Esvelo 96. Narodowe Mistrzostwa Polski otwarte
Esvelo 96. Narodowe Mistrzostwa Polski można uznać za otwarte! W niedzielę na kortach KS Górnik Bytom rozegrana została pierwsza runda gry pojedynczej, a w niej zwycięstwa odnieśli m.in.: zawodnicy LOTOS PZT Team – Szymon Walków, Karol Drzewiecki i Weronika Ewald, Stefania Rogozińska-Dzik. Transmisje decydujących spotkań Narodowych Mistrzostw Polski od czwartku do soboty w Polsacie Sport.
Wyniki niedzielnych spotkań TUTAJ.
W Esvelo 96. Narodowych Mistrzostwach Polski rozlosowano drabinki na 48 zawodników i zawodniczek, dlatego 16 rozstawionych tenisistek i tenisistów miało w pierwszej rundzie „wolne losy” i rozpocznie występy od drugiej.
W poniedziałek o godz. 12.00 na kortach Górnika Bytom odbędzie się konferencja prasowa LOTOS PZT Team, w której udział wezmą: Magdalena Fręch, Kamil Majchrzak, Daniel Michalski, Kacper Żuk, Weronika Falkowska, Maks Kaśnikowski i Szymon Walków.
Plan gier na poniedziałek TUTAJ.
Po meczach powiedzieli:
Szymon Walków (LOTOS PZT Team) – Sandro Szic 6:3, 6:4
Walków: Kiedy grałem singla częściej, to mam wrażenie, że poziom był troszkę wyższy. Ciężko mi to dobrze ocenić po kilku latach. Chciałem wyjść na kort i zagrać z pozytywnym nastawieniem. W jakiejś części to zrobiłem. Jestem dalej w turnieju, więc jestem zadowolony ze zwycięstwa i wyniku. Po grze ciężko powiedzieć i przewidzieć, jaki jest mój poziom. Zweryfikuje go pewnie kolejny mecz. Mogło być lepiej na pewno podczas losowania, ale cieszę się z tego zwycięstwa. Nie wszedłem w mecz za dobrze, ale z czasem było już lepiej. Mam nadzieję, że z Kacprem będzie jeszcze lepszy mecz. Jak wygrywam, przegrywam, to często są trzy sety w moim wykonaniu. Tak mam, nie zmienię tego. Pierwszy set szybko mi uciekł, w drugim było dużo walki, w trzeciej partii od razu przewagę uzyskałem, a rywal zaczął się denerwować. Na koniec już odpuścił. Złapałem flow, większy luz i udało mi się w końcu zacząć dobrze grać i wrócić do normalnego poziomu. Znamy się od dawna. Ciężko się gra z przyjacielem. Bilans ma lepszy, bo nigdy nie wygrałem z nim, więc na pewno to będzie ciężki mecz.
Weronika Ewald (GAT Gdańsk) – Natalia Pietras 6:3, 6:3
Ewald: Pierwszy mecz był o tyle trudny, że musiałam w trzy dni przestawić się z trawy na ziemię. Dawno też nie grałam w Polsce, więc to dodatkowa kwestia. Teraz myślę jednak, że już tylko z górki. Cele głównie mamy na taktykę, grę na korcie. Nie ma tu słabych zawodniczek. W kolejnej rundzie gram z Anną Hertel, a to starsza i bardziej doświadczona zawodniczka. Nie umiem nie spoglądać na drabinkę, ale oczywiście wchodząc na kort skupiam się na tym, co jest tu i teraz. Trawa jest nawierzchnią, która bardzo pasuje pod mój styl gry. Wiadomo, początki nie są nigdy łatwe, ale po prostu przed Wimbledonem zagrałam dwa turnieje w Anglii i to też pomogło mi wejść w mecze na trawie. Jest to specyficzna nawierzchnia, bo trzeba na niej inaczej grać i biegać, ale po kilku treningach było dużo lepiej. Był to nasz cel na ten rok, żeby zagrać w juniorskim szlemie. Przeszłam przez kwalifikacje, wygrałam mecz w turnieju głównym. Atmosfera i otoczka były niesamowite, to było coś niesamowitego, inna bajka. Spotkałam się po raz pierwszy z taką otoczką. To pokazuje do czego dążymy w następnych występach.
Stefania Rogozińska-Dzik (KS Górnik Bytom) – Magdalena Świerczyńska 7:6 (7-3), 6:4
Rogozińska-Dzik: Jest zdecydowanie trudniej wrócić niż mi się wydawało. Miałam roczną przerwę od grania turniejów, przez problemy, zdrowotne i studia. To jest bardzo dużo. Straciłam prawie cały ranking, buduję się od nowa. Moje wyniki sprzed kontuzji, chciałabym je powtórzyć. Nie chodzi tylko o kostkę, ale też mentalność, wdrożenie się w stan turniejowy. Skupienie w meczach czasami mi ucieka i nad tym muszę pracować.
Marcel Politowicz (Park Tenisowy Olimpia Poznań) – Adam Bronka 2:6, 6:2, 7:5
Politowicz: Wyszedłem na kort bez nerwów i starałem się grać swój tenis. Początkowo jednak nie wszystko mi wychodziło, rywal za to trzymał dobrze piłkę, nie pozwalał mi wejść w kort, wybijał mnie z rytmu skrótami. Udało mi się jednak w końcu przejąć inicjatywę, a w trzecim secie znów przeciwnik zaczął lepiej, a ja niepotrzebnie traciłem cierpliwość. Przegrywałem już 0:4, ale udało mi się odrobić straty, znów grać swoje i wygrać 7:5. Cieszę się z wygranej, bo mogę powiedzieć, że nie było klątwy losującego, choć nie ukrywam, że było trochę pretensji kolegów. Wiadomo, że winien złego losowania jest losujący, więc wszyscy potem na niego narzekają. Za to grałem na korcie, na którym rok temu bardzo łatwo przegrałem, a teraz w końcu przełamałem to i wygrałem.