Person o Wimbledonie: Gigantyczny sukces Polek
Nasze gwiazdy zawiodły, ale ekspert Polsatu Sport Andrzej Person bardzo pozytywnie ocenia występy Polaków na kortach Wimbledonu. – Alicja Rosolska z dzieckiem na ręku dotarła do ćwierćfinału debla. Dobrze wypadła czwórka naszych dziewczyn w grze pojedynczej. Wszystkie dotarły do drugiej rundy. Szczególne słowa pochwały należą się Chwalińskiej, która wróciła mimo poważnych kłopotów i pokazała, że w tenisie liczy się nie tylko zwierzęca siła – ocenia Person.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Mieliśmy apetyt na dwa polskie finały Wimbledonu, ale nic z tego nie wyszło.
Andrzej Person, ekspert Polsatu Sport: Ja też bardzo mocno wierzyłem w to, że zobaczymy Hurkacza i Świątek w finale, ale nie wyszło. Dwie nasze eksportowe gwiazdy w pewnym sensie zawiodły. Szkoda, że Hurkacz od razu trafił na groźnego rywala. Z drugiej strony był w takiej formie w rozgrywanym przed Wimbledonem turnieju na trawie w Halle, że byliśmy optymistami. Raz jeszcze okazało się jednak, że Hurkaczowi nie leżą wielkie szlemy. Hubert jest grzeczny, sympatyczny, świetnie gra w tenisa, ale przy pojedynkach dłuższych niż dwu, trzysetowe coś złego się z nim dzieje. Jest jednak młody i wierzę, że za rok pójdzie lepiej.
W przypadku Igi Świątek eksperci życzą jej, by nauczyła się grać na trawie, jak kiedyś Rafael Nadal.
A tymczasem te 37 wygranych z rzędu przerosło wszystkich. Jednak nic jej, ani nam tego nie zabierze. I przegrana w Wimbledonie tego sukcesu nie umniejsza. Ja miałem takie wrażenie, mimo tych wielu tysięcy kilometrów, które dzieliły mnie od Londynu, że słyszę ten oddech ulgi u Igi i u członków jej teamu. Nikt w jej boksie nie wydzierał włosów z głowy. Spokojnie to przyjęli. Dodatkowo wielki podziw dla Igi, że tak wspaniale do tego podeszła. Pogratulowała rywalce i tyle. Widać na razie to granie na trawie, gdzie piłka ledwo co się odbija, nie odpowiada jej. Woli, jak piłka odbije się wysoko, a ona rąbnie, ile fabryka dała. Kiedyś to się może jednak zmienić. Liczę na to.
Ma pan swojego bohatera Wimbledonu?
Tak i nazywa się Novak Djokovic. Wygrał czwarty raz z rzędu w wielkim stylu. Mówiono, że to na Kyrgiosie jest presja, ale ja uważam, że presja była na Djokovicu. Każdy ma prawo do swojego zdania na temat szczepień. W jego przypadku opór sprawił, że z jednego kraju został deportowany i stracił szansę na zagranie w Australian Open. We French Open dotarł do ćwierćfinału. Dwa szlemy się nie udały, więc on z pewnością miał ciśnienie. Jak sobie przypomnę, że kiedyś Djokovicowi nie szło na trawie, to teraz jestem pełen podziwu, bo on tego Kyrgiosa sportowo prawie udusił na korcie. Dał mu pohasać na początku, ale potem zrobił porządek. I miał wspaniałe statystyki. Jak po meczu przyszedł ten moment, gdy już wszyscy się kochają, to Kyrgios wyznał, że DJokovic jest Bogiem. I tu bym raz jeszcze wrócił do Igi. Skoro Djokovicowi kiedyś nie szło na trawie, a teraz jest wielki, to znaczy, że ona naprawdę może kiedyś przeżyć w Wimbledonie wspaniałe chwile.
Djokovic wygrał i spadł w rankingu ATP.
I to słabo wygląda. Trochę tak, że na złość babci odmrożę sobie uszy. Więcej mamy takich absurdów. Przecież Jelena Rybakina, zwyciężczyni singla pań, nie poprawiła pozycji. A przecież to jak wyszła z opresji w meczu z Ons Jabeur, to było godne podziwu. Teraz to warto by się zastanowić, czy Jabeur kiedykolwiek wygra szlema. W kolejnym będzie czekała Iga, która moim zdaniem znowu będzie grała na wysokich obrotach. A podsumowując to zamieszanie w rankingach i te spadki finalistów, to powiem tyle: zawsze jest źle, jak działacze chcą być ważniejsi od zawodników.
Zostańmy przy Djokovicu. Nie wiem, jak pan, ale mnie strasznie żal, że nie zagrał w finale z Nadalem.
To byłoby coś. Nadal wygrał dwa wcześniejsze turnieje wielkiego szlema i szedł po trzeci. Wydawał się człowiekiem z żelaza. Skoro jednak wycofał się na wskutek kontuzji, to znaczy, że bardzo go bolało, że było źle, że on był u kresu. W takim stanie na pewno by z Kyrgiosem nie wygrał, więc dobrze się stało. Niech się leczy. A czy to obniżyło poziom finału? Kyrgios wypadł w nim dobrze, choć niewątpliwie finał Nadal – Djokovic oznaczał taką pięciosetówkę, którą byśmy pamiętali latami. Tak to jednak jest, ci wielcy się kruszą. Nie wiem, czy Federer jeszcze wróci, Nadal znów się leczy i tylko Djokovic pokazuje, że nic mu z tej sportowej klasy nie ubyło, a wręcz odwrotnie.
Zaczęliśmy rozmowę od tego, że nie doczekaliśmy sukcesu polskich gwiazd. A jak ocenić pozostałych?
W deblu męskim, gdzie mieliśmy dwie pary, to za bardzo nam nie poszło. Zanotowaliśmy natomiast wielki, wręcz gigantyczny sukces Polek w singlu. Pięć z nich zagrało w drugiej rundzie, dwie w trzeciej. Nie mam wątpliwości, że to zjawisko nakręcone przez Igę. I o ile jej odpadnięcie w trzeciej rundzie sukcesem nie jest, o tyle w przypadku pozostałych już tak. Fręch, Kawa, Linette i Chwalińska pokazały się z dobrej strony. Zwłaszcza Chwalińska. Po tylu perypetiach życiowych jest wysoko i pokazuje, że w tenisie liczy się nie tylko zwierzęca siła.
Panie zdecydowanie zaskoczyły.
I jestem przekonany, że jeszcze o tej naszej piątce usłyszymy. Iga już zdobyła szczyty, ale pozostałe mają wiele do zdobycia i właśnie uwierzyły w to, że są w stanie na te wysokie góry wejść.
Wato chyba jeszcze wspomnieć o naszej deblistce Alicji Rosolskiej.
Warto, a nawet trzeba, bo to wspaniała zawodniczka. To był chyba jej piętnasty start w Wimbledonie. Tym razem z dzieckiem na ręku, ale znów grała wspaniale. Cały czas uśmiechnięta. Pokazała, że tenis sprawia jej radość i przyjemność, a to ważne.
Coś pana w tegorocznym Wimbledonie wzruszyło, zaskoczyło?
Świętowanie 100-lecia kortu centralnego. Dla mnie te wielkie, dawne gwiazdy są ważniejsze od tych młodych. A jak te gwiazdy stanęły obok siebie, to aż mi ciarki przeszły po plecach. Zwróciłbym jeszcze uwagę na pogodę. W Anglii różnie z nią jest, ale teraz słońce świeciło. Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na US Open w nadziei na to, że nasi zrobią w stosunku do Wimbledonu postęp.
Przejdź na Polsatsport.pl