Bożydar Iwanow: Sezon, jakiego nie było. Nie tylko dzięki spadającej „Białej Gwieździe” i promocji „Niebieskich” z Chorzowa
W rozmowach z przedstawicielami klubów Fortuna 1 Ligi, które miałem okazję przeprowadzić w ostatnim czasie, powtarzała się jedna kwestia: że takiego sezonu, jak ten przed nami, zaplecze Ekstraklasy jeszcze nie miało. I pewnie najwięcej wyrażanej w ten sposób opinii zawdzięcza „robota” wykonana przez awans w to miejsce Ruchu Chorzów i… ruch w odwrotną stronę, czyli spadek z elity „Białej Gwiazdy” z Krakowa.
Za jednym zamachem w rozgrywkach znalazło się 27 tytułów Mistrza Polski. Gdyby jeszcze jakimś cudem w maju nie awansował Widzew, a degradacji nie uniknął Śląsk Wrocław… Mówiąc pół żartem: w życiu nie można mieć wszystkiego. W tym składzie 1. liga i tak będzie zacna.
ZOBACZ TAKŻE: Zagłębie Sosnowiec nie chce znów walczyć o utrzymanie
Dodając do tego Arkę Gdynia, Łódzki Klub Sportowy, GKS Katowice, GKS Tychy, Zagłębie Sosnowiec, Odrę Opolę i ambitnego beniaminka z Rzeszowa, otrzymamy nie tylko zespoły, które w naszej piłce mają większe lub mniejsze osiągnięcia, medale za ligowe podia, krajowe puchary i występy w międzynarodowych rozgrywkach, ale też – może poza opolanami – dostaniemy też gwarancję niezłej frekwencji. Kluby te mają „ultrasów”, może nie takich jak Ruch czy Wisła, ale jednak. A oni zawsze swoimi oprawami i zaangażowaniem dodają kolorytu i poprawiają wizualny odbiór piłkarskiego widowiska.
Może podobnego „efektu” doczeka się też kiedyś Podbeskidzie Bielsko-Biała. Przecież przed dziesięcioma laty na trącający wówczas myszką obiekt przy Rychlińskiego przychodziło więcej widzów niż na obecną arenę, która spełnia kryteria komfortowego spędzania czasu przez wysoką jakość obserwowania ligowych spotkań. Przecież nawet na Ekstraklasę stadion nie zapełniał się tu do ostatniego miejsca. „Góralom” nie brak niczego właśnie poza odpowiednią liczbą kibiców. Mają przecież dobrych piłkarzy, w tym reprezentantów Estonii i Haiti, uznanych w kraju Kamila Bilińskiego czy Michała Janotę, dostali jeszcze Tomasza Jodłowca, który wrócił na „stare śmieci”, by pomóc w powrocie do elity. Moda na piłkę w Bielsku-Białej powinna być większa.
Pewne jest jedno. To Ruch i Wisła znacząco poprawią frekwencję całej ligi. Wierni fani „Niebieskich”, mimo mało komfortowych warunków przy Cichej i trwającego od lat proszenia się o nowy obiekt dla Chorzowa, będą ze swym klubem w każdych okolicznościach i przy każdych wynikach. Na to samo mógł i może liczyć Widzew Łódź, który przecież też był w sportowych tarapatach, a dziś ma i stadion, i Ekstraklasę. Śląskie miasto też na to zasługuje, choć trudno dziś wierzyć w trzeci bezpośredni awans. Ale o barażach można chyba już pomarzyć. Przecież będzie to robić połowa ekip – tak jest zawsze, odkąd wprowadzona została ta kapitalna reforma. Jednak wszyscy pretendenci – na czele z Wisłą Kraków i Arka Gdynia – myślą przede wszystkim o dwóch pierwszych pozycjach.
Szczególnie nad Zatoką Gdańską – „Arkowcy” dwa razy z rzędu odbili się bowiem boleśnie od play-offów, i to startując do nich w roli gospodarzy z wyższego miejsca. Przy Olimpijskiej jest wszystko, co pasuje do słowa „Ekstraklasa”. Ryszardowi Tarasiewiczowi życzę, by wreszcie wrócił do miejsca, na które zasługuje. Drużyna zyskała sporo doświadczenia wraz z zatrudnieniem Janusza Gola, Bartosza Rymaniaka, Omrana Haydary’ego, Adriana Purzyckiego czy wracającego Przemysława Stolca, ale wierzę, że „Taraś” nie będzie rezygnował z wprowadzania utalentowanej młodzieży z regionu. Koordynator pionu sportowego Antoni Łukasiewicz dba nie tylko o to, co „tu i teraz”. Ale dziś liczyć się będzie przede wszystkim awans. I to najchętniej nie po barażach. Nikt nie chce bowiem przekonać się, czy zasada „do trzech razy sztuka” zadziała i w tych pierwszoligowych okolicznościach.
O Wiśle powiemy coś więcej gdzieś w okolicach września, kiedy zamknięte zostanie okno transferowe, bo ta drużyna długo będzie w fazie konstruowania. Jerzy Brzęczek zna ligę co prawda z autopsji, ale przecież z katowicką „Gieksą”, mimo bliskości celu na ostatniej prostej, kwalifikacji nie uzyskał. Teraz rozczarowanie mogłoby być jeszcze większe niż wtedy. A dla człowieka, który awansował przecież z reprezentacją na Mistrzostwa Europy, byłaby to jeszcze większa klęska niż pewna decyzja Zbigniewa Bońka.
Aspiracje ma Bruk Bet Termalica, jak zawsze o tym samym myśli się w Tychach, ciekawe, jak po wewnętrznych zawirowaniach odnajdzie się ŁKS, co zaoferuje nam mądrze konstruowana Stal Rzeszów z innowacyjnymi pomysłami trenera Daniela Myśliwca oraz młodym dyrektorem sportowym w postaci Jarosława Fojuta.
Czy Jakub Arak odnajdzie się GKS-ie Katowice i ile punktów czołówce odbierać będzie Sandecja Nowy Sącz Dariusza Dudka, pozbawiona jeszcze wsparcia swojego stadionu, ale zawsze nieprzyjemna dla każdego przeciwnika? Czy Puszcza Niepołomice znów znajdzie właściwą formułę, by w lidze się utrzymać? Czy wędzone ryby znów będą tak samo smakować jak zawsze, gdy nasze kamery zawitają w Chojnicach?
Pytań jest mnóstwo, odpowiedzi niewątpliwie będą zaskakiwać. Być może nawet już dzisiaj. Zaczynamy w Niecieczy i Chorzowie. Dobrej zabawy.
Przypominam, że fanatycy mogą zobaczyć na żywo wszystkie spotkania.
Przejdź na Polsatsport.pl