale faworytką jest Jabeur, czy Rybakina?
Na papierze faworytką jest Jabeur. Jednak one obie debiutują w finale wielkiego szlema, więc dużą rolę odegra czynnik nerwów. Ta, która lepiej sobie z tym poradzi, powinna wygrać.
Patrząc na drabinkę obu zawodniczek, która, pana zdaniem, miała trudniej?
Zdecydowanie Rybakina. Patrząc od ćwierćfinału, to miała naprawdę trudne rywalki. Już sam fakt, że wpadła na Halep każe powiedzieć, że jej drabinka była trudniejsza.
To może jednak zaprawiona w trudnych bojach Rybakina wygra i finał?
Na pewno jest na to gotowa. Skoro miała trudniejsze rywalki i pokonał je, to znaczy, że jest w stanie podołać każdemu wyzwaniu. Z drugiej strony w meczu z Halep nie było wobec Rybakiny żadnych oczekiwań, nie było tego stresu. Teraz ona sama będzie miała oczekiwania w stosunku do siebie. Może jej chodzić po głowie, że skoro pokonała Halep, to z Jabeur też powinna wygrać. Takie myślenie jednak raczej nie pomaga.
Czyli może przegrać z presją, którą sama na siebie nałoży?
Wolę mówić o oczekiwaniach, bo presję to ma każdy.
Nie będzie panu żal, że w finale kobiecego singla nie zobaczymy Igi Świątek?
Iga wygrała 37 meczów z rzędu, to ją bardzo dużo kosztowało. Nie miała zasobów, żeby w finale Wimbledonu się znaleźć. Iga podjęła próbę rywalizacji na trawie, ale jeszcze nie robi tego na takim poziomie, który pozwala seriami wygrywać. Musi się tego nauczyć i może za rok, dwa w tym finale Wimbledonu się znajdzie. Teraz jednak szykujmy się na finał Jabeur – Rybakina, powinno być ciekawie.
To przejdźmy do panów. Nie żal panu Nadala, który przegrał z kontuzją i oddał półfinał walkowerem?
Na pewno jest mi go żal. Nie zmienia to jednak faktu, że ten finał, który przed nami, będzie bardzo ekscytujący. Kyrgios wcześniej już wygrywał z zawodnikami pokroju Nadala czy Djokovica. Ma też talent potrzebny do tego, żeby wygrać wielkiego szlema. To może odwrócić jego karierę, Na pewno będzie mógł się poczuć spełniony.
Jak ocenia pan procentowo szanse Kyrgiosa?
50 na 50.
To wysoko.
Jeśli ocenić umiejętności gry i umiejętności ofensywne, to akcje Kyrgiosa stoją wyżej. Taktycznie oceniłbym obu panów po równo. Forma jest po stronie Kyrgiosa. Jednak doświadczenie i dostosowanie się do trudności, jakie pojawiają się w trakcie meczu, są po stronie Djokovica.
Zapomniał pan dodać, że Kyrgios będzie bardziej świeży, wypoczęty. On w półfinale nie musiał grać z powodu kontuzji Nadala.
Nie wspomniałem o tym, bo według mnie, to nie zadziała na korzyść. Kyrgios musiał siedzieć i trenować. Natomiast Djokovica mecz z Cameronem Norrie nie kosztował wiele. Na dokładkę Serb jest w rytmie meczowym. Kyrgiosowi będzie tego brakowało. Do takiego meczu lepiej przygotować się grając kolejne pojedynki, niż tylko trenując.
Jakby pan ocenił tegoroczny Wimbledon?
Dobry, bardzo ciekawy. Mieliśmy też sporo emocji z Polakami w pierwszym tygodniu. Było kilka przełomowych momentów. Chodzi mi tutaj o postawę Mai Chwalińskiej, Kasi Kawy czy Magdy Fręch. To, co pokazały w Wimbledonie, powinno ich pchnąć od lepszych wyników. Oczywiście bardzo ważne jest też to, że szerokie grono widzów mogło poznać bliżej naszą piękną dyscyplinę.
Wracając do naszych zawodniczek, to nasz komentator Dawid Olejniczak stwierdził, ze działa efekt Igi Świątek.
Może tak być. Dziewczyny ją widzą i budują przekonanie także o własnej skuteczności. Widzą, że można. Poza tym Iga jest taką osobą, która potrafi zbudować atmosferę wokół naszej ekipy.
Kończąc pochwały nie sposób nie wspomnieć o Alicji Rosolskiej.
Jej wynik bardzo mnie cieszy. Ala rok temu grała tylko sześć meczów, rozważała nawet zakończenie kariery, bo chciała się skupić na wychowaniu dziecka. Ostatecznie postanowiła grać i robi to naprawdę dobrze, W tym roku zaliczyła już dwa finały, jeden półfinał, a ćwierćfinał Wimbledonu to też jest bardzo dobry wynik.