Magiera: W imię zasad...
Nie wiem, kto w FIVB podjął decyzję, żeby przed meczami Ligi Narodów nie odgrywać hymnów państwowych i nie chcę wiedzieć, bo nawet przy moim łagodnym usposobieniu, myślę że w najlepszym przypadku co najmniej bym temu komuś dość mocno „nawtykał”. Naprawdę nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby rezygnować z najpiękniejszej i najważniejszej chwili dla każdego sportowca i przede wszystkim kibica.
Światowa federacja siatkówki zawsze była taka jakaś trochę inna. W 2018 roku FIVB wymyśliła sobie, że na zakończenie mistrzostw świata we Włoszech siatkarze będą odbierali medale na… schodach. Nie było podium, nie było hymnu zwycięzcy, nie było nawet możliwości zrobienia jakiegoś fajnego pamiątkowego zdjęcia, bo nikt tak naprawdę nie wiedział co ma ze sobą zrobić, gdzie stanąć i jak nie wdepnąć w porozrzucane wcześniej na boisku konfetti i serpentyny.
ZOBACZ TAKŻE: Liga Narodów siatkarzy: Tabela fazy zasadniczej
W tym roku brak hymnów przed meczami to chyba jedna z największych wtop w historii, a trzeba przyznać, że wcale mało ich nie było. Oczywiście przed meczami Polaków hymny były odgrywane, a to wszystko dzięki stanowczości władz Polsatu Sport na czele z dyrektorem Marianem Kmitą oraz przedstawicielami naszej federacji. Śmieszne jest to, że w przekazie telewizyjnym, owe hymny mogli obejrzeć tylko kibice w Polsce, bo w tym samym czasie w transmisji międzynarodowej pokazywane były skróty wcześniejszych meczów. Dlaczego? Oficjalny przekaz jest taki, żeby nie drażnić… kibiców w innych krajach, szczególnie tych w których już gościła VNL, a w których rzecz jasna hymnów nie było.
Wymyślilibyście coś takiego? Coś nieprawdopodobnego. Ze swojej strony mogę w tym miejscu dodać, że gdyby urzędnicy z FIVB się uparli, że hymnów w Gdańsku ma nie być, to nasz i tak by został przed meczem odegrany. A wszystko, jak mawiał w kultowym filmie „Psy” Franz Maurer grany przez Bogusława Lindę – „w imię zasad”. Końcówkę mogą sobie Państwo dodać sami, tyle tylko, że w liczbie mnogiej.
Za kilkanaście dni w Bolonii rozegrana zostanie finałowa potyczka VNL. Zagra w niej osiem drużyn. I wszystko w porządku, tylko jest jedno małe „ale”. Zamiast klasycznego Final Eight, które były już rozgrywane (ot chociażby w Gdańsku w 2011 roku), będziemy mieli system pucharowy, czyli ćwierćfinały – przegrani odpadają po jednym meczu oraz półfinały i mecze o miejsca. Ktoś wpadł też na pomysł, aby wzorem ligi koszykarzy NBA przed trzecim setem przeprowadzić rozmowy z trenerami. W przerwie między setami. Pytanie, po co? Żadna TV tego nie pokaże, bo w przerwach z reguły emituje reklamy. To po pierwsze, a po drugie siatkówka to siatkówka i po co to zmieniać? Jak już tam tak bardzo chcą się porównywać do innych – nie wiem, może i lepszych – to nieśmiało proponuję zacząć się porównywać z międzynarodową federacją piłkarską i zacząć od tego, aby najlepszych honorować podobnymi nagrodami finansowymi za odniesione sukcesy.
Przejdź na Polsatsport.pl